Bez nadziei - rozdział 13
Czarnowłosy przekręcił klucz w zamku i jak najciszej otworzył drzwi. Wszedł, starając się uważać na tę jedną obluzowaną deskę, która skrzypi za każdym razem, gdy się na nią stanie i zapalił latarkę w telefonie, nie wiedząc, czy domownicy przypadkiem nie zasnęli znowu na kanapie jak kilka razy wcześniej. Dał sobie mentalnego plaskacza, bo zorientował się, że zostawił swoje bagaże w samochodzie, ale postanowił to na razie zostawić. Zdjął buty i płaszcz i cicho stawiając kroki wszedł do salonu. Na kanapie zauważył zawiniętą w naleśnik postać, ale szybko zorientował się, że jest to ich przyjaciółka, widząc czerwone kosmyki wystające spod kołdry. Raczej wątpił, żeby jego chłopak przefarbował włosy, chociaż cholera go wie, trzy tygodnie był sam na sam z przedszkolanką, kto wie co im odwaliło? Stąpając ostrożnie ruszył w kierunku sypialni i powoli otworzył drzwi, które na całe szczęście nie zaskrzypiały, i po chwili zamknął je za sobą.
-Przestań się skradać jak złodziej i zapal światło.
Usłyszał ukochany głos i po początkowym zaskoczeniu, które zaowocowało niemal zawałem, zaśmiał się cicho i zrobił, o co go proszono, chowając telefon do kieszeni spodni.
-Hej, Haruki. Nie śpisz?
Zapytał, podchodząc do siedzącej na łóżku postaci, która mierzyła go spojrzeniem brązowych włosów.
-Nie, mam lekki sen, obudziłem się jak tylko wszedłeś do mieszkania.
Wyjaśnił, przecierając oczy i padł z powrotem na łóżko. Czarnowłosy po chwili zawisł nad nim, patrząc prosto w bladą twarz.
-I nie powitasz mnie?
Spytał zaczepnie, odgarniając szare kosmyki z twarzy chłopaka, by móc go lepiej widzieć. Jasna brew powędrowała w górę.
-A zasłużyłeś? Miałeś wrócić wieczorem, nie w środku nocy.
Jak zwykle szarowłosy potrafił go zaskoczyć. Model złożył czuły pocałunek na jego skroni i znów spojrzał mu w twarz.
-Przepraszam, był wypadek na drodze. Jeśli pozwolisz, przebiorę się i położę z tobą, dobrze?
Zapytał, wstając, ale szczupłe palce złapały go za nadgarstek i przyciągnęły do czułego, długiego pocałunku. Dopiero po dłuższej chwili oderwali się od siebie i Sora mógł pójść się przebrać. Gdy w luźnym T-shircie i bokserkach położył się w łóżku, drobne ciało wtuliło się w niego. Z ukochanym w ramionach, szybko zasnął, wykończony podróżą.
***
-RUKI! Kiedy wróciłeś, ty idioto, miałeś być wczoraj wieczorem!!
Z pięknego snu wyrwał czarnowłosego kobiecy wrzask. Zdezorientowany poderwał się do siadu i zauważył czerwonowłosą stojącą w drzwiach i patrzącą na niego, jakby chciała go zamordować. Mógłby przysiąc, że widział żyłkę pulsującą na jej skroni. Spojrzał w bok, ale zauważył, że jest sam w łóżku. Uśmiechnął się przepraszająco do dziewczyny i przeciągnął.
-No wybacz, był wypadek na drodze.
Mruknął, wygrzebując się spod pościeli i zerkając na zegarek. Nie pospał zbyt długo ale trudno. Wyminął dziewczynę w drzwiach i przeszedł do kuchni, gdzie siedział jego chłopak, popijając kawę i jedząc kanapki.
-Hej.
Nachylił się by pocałować go w usta a potem poszedł nalać sobie kawy do swojego ulubionego kubka.
-Wcześnie wstałeś.
Usłyszał prześmiewczy komentarz, na co prychnął.
-Twoja dziewczyna mnie obudziła, nie słyszałeś? Ten wrzask do tej pory dzwoni mi w uszach.
Odparł, siadając obok niego przy stole a po chwili do pomieszczenia weszła wspomniana kobieta.
-Jak coś ci się nie podoba, to skargi pisz do św. Mikołaja.
Zaśmiała się, po czym spakowała do torby drugie śniadanie.
-Muszę iść do pracy, miłego dnia, chłopcy, bądźcie grzeczni.
Dodała i po chwili usłyszeli za nią trzask drzwi. Zostali sami. Więc czas na rozkoszowanie się swoim towarzystwem.
Komentarze
Prześlij komentarz