Porwanie - rewrite - rozdział 1
-Dzięki, Shizzy!
Czarnowłosy mężczyzna oblizał się i wstał, zabierając ze sobą kubek świeżej kawy i skierował się do swojego gabinetu, a za nim podążyła Bestyjka. Zasiadł na swoim krześle, wyciągając jakąś teczkę i przeglądając ją, wskazując, by blondyn zajął miejsce naprzeciw niego.
-Porwała go gruba ryba. Ojciec początkującego aktora, właściciel kilku znaczących film w Japonii. Kasuka dostał rolę, o którą starał się jego syn i chciał go przetrzymać na tyle, by wzięli do tej roli jego syna, czyli jeszcze jakieś dwa dni. Ale zawiadomiłem policję, więc za około 10 minut Kasuka będzie w domu.
Wyjaśnił, opierając się o swój fotel i uśmiechnął się. Złotooki ze zdziwieniem zauważył, że ten uśmiech jest smutny. Nie wiedział, czemu nagle zwrócił na to uwagę.
-Dzięki. Ile mam ci zapłacić?
Zapytał, wyciągając portfel, ale usłyszał cichy śmieć.
-Nic, Shizuś. Idź do swojego brata.
Poprosił, odchylając się do tyłu na krześle i zamykając oczy. Był dziwnie zmęczony i chociaż zdawał sobie sprawę, że to przez jego tryb życia, szczególnie w przeciągu ostatnich kilku tygodni. Nie wiedzieć, kiedy, zaczął zsuwać się z krzesła a Heiwajimie cudem udało się go złapać i uchronić przed zderzeniem z ziemią, niosąc go na kanapę. Miał deja vi. Zauważył, że chłopak ciężko oddycha i gdy przyłożył rękę do jego czoła zarejestrował, że ma gorączkę.
-Pchło, co ci?
Zapytał i próbował go ocucić. Co jak co, ale nie chciał mieć śmierci tego idioty na swoim sumieniu, i to zaraz po tym, jak ten mu pomógł. Nie widząc żadnej reakcji wyjął telefon i wybrał odpowiedni numer.
-Apartament Izayi. Teraz.
Powiedział i rozłączył się, wiedząc, że w przeciwnym wypadku przyjaciel zasypie go gradem pytań. Po jakimś kwadransie usłyszał dzwonek do drzwi, więc poszedł je otworzyć zaniepokojonemu doktorkowi.
-Co mu jest?
Zapytał, chociaż przeczuwał, że Shizuo coś mu zrobił.
-Nie wiem. Zemdlał i ma gorączkę.
Powiedział, chowając ręce do kieszeni spodni i podążając za szatynem do gabinetu, gdzie zostawił tę irytującą pchłę.
-Znów przepracowanie.
Westchnął cierpiętniczo Shinra i postawił na stoliku dwie fiolki tabletek. Z ciekawości złotooki wziął je do ręki i zerknął na etykiety. Wzmacniające i nasenne. Lekarz pożegnał się z Shizuo, mówiąc, że ma dużo pracy dzisiaj i wyszedł, zostawiając go sam na sam z nieprzytomnym informatorem. Minęło sporo czasu, nim chłopak się ocknął.
-Wody.
Jedno zdanie było pierwszym, co powiedział, po otwarciu oczu. Blondyn przyniósł mu szklankę chłodnego napoju i obserwował przez chwilę, jak ten popija obie tabletki i wyjął koc z szafy, po czym położył się i w niedługim czasie usnął. Postrach Ikebukuro usłyszał, jak drzwi wejściowe otwierają się i gdy wszedł do salonu spotkał podobną do Izayi dziewczynę, która była mimo wszystko niższa, drobniejsza i miała jaśniejsze włosy. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
-Hej. Nie ma Izayi?
Zapytała, na co ex-barman wskazał na gabinet. Dziewczyna weszła do pomieszczenia i uklęknęła przy kuzynie, przeczesując palcami jego ciemne włosy.
-Biedactwo.
Mruknęła, po czym wstała i spojrzała na Shizuo.
-Czemu przy nim zostałeś? Mogłeś wyjść.
No właśnie, czemu nie zostawił go samemu sobie?
-Sam nie wiem.
Westchnął, wyciągając papierosa i odpalając go. Nastolatka zaśmiała się.
-Co ty czujesz do Izayi?
Zapytała, czym wprawiła mężczyznę w zaskoczenie. Popatrzył na nią zdziwiony, kompletnie nie rozumiejąc pytania.
-On cię kocha. Nie troszcz się o niego, jeśli tego nie odwzajemniasz.
Powiedziała, wypędzając go z mieszkania. Odwrócił się w jej stronę, gdy był już przy drzwiach i chwycił ją za przedramię, na co jej twarz wykrzywiła się z bólu.
-Cięłaś się.
Zauważył, podwijając jej rękaw i zdejmując bandaże. Nacięcia na bladej skórze były głębsze i płytsze, ale nie było ich zbyt dużo.
-Zdarza się.
Odparła, wyrywając rękę z jego uścisku po dłuższej chwili.
-Nie rób tego więcej.
Poprosił i wyszedł, zostawiając nastolatkę sam na sam z nieprzytomnym mężczyzną i zatapiając się w myślach o tym, co powiedziała mu dziewczyna, skierował się do domu brata, by upewnić się, że wszystko z nim w porządku.
Komentarze
Prześlij komentarz