Sługa - rozdział 10






Czas mijał mi całkiem spokojnie. Miałem sporo pracy, ale miałem też dużo czasu wolnego. Moje ciało zostało całkowicie wyleczone, co bardzo mnie cieszyło. Lato powoli zaczęło przechodzić w jesień, a ja i Levi spotykaliśmy się codziennie. Spędzaliśmy razem czas, czasem dotykając się w bardziej intymny sposób lub kąpiąc się razem. Ale mimo, że go o to prosiłem, nigdy mnie nie posiadł. Nie wiedziałem, dlaczego, ale nie zamierzałem go o to pytać, by go nie denerwować. Dzisiaj też usypiałem w jego ramionach, wdychając przyjemny zapach i rozkoszując się poczuciem bezpieczeństwa, które mi dawał. A mimo to nie dawała mi spokoju zasłyszana parę godzin wcześniej rozmowa między Levim i Hanji.

-Zbliża się czas, będziesz musiał mu powiedzieć.

-Znienawidzi mnie.

-Wątpię. Kocha cię i widać to po nim.

-Będzie miał mi za złe, że nie powiedziałem mu wcześniej.

-Nawet, jeśli się zdenerwuje, to i tak ci wybaczy.

-Tego nie wiesz.

-Wiem. Nie zapominaj, że jestem psychiatrą.

-To jest zbyt ważne.

-Zrozumie.

-Kocham go. Zakochałem się w nim.

-I on ciebie też kocha. Nie stresuj się niepotrzebnie.

-Eh... jeszcze tylko dwa tygodnie.

-Tak. Ale damy sobie z tym radę, spokojnie.

-Mam nadzieję.

O co chodziło? Dlaczego Levi bał się, że go znienawidzę? Przecież to nie ma sensu, kocham go. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego i wiedziałem, że do nikogo więcej tego nie poczuję. Cokolwiek ma się wydarzyć za te dwa tygodnie, nie ma znaczenia. Nie przestanę go kochać. Nigdy.

Nie wiem, kiedy zasnąłem, ale gdy się obudziłem, łóżko było puste. Westchnąłem i zebrałem się jak najszybciej, zaczynając moje codzienne obowiązki. Nakrywałem właśnie do stołu na śniadanie, gdy Levi wszedł do pomieszczenia, patrząc na mnie beznamiętnym wzrokiem, ale drobne gesty zdradzały jego zdenerwowanie.

-Eren, przyjdź do mnie po śniadaniu.

Poprosił, zajmując miejsce przy stole i rozkładając serwetkę na swoich kolanach. Przytaknąłem i przyniosłem z kuchni wszystko, co było przygotowane i wróciłem do środka, zjadając swoją porcję. Jadłem szybko, czując zdenerwowanie i podniecenie. Chciałem wiedzieć, co Levi ode mnie chce i czekanie nie wchodziło w grę. Zawsze byłem niecierpliwy. Wbiegłem po schodach na górę, pukając do drzwi gabinetu i po chwili już siedziałem przed biurkiem naprzeciw mojego pana, który był wyraźnie zdenerwowany. Westchnął i spojrzał na mnie, prześwietlając mnie.

-Za dwa tygodnie wyjedziemy. Ty i ja. Coś się wydarzy, ale nie mogę ci teraz powiedzieć, co. Chciałbym tylko, żebyś się przygotował, bo to będzie dla ciebie szok. Nie zaszkodzi ci to, nie jest to nic złego, ale możesz być na mnie zły. Zostanę przy tobie, jeśli będziesz tego chciał.

Oznajmił, a ja zastanawiałem się, co by to musiało być, żebym go znienawidził. Uśmiechnąłem się wesoło i chwyciłem jego dłoń w swoje.

-Levi, kocham cię. Nie ważne, co to jest, ufam ci i wiem, że mnie nie skrzywdzisz.

Odparłem, po czym złożyłem pocałunek na jego dłoni. Patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy i milczał. W końcu pokazał gestem, bym wstał i podszedł do niego, co uczyniłem, a on posadził mnie na swoich kolanach i przytulił się do mnie. Objąłem go ramionami, drapiąc go delikatnie po karku, wiedząc, że to lubi. Zaśmiałem się cicho, wtulając w niego, przez co spojrzał na mnie. Chwilę mi się przypatrywał, po czym pocałował mnie z czułością w usta. Znów spojrzał mi w oczy i odsunął mi kosmyki włosów z twarzy, a ja nie potrafiłem stwierdzić, co mu siedzi w głowie.

-Levi, nie musisz się martwić, naprawdę. Co by to nie było, kocham cię. Jeśli ty mnie chcesz, to jestem cały twój.

Powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy. Coś w nich błysnęło i złapał mnie za kark, przyciągając do pocałunku. Zamruczałem cicho, czując jego usta na swoich i dłoń na moim udzie. Odsunął się dopiero, gdy zabrakło nam powietrza i pogładził mnie po policzku.

-Kocham cię, Eren.

Wyznał cicho, a ja uśmiechnąłem się szczerze, słysząc to. Przytuliłem się do niego, trwając w takim uścisku dosyć długo. Jego zapach i silne ramiona przynosiły ukojenie. Miałem wrażenie, że jest w stanie obronić mnie przed całym światem. I pewnie tak było.
Chciałbym, by ta sielanka trwała wiecznie.

Komentarze

Popularne posty