To ty - Shadu - one-shot
Hej kochani,
kolejny dzień - kolejne prace na Wasze życzenie!
Myślę, że przez weekend napiszę więcej niż 2 dziennie, jak teraz...
Myślę, że przez weekend napiszę więcej niż 2 dziennie, jak teraz...
Proszę,
nie gorączkujcie się, idę po kolei - od pierwszego do ostatniego
komentarza - więc jeśli Wasze życzenie nie zostało jeszcze spełnione, to
nie myślcie, że zostaliście zignorowani :)
A teraz zapraszam na "To ty"
Ship: Shadu (Haru the Wolf x Shadown Yamada)
Uniwersum: stworzone przez Haru117
Uniwersum: stworzone przez Haru117
Na życzenie: Haru117
Postacie, ship, universum, wszystko zostało stworzone przez Haru117 :) Gratuluję, Haru117! Bardzo fajny pomysł i oby tak dalej!
Postacie, ship, universum, wszystko zostało stworzone przez Haru117 :) Gratuluję, Haru117! Bardzo fajny pomysł i oby tak dalej!
Jeśli Wy macie jakiś ship o którym chcecie poczytać, dajcie znać w komentarzu.
P.S. Zauważcie, że wykorzystałam popularny ostatnio motyw ;) Kto wie, jaki?
P.S. Zauważcie, że wykorzystałam popularny ostatnio motyw ;) Kto wie, jaki?
Pamiętajcie, #ZostańcieWDomu
Pozdrawiam,
Neko
-Zamknij mordę, staruchu!
No po prostu pięknie. Ten dzień musiał zacząć się tak, jak każdy kolejny. Z błogiego snu, który nie trwał nawet trzech godzin, wyrwał mnie mój ojciec, który wparował do pokoju i zrzucił mnie z łóżka, wrzeszcząc coś o tym, że mam wstawać, a ja walnąłem się głową o podłogę. Nosz zajebać mu to mało. Patrzył na mnie wściekłym wzrokiem i z wściekłości ledwo łapał powietrze.
-Wyrażaj się, gówniarzu!
Wrzasnął, chwytając mnie za koszulkę i po chwili poczułem jego słynny, prawy sierpowy. Splunąłem mu w twarz a on rzucił mną o podłogę. Nosz kurwa zajebiście. Jakby nie mógł mnie po prostu zabić, skoro już mnie tak traktuje. Byłoby prościej i lepiej dla wszystkich.
-Wypierdalaj.
Warknąłem, rozmasowując sobie policzek. Zrobił mi jeszcze dziurę w ścianie i wyszedł, mówiąc coś o tym, że mam mu nie przynosić wstydu i zmężnieć, bo jestem ciotą. Uśmiechnąłem się gorzko, słysząc to i pozwoliłem łzą popłynąć po policzkach. Zamknąłem za nim drzwi na klucz i podszedłem do biurka, z którego wyjąłem żyletkę i usiadłem skulony na łóżku, podwijając lewy rękaw bluzy, w której spałem. Zerknąłem jeszcze na znajdujący się tam tatuaż. Nic ci nie jest? Te widniejące tam słowa widziałem wiele razy, ale mimo to, nie udało mi się jeszcze znaleźć mojego soulmate. Przy moim szczęściu pewnie prędzej się zabiję, niż go odnajdę. Westchnąłem cicho, ocierając łzy i zabrałem się za robienie kolejnych kresek, na poznaczonej bliznami skórze.
***
Szedłem przez korytarz do sekretariatu, bo miałem zgłosić się po coś do dyrektora. Jak zwykle, szedłem z głową w chmurach i nie zwracałem uwagi na nikogo, co musiało poskutkować tym, że wpadłem na kogoś i wylądowałem na ziemi. Oczywiście przyrżnąłem głową o ścianę, przez co jęknąłem z bólu i złapałem się za głowę. Rozchyliłem delikatnie powieki i jedynym, co widziałem, był materiał czarno-bordowej koszuli. Osoba, do której należała, chwyciła mnie za zakryty materiałem czarnej bluzy nadgarstek i syknąłem z bólu, bo zacisnął palce na moich świeżych ranach.
-Nic ci nie jest?
Usłyszałem, a moje serce zabiło mocniej, za co się skarciłem. Znów słyszałem te dwa słowa, a jednak nigdy nie udało mi się znaleźć tej jednej, jedynej, przeznaczonej mi osoby. Poczułem ukłucie żalu w sercu, ale przełknąłem łzy i wyrwałem rękę z jego pewnego uścisku, co zabolało kilka razy mocniej.
-Nie twój zasrany interes!
Warknąłem i oparłem się o ścianę, chcąc poczekać, aż odejdzie, ale on nie odchodził. Czemu wciąż tu stał? Ja pierniczę... jakby nie mógł mnie zostawić w spokoju. Ale nie, oczywiście, że nie, bo po co... widziałem, jak przede mną klęka i za chwilę zobaczyłem jego twarz. Błękitne oczy wpatrywały się we mnie z lekkim szokiem i niedowierzaniem, a bladą twarz okalały czarne włosy.
-To ty...
Wyszeptały malinowe wargi, pokazując na swój nadgarstek, gdzie zauważyłem ten tatuaż. Nie twój zasrany interes! To widniało na jego skórze. Nie mogę w to uwierzyć... naprawdę udało mi się spotkać moją bratnią duszę? Tak po prostu? Spojrzałem na niego, będąc w permanentnym szoku, a on wyciągnął do mnie dłoń i po chwili pomógł mi wstać.
-Chodź, idziemy to uczcić.
Zarządził i włożył dłonie do kieszeni, kierując się w stronę wyjścia ze szkoły. Nie odwracał się, jakby oczekiwał, że za nim pójdę. I oczywiście miał racje, bo zbyt długo na niego czekałem. Pobiegłem za nim, spoglądając na jego plecy. To on. To musi być on. Czy coś się teraz zmieni w moim życiu? Pewnie nie. Ale w końcu go poznałem.
Komentarze
Prześlij komentarz