Sekret - rozdział 25
Kolejny dzień w cale nie przyniósł im upragnionego ukojenia. Z samego rana obudziła ich dobijająca się do okna sypialni sowa, a zaraz potem przetransportowali się za pomocą sieci Fiuu do roztrzęsionej, zapłakanej Hermiony, która wynajęła dom razem z Ronem, Ginny i bliźniakami Wesley. Gdy tylko ich zauważyła, dziewczyna wpadła w ramiona swojego najlepszego przyjaciela, który objął ją i w opiekuńczym geście przyciągnął bliżej siebie i zaczął głaskać ją po plecach, chcąc ją uspokoić.
-Co się stało? I gdzie są inni?
Zapytał cicho, uważając na każdy gest i każde słowo, by nie pogarszać stanu Hermiony. Zaprowadził ją na kanapę i usiadł z nią, wciąż trzymając ją w ramionach. Zerkał lekko zestresowany na swojego partnera, który również wyglądał na zmartwionego i zdenerwowanego. Cieszył się, że jego mąż nie jest o niego zazdrosny i nie urządza mu scen za spoufalanie się z ważnymi dla niego kobietami.
-Nie wiem... w sensie... wpadliśmy na trop Grindenwalda i chcieliśmy to sprawdzić i... nagle Ron wpadł w jakąś pułapkę i... on wyglądał okropnie... stracił tyle krwi! Wszyscy są przy jego łóżku ale.. nie wpuszczono mnie... bo nie jestem rodziną...
Powiedziała zachrypniętym głosem, co chwilę wybuchając płaczem, którego nie mogła powstrzymać. Chłopiec, Który Przeżył spojrzał na swojego partnera i zobaczył w jego oczach dokładnie to, o czym sam myślał.
-Hermiono, Ronowi nic nie będzie, w Mungu są świetni medycy. Co to był za trop?
Drążył, odsuwając ją lekko od siebie i patrząc jej w oczy. W tym czasie jego chłopak wstał i sięgnął po papier i pióro, pisząc szybko jakąś notę, którą przekazał sowie.
-My... znaleźliśmy informację, że Grindenwald był ostatnio widziany w Londynie, w dzielnicy Nokturna i... poszliśmy tam to sprawdzić i... dotarliśmy do jakiegoś nawiedzonego domu.
Wyznała, próbując skupić swoje myśli i przecierając zapłakane oczy. Silne dłonie przyjaciela objęły jej twarz i zmusiły, by dziewczyna spojrzała w jego szmaragdowe tęczówki, w których błyszczała teraz pewność i determinacja.
-Znajdziemy go i ukarzemy za to, co zrobił Ronowi.
Obiecał i wstał, spoglądając na swojego ukochanego, który chwycił go za rękę.
-Cho za chwilę tu będzie i z tobą zostanie.
Dodał, kierując się do kominka, którym przybili.
-Harry! Draco!
Usłyszeli roztrzęsiony głos. Gdy spojrzeli na dziewczynę, wpatrywała się w nich zaniepokojonym wzrokiem.
-Uważajcie na siebie.
Poprosiła cicho, na co obaj odpowiedzieli jej uśmiechem i wrócili do siebie.
-Idziemy na wojnę.
Zauważył Harry, podchodząc do szafy i przebierając się w wygodniejsze ciuchy. Zdecydował, że w takiej sytuacji przylegające i rozciągliwe ubrania, które jednocześnie są bardzo wytrzymałe, więc założył czarne spodnie i czarny sweter. Obie części ubioru idealnie przylegały do jego ciała i jednocześnie były wykonane z niezmiernie wytrzymałych materiałów. Kątem oka widział, jak Draco robi to samo. Obaj zdecydowali, że by pokonać tę dwójkę czarodziejów, muszą połączyć techniki magiczne i techniki mugolskie, to też już po chwili ukrywali w swoim stroju wszelkiego rodzaju noże i broń palną. Jako ostatnie schowali swoje różdżki i ubrali czarne cichobiegi, następnie zakładając również czarne, długie do ziemi płaszcze.
-Gotowy?
Zapytał Malfoy, podchodząc do ukochanego i kładąc mu dłonie na ramionach.
-Tak, chociaż bardzo nie chcę tego robić. Dumbledore zawsze się mną zajmował.
Odparł szczerze, patrząc ze smutnym uśmiechem na twarz kochanka, który szybko go przytulił.
-Wiem, Harry. Ale to nie twoja wina, że zdecydował się podążać złą drogą.
Zauważył, wypuszczając go z ramion i znów razem skierowali się do kominka.
-Nokturn?
Spytał okularnik, patrząc na blondyna.
-Nokturn.
Przytaknął i obaj zniknęli w kłębach zielonego dymu.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, już są małżeństwem, szybko, ten ich strój kojarzy mi się z ninja...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka