"Kocham cię" nie zawsze jest zgubne - rewrite - rozdział 7
-Shizuś, pospiesz się, bo ucieknie nam samolot!
Stojący przy taksówce brunet z rozbawieniem ponaglił dźwigającego bagaże ex-barmana, dla którego nie było to żadne obciążenie.
-Zamknij się, pchło.
Warknął, podchodząc do niego i włożył wszystko do bagażnika, wsiadając po chwili na tylne siedzenie obok partnera.
-Izaya, coś ty tam wpakował tak swoją drogą? Twoja walizka jest cięższa niż moja.
Spytał, i warknął jak pies widząc, jak Izaya obejmuje kierowcę i coś do niego mówi. Starał się uspokoić, żeby nie przypierdolić nikomu, więc odwrócił wzrok.
-Same najpotrzebniejsze rzeczy.
Odparł, zajmując swoje miejsce i uśmiechając się szeroko do swojego potworka, który był cholernie zazdrosny, co niezmiernie go bawiło. Kierowca był przerażony, widząc, że wiezie dwóch najniebezpieczniejszych mężczyzn w Ikebukuro jednym samochodem, i niemal nie spowodował wypadku na drodze, nie panując nad drżeniem ciała.
-Przyjaciel załatwił nam extra klasę w samolocie i najlepszy apartament w hotelu.
Oznajmił brunet, chowając telefon do kieszeni i zerkając na wciąż wpatrującego się w okno złotookiego.
-Fajnie.
Mruknął, już wyraźnie uspokojony. Cieszył się na wspólny urlop, ale jednocześnie bał się, że straci nad sobą panowanie, starał się jednak o tym nie myśleć. Izaya doskonale znał jego obawy i zaśmiał się w duchu. Obiecał sobie nie niszczyć ich wakacji i denerwować go jak najmniej, żeby spędzili fajnie czas. Droga na lotnisko nie zajęła im nawet 20 minut, gdy pogrążeni w myślach zabierali swoje bagaże.
-Izaya!
Usłyszeli za plecami i po chwili stał z nimi wysoki mężczyzna po 40-tce. Shizuo zmierzył go podejrzliwym spojrzeniem, ale jego partner wydawał się go znać.
-Miło cię znowu widzieć, Orihara-san. Wybacz moją nieformalność, chciałem, żebyś mnie usłyszał.
Powiedział, zerkając na nich obu przepraszająco.
-Nie szkodzi. Masz nasze bilety?
Zapytał informator, wyciągając dłoń a jego obrączka błysnęła w Słońcu. Po chwili dwa papierki wylądowały w jego dłoni.
-Dzięki. Shizuś, chodźmy, zaraz wylatujemy.
Powiedział radosny, idąc tanecznym krokiem na terminal i ignorując mężczyznę, który został za nimi. Gdy w końcu zajęli swoje miejsca w samolocie, ogarnęło go dziwne zmęczenie, więc położył się na partnerze.
-Mogę się przespać?
Zapytał, układając się wygodniej i znów ziewając. Najwyraźniej kawa i energetyk, które pił rano, przestawały działać. Złote oczy spoczęły na zmęczonej twarzy. Izaya zdecydowanie schudł i zbladł, co wydawało się niemal niemożliwe, a pod jego oczami widniały ciemne cienie.
-Jasne. Nie spałeś od kilku dni, co?
Wiedział, że informator nie spał od co najmniej tygodnia, oddając się pracy, by zapewnić im czas wolny na urlopie.
-Tak, chcę to teraz nadrobić. W moim plecaku jest książka i MP4, gdybyś się nudził.
Zaśmiał się sennie. Chwilę potem, zasnął snem sprawiedliwych.
Komentarze
Prześlij komentarz