Sługa - rozdział 8
Wróciłem do domu czując się już o wiele lżej niż wcześniej. W jakiś sposób byłem szczęśliwy i czułem się lepiej po rozmowie z lekarką. Lekkim krokiem wszedłem do kuchni i pomogłem Mikasie dokończyć kolację, po czym siadłem z nią i z Arminem do stołu i zaczęliśmy jeść.
-Co chciała od ciebie Hanji?
Zapytał mnie chłopak, pomiędzy kęsami potrawki.
-Levi zapisał mnie do niej na terapię.
Wyjaśniłem i opowiedziałem im ogółem całą sytuację. Pokiwali głowami i wymienili spojrzenia, co mnie zastanowiło.
-O co chodzi?
Dopytałem, na co uśmiechnęli się do mnie.
-Levi troszczy się o swoich pracowników. Cieszymy się, że tobą też się zajął.
Uśmiechnąłem się i skończyłem jeść. Długo jeszcze siedzieliśmy i żartowaliśmy, opowiadaliśmy sobie różne historie. Było już dosyć późno, gdy wracałem do swojego pokoju. Gdy wszedłem do środka, zauważyłem siedzącą na łóżku, dobrze znaną mi postać. Zamknąłem drzwi i powoli podszedłem, żeby go nie wystraszyć, gdyby był zamyślony.
-Levi?
Zwróciłem na siebie jego uwagę. Spojrzał na mnie a w ciemności pokoju zauważyłem, że w jego oczach coś błysnęło, ale nie umiałem określić, co takiego. Wstał nagle i podszedł do mnie szybkim krokiem, przyszpilając mnie do ściany i nie odrywając tego głodnego wzroku od mojej twarzy.
-Przepraszam.
Powiedział i nim zdążyłem zapytać, o co chodzi, przyciągnął mnie do siebie i wpił mi się w usta. Byłem tak zaskoczony, że przez chwilę stałem jak kłoda, ale gdy w końcu zorientowałem się, co się dzieje, zacząłem oddawać pocałunek, rozkoszując się miękkością jego warg i objąłem go, przyciągając umięśnione ciało bliżej mnie. Rozłączyliśmy nasze usta dopiero po dłuższej chwili, patrząc sobie w oczy. Popchnął mnie na łóżko i zawisł nade mną, po chwili znów atakując moje usta. Ocierał swoje biodra o moje i czułem, jak cała krew spływa mi do tego jednego punktu. Zarumieniłem się i zasłoniłem twarz, gdy spojrzał na mnie wyczuwając, jak mój penis lekko stwardniał. Z resztą on też był już podniecony, ale nie wstydził się tego tak, jak ja. Chwycił mnie za nadgarstki i odciągnął moje dłonie od twarzy, kładąc je po bokach mojej głowy i uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Znów otarł się o mnie swoimi biodrami i zadrżałem.
-Nie wstydź się. Nie chowaj się.
Zażądał, a jego niski głos wywołał dreszcz wzdłuż mojego kręgosłupa. Wpił się w moje usta i badał językiem ich wnętrze, zahaczając czasem o zęby, jednocześnie ocierając o siebie nasze biodra. Szorstkie materiały tylko ułatwiały mu pobudzanie nas.
-Nie ruszaj się. Patrz na mnie.
Rozkazał, gdy znów oderwał się od moich ust i schylił się, zsuwając ze mnie spodnie i bokserki. Chciałem się ukryć, ale zabronił mi, a nie ważne, w jakiej byliśmy relacji. Jako sługa nie mogę mu się sprzeciwić. Spojrzał mi w twarz, a wiedziałem, że byłem cały czerwony. Znów się nachylił całując mnie i gdy najmniej się tego spodziewałem, chwycił mojego penisa w swoją dłoń. Jego usta stłumiły mój jęk, a jego dłoń pieszcząca mnie doprowadzała do istnego szaleństwa. Nie zaprzestając ruchów jego sprawnych palców, odsunął się ode mnie i obserwował moją twarz. Czuł, że drżę, czuł, że niedługo skończę od jego pieszczot, i postanowił wpatrywać się w moją twarz, gdy osiągnę szczyt. Nie musiał się długo natrudzić. Pociągał mnie, a jego działania dzisiejszej nocy i ten intensywny, głodny wzrok, który we mnie wbijał, działały na mnie bardziej, niż byłbym skłonny się przyznać. Osiągnąłem szczyt ekstazy, patrząc mu prosto w oczy i wypychając biodra w przód. Dopiero po chwili, gdy łapałem oddech zdałem sobie sprawę, że cała jego ręka ubrudzona jest moją spermą a ja w chwili szczytowania wyjęczałem jego imię. Położył się na mnie i ponownie zmusił mnie do oderwania dłoni od mojej twarzy. Spojrzałem na niego zawstydzony.
-Jesteś cholernie seksowny, bachorze.
Powiedział, składając krótki pocałunek na moich ustach. Gdy lekko się poruszył, uświadomiłem sobie, że on wciąż jest twardy.
-Levi....
Szepnąłem. Spojrzał na mnie unosząc lekko brew. Poprawiłem bokserki i spodnie i uklęknąłem przed nim. Zagryzłem wargę, ale on najwyraźniej zrozumiał. Pocałował mnie i popchnął, bym upadł na łóżko, ale sam wstał, wycierając dłoń w ręcznik.
-Nie myśl o tym. Dobranoc.
Powiedział i wyszedł. Ale jak do cholery miałem o tym nie myśleć?!
Komentarze
Prześlij komentarz