Papieros - rozdział 7-2
Obudziłem się nad ranem ze strasznym bólem głowy i mimo, że
miałem jeszcze godzinę, nim budzik zadzwoni, wiedziałem, że już nie zasnę.
Zebrałem się w sobie, żeby w ogóle móc wstać i zażyć dwie tabletki aspiryny,
tylko po to, by poczuć zawroty głowy zaraz po wstaniu.
Co ty mi zrobiłeś?
Wysłałem przerażoną wiadomość. Głowa bardzo mnie bolała i
nie mogłem znieść tego łomotania w czaszce, ale najwyraźniej nie mogłem nic
innego zrobić, niż poczekać, aż w końcu zacznie działać aspiryna. Sięgnąłem po
telefon gdy usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości.
Co masz na myśli?
Zaskoczyło mnie jego pytanie. Więc moje objawy nie są
normalne? Czy to mi się tylko śni?
Łeb mi pęka i kręci mi
się w głowie. Słabo mi.
Wyjaśniłem, czując, jak serce podchodzi mi do gardła. Może
to coś ze mną jest nie tak? Nie rozumiem, co się ze mną dzieje.
O której zaczynasz
lekcje?
Teraz się mnie pyta o szkołę, gdy jestem tak przerażony, że
głowa boli mnie coraz bardziej i chce mi się wymiotować, serio?!
O 8.
Odpisałem nad wyraz spokojnie, zastanawiając się, co też mu
siedzi w głowie.
Możesz być za pół
godziny pod galerią?
Zaskoczył mnie. Chciał się spotkać? Na samo wspomnienie jego
przeszywającego mnie wzroku przechodził mnie dreszcz ekscytacji.
Tak.
Już mi nie odpowiedział. Wiedziałem, że mam do galerii jedynie
10 minut drogi, ale bałem się, że zajmie mi to dłużej, przez mój stan. Wstałem
i ogarnąłem się na tyle szybko, na ile mogłem i wyszedłem z domu z
dwudziestominutowym zapasem czasu. Doczłapałem się do galerii, czując się coraz
gorzej. Ciężko było mi oddychać i czułem, jak moje serce wali w piersi.
Musiałem się zatrzymywać po drodze, ale gdy tylko zobaczyłem główne wejście do
galerii, mój wzrok przykuła jego postać. Gdy tylko mnie zauważył, podbiegł do
mnie i złapał, bo prawie mdlałem. Zaprowadził mnie do swojego samochodu i
wsadził na miejsce pasażera, nachylając się nade mną i uważnie mnie obserwując.
-Wyglądasz na chorego.
Nie mogłem oderwać wzroku od jego hipnotyzujących oczu.
Oblizałem wyschnięte wargi i wyciągnąłem rękę w jego stronę, zastanawiałem się,
czy posmakuje znowu mojej krwi? Uczucie, gdy ją pije, było takie cudowne.
Chciałbym doświadczyć tego jeszcze jeden raz.
-Co ty wyprawiasz?
Z zamyślenia wyrwał mnie jego niski głos, w którym brzmiało
zdziwienie a ja zorientowałem się, że wygiąłem swój nadgarstek i przysunąłem mu
go do ust, co mocno mnie zawstydziło i od razu opuściłem rękę.
-Przepraszam.
Wyszeptałem, opadając na oparcie fotela i czując, jak strasznie
zimno mi się zrobiło. Poczułem chłodną dłoń dotykającą mojego gorącego czoła i
zorientowałem się, że masz gorączkę.
-To nie od picia krwi.
Jego odpowiedź mnie uspokoiła, ale i tak ledwo dotarł do
mnie sens jego słów. Uniosłem powieki, spoglądając na niego i czując jakąś
wewnętrzną potrzebę, żeby mnie przytulił. Jeszcze w życiu tak bardzo nie
chciałem, by ktoś trzymał mnie w swoich ramionach i nie rozumiałem tego, ale
nie obchodziło mnie to na ten moment, nie miałem nawet sił o tym myśleć. Z
trudem odsunąłem się od miękkiego oparcia i wyciągnąłem rękę, chcąc go objąć,
ale nagle jakby coś mocno walnęło mnie w głowę i wszystko się skończyło.
***
Gdy się obudziłem, głowa już mnie nie bolała, ale wciąż
czułem się fatalnie. Mimo to powoli do mojej świadomości docierało to, że leżę
w ciepłej i miękkiej pościeli pachnącej delikatnie płynem do płukania. Z
pewnością nie było to moje łóżko. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po
pomieszczeniu, w którym byłem, ale nie wyglądało znajomo. Pokój był ogromny i
bardzo jasny, ściany były białe a meble białe i jasnoszare a przez wielkie okno
wpadały ciepłe promienie Słońca.
-Obudziłeś się?
W drzwiach stał ten, z którym spotkałem się wcześniej.
Wampir, którego poznałem zaledwie wczoraj, a do którego czułem takie
przyciąganie.
-Gdzie ja jestem?
Wychrypiałem, orientując się, że moje gardło jest niezwykle
suche. Odkaszlnąłem i po chwili trzymałem w ręce szklankę soku a mężczyzna siedział
obok mnie na brzegu łóżka. Wypiłem duszkiem chłodny napój i odłożyłem puste
naczynie na stolik nocny, opadając z powrotem na poduszki i spoglądając na
niego.
-W moim domu. Czujesz się lepiej?
Najwyraźniej obaj mieliśmy do siebie nawzajem sporo pytań.
No cóż, w sumie wczoraj niewiele rozmawialiśmy.
-Tak, chociaż wciąż mi słabo.
-Rozchorowałeś się, ale to na pewno nie od picia krwi.
Mogłeś czuć się trochę słabo lub skołowany, ale nie aż tak.
-Zawsze będę się tak czuć?
-Nie. Ludzie przyzwyczajają się do picia ich krwi i
funkcjonują normalnie.
Skinąłem głową i przeniosłem wzrok na jego blade wargi,
pomiędzy którymi błyszczały śnieżnobiałe krwi, gdy rozchylał je, by coś
powiedzieć.
-Nigdy nie czułem czegoś takiego...
-Czego?
Nawet nie wiedziałem, że wypowiedziałem swoje myśli na głos,
dopóki właściciel domu nie zwrócił mi na to uwagi. Zagryzłem wargę i odwróciłem
wzrok, czując, że zaraz zapadnę się pod ziemię ze wstydu. Poczułem jego długie
palce na mojej twarzy i gdy znów spojrzałem mu w twarz, nachylał się nisko nade
mną, by po chwili złączyć nasze usta w czułym pocałunku.
-Prześpij się. Musisz wyzdrowieć jak najszybciej.
W jego głosie słyszałem nutkę jakiejś troski, albo tylko mi
się wydawało. Zakopałem się bardziej w pościel i jakby za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki zapadłem w bardzo głęboki, spokojny sen.
Komentarze
Prześlij komentarz