Tajemnica - rozdział 13


Młody wilkołak spędził kilka kolejnych dni zamknięty w Pogotowiu Opiekuńczym Dzieci Czarodziejów. Co prawda mógł wychodzić, ale bał się i wolał zostać zamknięty w swoim pokoju, gdzie czuł się chociaż w miarę bezpiecznie. Po kilku dniach w końcu przyszedł do niego Dumbledore, który przysiadł na brzegu jego łóżka, nie mówiąc przez kilka kolejnych minut ani słowa.

-Znalazłem dla ciebie nowy dom. Ale musisz być kompletnie szczery z tą rodziną. Myślę, że ci się tam spodoba. Będziesz z nimi szczery?

Zapytał w końcu, bardzo spokojnym tonem.

-Ja... ja zabiłem swoich rodziców. Powinno się mnie wsadzić do Azkabanu.

Wyszeptał chłopiec, wtulając swoją twarz w poduszkę, próbując ukryć łzy cisnące mu się do oczu.

-Remusie, chory na likantropię nie odpowiada za swoje czyny, gdy jest w postaci wilkołaka. Chodź, twoje rzeczy są już w twoim nowym domu. Złap mnie za rękę, przeniesiemy się tam.

Uczeń Hogwartu wyciągnął swoją dłoń i zacisnął drżące palce na przedramieniu dyrektora, by po kilku sekundach znaleźć się w miejscu, którego kompletnie nie kojarzył. Był to przestronny i jasny salon w kolorach bieli i jasnego drewna, po środku którego znajdowała się kanapa, która wręcz zachęcała, by spędzić na niej długie godziny. Na obrazach powieszonych na ścianach znajdowały się twarze osób, których nie znał a w powietrzu unosił się zapach świeżo pieczonych ciasteczek czekoladowych. Kiedy chłopiec odwrócił się w stronę dyrektora, chcąc się o coś zapytać, zorientował się, że mężczyzna zniknął, zostawiając go kompletnie samego.

-Myślisz, że tak było? Nie sądzę, by był do tego zdolny.

Usłyszał zbliżający się w jego stronę głos. Znajomy głos. Jego żołądek związał się w supeł i czuł, jak oblewa go zimny pot. Bał się i w myślach z całych sił modlił się, by zaszła pomyłka i w cale go tu nie było.

-Nie mam pojęcia. Musimy z nim porozmawiać. Dumbledore był...

Ciemnowłosy chłopak urwał w pół słowa, zauważając stojącą w salonie postać. Na kilka chwil zapanowała niezręczna cisza i wilkołak bardzo pragnął zapaść się pod ziemię na amen, jednak podłoga w salonie w cale nie zamierzała się pod nim rozstąpić i go pochłonąć.

-Remi!

Obaj chłopcy podbiegli do bladego jak ściana chłopaka i porwali go w swoje ramiona, niemal dusząc go w przyjacielskim uścisku. Syriusz posadził roztrzęsionego Gryfona na kanapie i uklęknął przed nim, patrząc na niego zmartwionym wzrokiem. James z kolei usiadł przy swoim przyjacielu i złapał go za przedramię, martwiąc się o niego i niespecjalnie wiedząc, co ma zrobić.

-Dumbledore mówił, że masz nam coś do powiedzenia. Wiemy jedynie, że zabiłeś swoich rodziców i od dziś będziesz mieszkał z nami. Opowiedz nam, co się stało, proszę.

-Nic nie zniszczy naszej przyjaźni. Ale musisz być z nami szczery, Remi. Proszę.

Lupin nie potrafił już dłużej powstrzymywać swoich łez i pozwolił im spływać po jego policzkach. Nie było sensu ukrywać ich przed przyjaciółmi, więc tego nie robił. Czuł obejmujące go ramię Jamesa oraz jak jego dłonie zakrywane są przez nieco większe dłonie Syriusza, którzy próbowali go uspokoić i pokazać mu, że są przy nim i go wspierają.

-Syriuszu, pytałeś się kiedyś, jak powstały moje blizny. Gdy miałem kilka lat, zaatakował mnie wilkołak. Jak się domyślacie, zaraz potem zacząłem chorować na likantropię i sam zostałem wilkołakiem. Dlatego co miesiąc znikałem, usprawiedliwiając się chorobą matki.

Dopiero po kilku minutach był w stanie cokolwiek powiedzieć, ale w końcu mógł to zrobić i postanowił zacząć od samego początku.

-Domyślaliśmy się, ale nie chcieliśmy na ciebie naciskać.

Przyznał Black, wzdychając lekko i ściskając mocniej trzymane w swoich dłoniach palce.

-Niestety, moi rodzice musieli się odzwyczaić od uważania na siebie w czasie pełni, podczas gdy byłem w szkole. W trakcie ostatniej pełni weszli do piwnicy, w której szalałem w wilkołaczej postaci. Nic nie pamiętam. Rano znalazłem ich martwych a cała podłoga zalana była ich krwią...

Głos mu się załamywać i już dłużej nie mógł opowiadać. Poczuł, jak jest przytulany przez swoich przyjaciół i po raz pierwszy od tamtej pamiętnej nocy mógł poczuć się choć trochę bezpieczny.

-To nie twoja wina, Remi. Nie jesteś sam, masz nas. Na zawsze.

Zapewnił go cichy głos Blacka, który w zakrytych szkłami okularów oczach przyjaciela wyczytał tę samą obietnicę.


Komentarze

  1. Hejka,
    ja do ciebie tym razem z małym pytankiem... może nie komentuję, ale czytam... (komórka, ja i komentarz nie idziemy w parze), bo niedawno pojawiły się trzy nowe opowiadania "Lodowy książę", "Mój własny libero" i "My wonderful nightmare", no przyznam że mnie zainteresowały, ale ciekawi mnie bardziej pod którą katygorie się zaliczają... bo jak mówiłam bardziej bym chciała chwilowo się skupić na "drarry", "shizaya" i "otayuri", ale i powoli chcę ruszyć z innymi (bo w końcu trzeba), a przeczytanie prolów niestety nic mi nie dało, aby się zorientować...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty