Zagubiony kociak - rozdział 21
Lekcje rosyjskiego z Jurijem były dość ciekawe i często
pełne śmiechu blondyna, gdy źle wypowiadałem jakieś słowo i brzmiało to dość
ciekawie, bo na pewno nie był to rosyjski. Cieszyłem się, że jest szczęśliwy i
go to bawi. Nie wiem, dlaczego, ale mimo swojego ogromnego potencjału niemal w
ogóle porzucił łyżwiarstwo i oprócz nauki w szkole i pomagania mi z nauką
języka rosyjskiego siedział w swoim pokoju i nie wychodził z niego, jeśli nie
musiał. Dlaczego? Była to dla mnie zagadka, ale twierdził, że tam czuje się
lepiej. Podświadomie czułem jednak, że nie jest to prawda i że za tym kryje się
coś więcej, ale widząc, że Jurij nie chce rozmawiać na ten temat, nie
naciskałem. Do czasu.
Nasze szkoły znajdują się w sąsiednich budynkach i często
odbierałem blondyna ze szkoły, chociaż częściej to on czekał na mnie,
prawdopodobnie biegnąc, żeby zdążyć i być przed bramą, zanim wyjdę z budynku szkolnego.
Nie zwróciłem na to większej uwagi, ale dzisiaj, gdy wyszedłem ze szkoły i
nigdzie go nie widziałem, zaniepokoiłem się. Coś mnie tknęło i ruszyłem w
kierunku jego szkoły, chcąc sprawdzić, czy wszystko w porządku i wyjątkowo go
odebrać. Nie potrafię wyjaśnić tego irracjonalnego uczucia strachu, które wtedy
rosło we mnie z każdym kolejnym krokiem. Moje serce powoli przyspieszało a
żołądek ściskał się w supeł, a ja nie wiedziałem, dlaczego tak się dzieje.
Westchnąłem cicho i poprawiłem torbę na swoim ramieniu, po czym skręciłem za
bramę szkoły i niemal od razu zauważyłem Martina, chłopaka, który chodził razem
z Jurijem do klasy i często widywałem ich, jak razem rozmawiają, gdy Jurij na
mnie czekał, więc podszedłem do niego.
-Hej Martin. Wiesz, gdzie jest Jurij?
Zapytałem, zwracając na siebie jego uwagę. Spojrzał na mnie
zielonymi oczami z jakimś niezrozumieniem w oczach i zmarszczył swoje rude brwi,
a ja czułem, że nie da mi pozytywnej odpowiedzi.
-No jak to? Przecież dzisiaj, jak co 3 tygodnie, poszedł na
kółko teatralne do Domu Kultury.
Zaraz, co on powiedział? Jurij i kółko teatralne? Jurij nie
uczęszcza na takie zajęcia, są one płatne a mama powiedziałaby, gdyby blondyn
faktycznie brał udział w czymś takim. Podziękowałem mu szybko i ruszyłem w
stronę wspomnianego Domu Kultury, licząc na to, że szybko znajdę blondyna.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ciekawe, ale jeśli ukrywa takie coś to nie przewidział że się dowie tym bardziej że odbiera go czasami ze szkoły... a ja w zasadzie to bardziej myślałam, że jest zaczepiasz i nie chce aby to się wydało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia