Sen - rozdział 3
Minęło kilka dni. A może kilkanaście? Harry sam już nie
wiedział, ile czasu minęło, odkąd znalazł się w tym ośrodku. Dni i noce zlewały
mu się w jedno, ale nie tracił nadziei. Mimo, że od tamtej pory nie dostał ani
jednej wiadomości od ukochanego, wierzył w to, że nie był to żart ani żadna
próba, której go poddano i z pewnością jego chłopak mu pomoże. Wierzył w to,
musiał w to wierzyć. Inaczej już nic by mu nie zostało i poddałby się.
Westchnął ciężko, gmerając w talerzu i przyglądając się pieczonemu kurczakowi i
ziemniakom, które miał na talerzu. Chcąc nie chcąc musiał przyznać, że kuchnia
w tym ośrodku była dużo lepsza, niż się spodziewał. Nabrał na widelec trochę
jedzenia i włożył je do ust, gryząc długo i dokładnie, nim to przełknął. Czuł
na sobie wzrok swojego terapeuty, który wciąż mu się przyglądał, ale uparcie go
ignorował.
-Jedz, Harry. Musisz mieć siły... Przygotuj się.
Szepnął mężczyzna tak cicho, że chłopak zastanawiał się, czy
przypadkiem się nie przesłyszał, szczególnie, że mężczyzna w ogóle nie
pokazywał po sobie, jakby cokolwiek powiedział. Ale jego złaknione nadziei
serce chwyciło się tych słów i rozpaczliwie wierzyło w ich prawdziwość, chcąc
wierzyć, że naprawdę się stąd wydostanie. W jakiś sposób zmotywowało go to i na
tyle zajęło jego myśli, że nie zorientował się nawet, kiedy jego talerz był
pusty a jego brzuch przepełniony zbyt dużą ilością jedzenia. Pan Malfoy podszedł
do niego i zabrał talerz ze stołu a czarnowłosy przysiągłby, że widział
delikatny uśmiech malujący się na bladej twarzy szlachcica. Odprowadził swojego
terapeutę wzrokiem i obserwował, jak ciężkie drzwi się zamykają, po chwili znów
zostając kompletnie sam na sam ze swoimi myślami. Wstał z krzesła i podszedł do
okna, przy którym uwielbiał przysiadywać i obserwować ten skrawek świata, który
był widoczny dla jego oczu. Wyciągnął dłoń przez kraty i poczuł na swojej
skórze krople deszczu, który powoli nawadniał okolicę, spowijając ten skrawek
świata, w którym się znajdował. Zaciągnął się przyjemnie pachnącym powietrzem i
westchnął cicho, wracając na łóżko, na które opadł i wlepił pusty, niewidzący
wzrok. Zastanawiał się, co takiego nadchodzi,
że ojciec jego chłopaka postanowił go zmotywować i poinformować o tym,
że faktycznie nadchodzi coś wielkiego. Zamknął oczy i tak, jak zawsze, zaczął
sobie wyobrażać leżącego przy nim i obejmującego go w pasie Dracona, czując
rozdzierającą jego serce tęsknotę. Powoli odpływał do krainy snów, i nawet nie
zorientował się, gdy z kącika jego oka spłynęła pojedyncza, samotna łza,
znacząc ścieżkę na jego skórze i pokazując, jak bardzo bolała śpiącego już
chłopaka sytuacja, w jakiej się znalazł.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ciekawe co nadchodzi że i Lucjusz zachęca Harrego do tego aby nie poddawał się, nabierał sił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia