My wonderful nightmare - rozdział 1
Spojrzałem na znak i upewniłem się, że trafiłem do
odpowiedniego miejsca. Ale tak, na żelaznej tabliczce wyraźnie widniał napis
Uniwersytet Tokijski Hakuchou. Odetchnąłem ciężko i przekroczyłem bramę
uniwersytetu, który ma być moim drugim domem przez następne 5 lat i zacząłem
iść za wszystkimi w stronę auli, odbierając po drodze informator, który
dokładnie opisywał, gdzie co jest i które zajęcia są w której sali. Szybko
odszukałem kierunek o nazwie "Wychowanie fizyczne", na który się
zapisałem. Chcę w przyszłości zostać sportowcem, a gdy już nie będę mógł grać,
chcę uczyć innych, a ten kierunek właśnie to mi umożliwia. Uniwersytet znajduje
się na obrzeżach Tokio i według informatora ma pięć hal sportowych, siedem
budynków uczelnianych, dwie biblioteki i basen olimpijski a poza tym boiska
zewnętrze i zajmuje łączną powierzchnię około 500 metrów kwadratowych. Co
prawda byłem tu na dniu otwartym, ale poza drogą do hali siatkarskiej i jej
wyglądem nie zapamiętałem kompletnie nic. Skierowałem się na aulę i zająłem
miejsce w jednym z ostatnich rzędów, kładąc torbę pod siedzeniem i poprawiając
biały krawat. Mundurek Uniwersytetu Hakuchou składa się z białych spodni lub
spódnicy, białej marynarki, czarnej koszuli, czarnych butów i białego krawata.
Na środek sceny wyszedł chłopak, który, z tego, co pisało w informatorze, był
na kierunku nauk medycznych i był pierwszorocznym z najlepszym wynikiem
uzyskanym na egzaminie wstępnym, więc miał powitać nowych uczniów w murach
uniwersytetu. Westchnąłem, wiedząc, że to będzie niezwykle nudne przemówienie,
ale nie mogłem zająć się niczym innym, poza słuchaniem, bo inaczej będę
skreślony już na samym początku. W ogóle nie słuchałem tego, co mówił,
zastanawiając się, kiedy w końcu skończy i wyłapując czasem jakieś pojedyncze
słowa, których znaczenia w większości nie rozumiałem i zastanawiałem się, ile
można nawijać o czymś tak nudnym. W
końcu skończył i jego miejsce zajął dyrektor, który streścił się w dwóch
zdaniach i pozwolił nam wyjść zapisać się do naszych wybranych klubów. Na moim
kierunku klub sportowy stawał się moją specjalizacją, więc nie musiałem się o
to martwić. Już dawno zapisałem się na specjalistę od siatkówki. Mimo to
zerwałem się z miejsca i pobiegłem do odpowiedniego budynku, gdzie znajdowało
się boisko drużyny siatkarskiej i wszedłem tam jako pierwszy z
pierwszorocznych, słysząc czyjś śmiech, gdy tylko otworzyłem drzwi. Po chwili
przede mną stanął wysoki, umięśniony, brązowowłosy chłopak, który mierzył mnie
rozbawionym spojrzeniem błękitnych oczu.
-Jesteś na naszej specjalizacji?
Zapytał miło, a ja pokiwałem głową, dopiero po chwili łapiąc
się na tym, że powinienem się odezwać.
-Tak jest! Hinata Shoyo, pierwszoroczny, kierunek wychowania
fizycznego ze specjalizacją w dziedzinie siatkówki.
Przedstawiłem się, wywołując u niego ponowny wybuch śmiechu
a do nas podszedł kolejny chłopak, tym razem z białymi, długimi włosami
opadającymi miękko na ramiona i intensywnie zielonych oczach.
-Witaj w drużynie. Jestem Howaitorozu Kaname, kapitan
drużyny. Ten, który się z ciebie naśmiewa, to nasz drużynowy clown i mój
zastępca, Kokkei Midoriya. Reszty dzisiaj nie ma, przyszliśmy tylko sprawdzić,
czy wszystko jest gotowe, byśmy mogli od jutra zacząć treningi, więc poznasz
ich jutro. Mam nadzieję, że wiesz, że trenujemy codziennie po lekcjach.
Pokiwałem głową, bo doskonale o tym wiedziałem. Znałem swój
rozkład treningów na pamięć.
-Idź na razie do domu i wyśpij się, żebyś jutro miał dużo
sił na treningu, Hinata. To polecenie kapitana.
Dodał spokojnie, po czym odszedł, zostawiając nas samych a
ja zaraz potem pożegnałem się szybko i też ruszyłem w drogę powrotną. Czułem
się szczęśliwy. Te pięć lat nie będzie zmarnowane. Zostanę najlepszym
zawodnikiem w Tokio. Taki jest mój cel i to osiągnę. Obiecałem to sobie i
ruszyłem w drogę na stację kolejową, z której miałem pociąg powrotny do domu.
Komentarze
Prześlij komentarz