Papieros - rozdział 8-2
Normalny człowiek byłby zszokowany i trząsłby się ze
strachu, wiedząc, że osoba, która siedzi po przeciwnej stronie stołu jest
wampirem. Najniebezpieczniejszym drapieżnikiem na ziemi, który może zabić mnie
dla swojej zabawy. Ale ja nie czułem strachu. Czułem fascynację i przyciąganie
do niego, ale nie czułem strachu. Dziwne? Może, ale kiedy ja byłem niby
normalny?
-Więc... długo jesteś wampirem?
Zapytałem, konsumując swoje niezwykle zdrowe śniadanie, na
które składało się kakao i kanapki z serem i pomidorem. Mężczyzna siedzący
naprzeciwko mnie zaśmiał się cicho, pijąc swoją kawę.
-Od 215 lat.
Aż zagwizdałem, słysząc to. Wiedząc, że został zmieniony w
wieku 23 lat... 215 + 23 daje 238. 2020 - 238 daje...
-Więc urodziłeś się w 1782 roku?
-Zgadza się.
-Dlaczego się ciebie nie boję?
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem i odłożył kubek wypełniony
ciemnym napojem, a jedna z jego brwi powędrowała w górę.
-Nie boisz się mnie?
Powtórzył za mną, jakby chciał się upewnić, w tym co mówię,
a ja przytaknąłem.
-Więc co czujesz, na przykład teraz, gdy siedzimy przy
jednym stole?
Widziałem, że szczerze go to ciekawiło i był tym żywo
zainteresowany. Przygryzłem wargę i zastanowiłem się przez chwilę, co mu
odpowiedzieć.
-Coś przyciąga mnie do ciebie. Intrygujesz mnie. Chcę być blisko ciebie, czuję się bezpiecznie. No
i...
-No i?
Zawahałem się. To, co jeszcze siedziało mi w głowie nie było normalne. Pewnie nawet on to
stwierdzi. Ale cóż... skoro już zacząłem.
-Chcę ci ciągle dawać się gryźć.
Dokończyłem w końcu, widząc szok na jego twarzy.
-Nie boli cię to?
Pokręciłem przecząco głową, przełykając trochę kakao.
-Na początku faktycznie bolało. Ale potem było to... nawet
nie potrafię tego opisać. Nigdy czegoś takiego nie czułem.
Siedział przez chwilę, po czym wstał i podszedł do mnie i
odgarnął mi włosy z twarzy. Wiedziałem, że intensywnie o czymś myśli, ale nie
byłem w stanie odgadnąć o czym.
-Więc chcesz, żebym się napił twojej krwi?
Potwierdziłem skinieniem głowy, zastanawiając się, do czego
dąży. Uklęknął przede mną i chwycił mnie za nadgarstek, po czym przejechał
nosem po skórze mojego przedramienia, a mnie przeszedł elektryzujący dreszcz.
-Zrób to.
Ponagliłem go, czując rosnącą ekscytację i dziwnego rodzaju
podniecenie. Spojrzał na mnie jeszcze raz uważnie i widziałem, jak coś zabłysło
w jego oczach, a po chwili jego kły przebiły moją skórę. Jęknąłem, czując
początkowy ból, który minął w mgnieniu oka i zastąpiła je ogarniająca mnie
przyjemność, która odbierała mi zmysły. Czułem, jakby wszystko przestało
istnieć. Gdy wróciłem do świadomości zorientowałem się, że opieram się o
krzesło i spod na wpół przymkniętych powiek wpatrywałem się we wciąż klęczącego
przede mną chłopaka, który zabandażował mi już rękę i obserwował mnie uważnie.
Uśmiechnąłem się i nim zdążyłem zorientować się, co robię, nachyliłem się i
pocałowałem go. Z zawstydzeniem odwróciłem wzrok.
-Przepraszam.
Szepnąłem, ale jego dłoń przyciągnęła mnie za kark do niego
i tym razem to on mnie pocałował.
-Nie przepraszaj.
Odpowiedział i wrócił na swoje miejsce, nie spuszczając ze
mnie uważnego wzroku. Westchnąłem i skończyłem szybko swoje śniadanie, zastanawiając
się nad tym wszystkim. Spojrzałem na niego i widziałem, że jest zamyślony, a ja
chciałem wiedzieć, o co chodzi.
-Czy to nie jest normalne?
Zapytałem, zwracając na siebie jego uwagę. Uśmiechnął się
ciepło i pokręcił głową.
-Wszystko ci wyjaśnię, ale nie dzisiaj, dobrze? Cieszę się,
że już dobrze się czujesz. Zawiozę cię za chwilę do ciebie do domu, muszę
dzisiaj wyjechać służbowo na kilka dni. Spotkamy się, gdy wrócę.
Zarządził, wstając i sprzątając ze stołu. Zastanawiało mnie
tylko, dlaczego poczułem taki smutek na wieść, że nie zobaczę go przez kilka
dni.
Komentarze
Prześlij komentarz