Opiekun - rozdział 37



Kroiłem właśnie pomidora w kostkę i zerkałem na siedzącego na ławce w ogródku Erena, który wystawiał twarz do Słońca. Ledwie wczoraj tu przyjechaliśmy, ale ławeczka w ogrodzie stała się jego ulubionym miejscem i spędzał tam prawie cały czas. Poza tym, miałem wrażenie, że on nie żyje. Robił wszystko automatycznie, jakby nie był już sobą, a mimo to w nocy przyłapałem go na płakaniu w łazience. Westchnąłem cicho i wrzuciłem pokrojony owoc do miski, zastanawiając się, jak mogę mu pomóc. Pokroiłem jeszcze cebulę, pieczarki i bakłażan i zastanowiłem się, co było następne. Zrobiłem mieszankę oleju roślinnego i soli, po czym zanurzyłem w niej bakłażan i ułożyłem go na blasze do pieczenia, wstawiając do piekarnika. Pamiętam, że Isobell uwielbiała to danie, ale chyba trochę zapomniałem, jak się je robi. Nastawiłem kaszę, by się ugotowała i na patelnię wrzuciłem olej, cebulę i pieczarki, nie włączając pod nimi na razie ognia. Spojrzałem znów za okno i zobaczyłem, że Eren wstał ze swojej ławki i klęczał kawałek dalej na trawie, wyraźnie się czemuś przypatrując. Wiedząc, że kasza potrzebuje jeszcze chwili, by się ugotować, wyszedłem do ogrodu, podchodząc do niego i zastanawiając się, co też znalazł w trawie. Położyłem mu dłoń na ramieniu a jego piękne oczy spojrzały na mnie z jakimś błyskiem i poczułem przypływ nadziei. Wyciągnął do mnie rękę, w której trzymał mały, biały, bardzo wątły kwiat. Z zaskoczeniem zorientowałem się, że to rumianek.

-Ładnie pachnie. Może założymy ogródek?

Ulżyło mi, słysząc, jak wypowiada pełne zdanie a nie odpowiada półsłówkami, jak to miał w zwyczaju przez ostatnie dwa dni.

-Oczywiście, jeśli chcesz. Jutro pójdziemy na targ kupić nasiona i ziemię.

Widziałem, jak jakaś imitacja tego szczęścia, które zawsze u niego widziałem, zamajaczyła na jego twarzy i pocałowałem go w usta.

-Niedługo będzie obiad.

Dodałem, wstając i kierując się do kuchni i o dziwo Eren podążył za mną, po czym zajął się nakrywaniem do stołu. Cieszyłem się, bo najwyraźniej otrząsnął się z szoku i powoli wracał do siebie, chociaż byłem świadom, że przed nami wciąż długa droga. Myśląc o tym wsypałem ugotowaną już kaszę na patelnię, zalałem wszystko wodą i postawiłem na ogniu, zastanawiając się, czy mu zasmakuje. Chwyciłem miseczkę ze śmietaną, którą wcześniej przelałem i doprawiłem ją i przypomniałem sobie, by dodać pomidory do bakłażana, więc szybko to zrobiłem i wlałem śmietanowy sos na patelnię.

-Ładnie pachnie. Co to będzie?

Eren podszedł i przytulił mnie od tyłu, kładąc podbródek na moim ramieniu i uśmiechając się.

-Kaszotto z bakłażanem.

Pokiwał głową i pocałował mnie w policzek, po czym trącił mnie nosem w tym samym miejscu a ja pogładziłem go po głowie, na co uśmiechnął się jeszcze szerzej. Cieszę się, że już mu lepiej.

Komentarze

Popularne posty