Mój własny libero - rozdział 3



Stałem wraz z Sugawarą i Daichim na boisku i dosłownie opadła mi szczęka, którą niemal musiałem zbierać z podłogi, patrząc na stojących przed nami trzecioklasistów.

-C..co?

Zapytałem głupio, widząc kątem oka, że moi przyjaciele z klasy są w dokładnie takim samym szoku, jak ja, i nie są w stanie wydusić z siebie ani słowa.

-Tak, jak powiedzieliśmy, odchodzimy z drużyny. To nie ma już sensu. Karasuno upadło już dawno. Mieliśmy nadzieję na odbudowanie go, ale to niemożliwe. Zostaniecie razem z pierwszakami. Ale my nie mamy już serca, by dalej grać w siatkówkę, gdy nie mamy najmniejszych szans. Daichi zostaje nowym kapitanem a Sugawara jego zastępcą. Tak zdecydowaliśmy razem z trenerem. Przykro nam.

A jednak nie przesłyszałem się. To działo się na prawdę i miałem wrażenie, że osuwa nam się grunt spod nóg, bo niby jak mamy sobie bez nich poradzić na boisku?

-Ale... rok szkolny dopiero się zaczął...

Suga odzyskał w końcu głos i próbował jakoś przekonać ich do zmiany zdania, ale po ich twarzach wiedziałem już, że to nic nie da.

-Dokładnie. I tak nie mamy szans na stypendium sportowe. Skupimy się na nauce do egzaminów końcowych, a wy będziecie mieli czas, żeby przed ewentualnym uczestnictwem w zawodach wkręcić się w wasze nowe role i przećwiczyć nowy skład.

Odezwał się dotychczasowy zastępca kapitana drużyny a ja patrzyłem na grupkę trzecioklasistów z niedowierzaniem. Odejście trzecioklasistów zaraz na początku roku szkolnego to ogromny szok. Nie sądziłem, że do tego dojdzie wcześniej, niż na wiosnę.

-Rozumiemy. Damy z siebie wszystko.

Westchnął Daichi, odbierając opaskę kapitana i zakładając ją na ramię, a do nas podeszła stojąca do tej pory z boku Kiyoko ze swoim nieodłącznym notatnikiem w ręce.

-Chodźcie ze mną. Zorganizujemy wasze odejście z drużyny.

Powiedziała, odgarniając opadający jej na twarz kosmyk włosów za ucho i posłała nam niepewne spojrzenie, po czym odeszła wraz z nimi a ja spojrzałem po swoich kolegach, którzy nagle ze zwykłego atakującego i wystawiającego stali się kapitanem i zastępcą kapitana męskiej drużyny siatkówki liceum Karasuno. Widziałem ich szok i zagubienie na twarzach, więc uśmiechnąłem się i objąłem ich.

-Brawo, chłopaki! Dajcie z siebie wszystko, a my damy sobie radę pod waszym przywództwem.

Widziałem, jak na ich twarze wpływają niepewne uśmiechy i znacznie się rozluźnili.

-Dzięki, Asahi. Zaraz ogłosimy to drużynie.

Zarządził Daichi, przeczesując włosy palcami i zerknął na boisko, na którym reszta członków drużyny ćwiczyła już serwy i odbiory.

Komentarze

Popularne posty