Lodowy książę - rozdział 1
W środku nocy nastolatka obudził jakiś dziwny dźwięk. Dosyć
cichy, ale mimo wszystko na tyle głośny, by wzbudzić jego niepokój. Otworzył
oczy i chciał rozejrzeć się po pokoju, ale wtedy poczuł, jak ktoś zaciska palce
na jego szyi i obejmuje go w pasie, unieruchamiając mu ręce.
-Tylko się rusz a się zabiję.
Usłyszał ostry szept a ciepły oddech owiał jego kark. Mimo
strachu, który mimowolnie go ogarnął, w myślach planował już, jak się obroni i
ucieknie swojemu oprawcy. Jednak najpierw spróbuje dowiedzieć się, kim jest i
po co tu jest.
-Udusisz mnie?
Zapytał równie cicho, co zabrzmiało głupio, ale miało swój
cel. Był świadom, że nikt nie byłby na tyle głupi, by wejść do zamku
nieprzygotowanym i mając zarówno do obrony jak i do ataku jedynie swoje ciało.
Szyderczy śmiech poniósł się po jego sypialni, odbijając się echem w jego
uszach.
-Nie. Wysadzę.
Odpowiedział jego oprawca. Skupił się na głosie. Z pewnością
należał do mężczyzny. Albo raczej chłopaka, bo mimo wszystko głos brzmiał dość
młodo. Był oschły i ostry, ale mimo to dość przyjemny dla ucha. Więc jego
oprawcą prawdopodobnie jest jakiś młody mężczyzna.
-Masz jakąś indywidualność związaną z ogniem?
Dopytywał, zauważając już, że tajemnicza postać nie uważa go
za przeciwnika. Najwyraźniej atakujący nie zdawał sobie sprawy z tego, że on
również posiadał pewną indywidualność.
-Jestem Królem Zabójczych Eksplozji.
Słysząc to chłopak wywrócił oczami i westchnął cicho.
Kolejny samozwańczy "król". Ludzie tak bardzo pragną tego tytułu a on
zastanawia się, dlaczego niby tak jest, w końcu to nic szczególnego. Poruszył
się niespokojnie, niby próbując poluźnić uścisk i zorientował się, że jego
oprawca i potencjalny morderca jest silny i umięśniony, a jego siłę szczególnie
poczuł, gdy ten zacisnął mocniej dłonie na jego skórze, aż syknął z bólu.
-Uspokój się bo będzie bolało, książę.
Syknął mu do ucha chłopak, ale pozostawała jeszcze jedna
kwestia do wyjaśnienia.
-Dlaczego chcesz mnie zabić?
Jeśli faktycznie jest to zamach na jego życie i ma umrzeć,
to chce się chociaż tego dowiedzieć, zanim jego żywot dobiegnie końca. Nie
przypominał sobie, by on sam miał jakiś wrogów, chociaż kto wie, z kim zadarł
jego ojciec.
-Nie chcę. Przydasz mi się do czegoś innego.
-Więc po co się tu włamałeś?
-Czy to nie oczywiste? Chcę was okraść a ty powiesz mi
grzecznie, gdzie co jest.
Shoto ledwo powstrzymał się, żeby nie prychnąć, słysząc to.
Ten idiota naprawdę myśli, że on mu od tak powie, gdzie znajdują się wszelkie
bogactwa jego rodziny? Może jeszcze transport i nową tożsamość ma mu załatwić?
-Jak się tu dostałeś?
Zapytał, ale odpowiedział mu jedynie śmiech. Miał dość tej
sytuacji i robienia z siebie zakładnika, który nic nie może zrobić, wy uwolnić
się z uścisku oprawcy. Ze spokojem zaczął zamrażać powoli i uważnie leżące za
nim ciało, jednocześnie uważając, by zostawić sobie otwartą furtkę i móc się
wyrwać z żelaznego uścisku.
-Hej, co się dzieje?!
Złodziej zaczął szaleć ale było już za późno. Większość jego
ciała pokrył lód a Todoroki stanął nad nim, nie zaszczycając go nawet
spojrzeniem podczas gdy rozmasowywał sobie ramię i podszedł do drzwi, przy
których zainstalowany był alarm. Nie miał zamiaru patrzeć na kogoś, kto go
zignorował. Miał dość ludzi, którzy go niedoceniali. Nie uniósł wzroku nawet
wtedy, gdy ochroniarze wynosili zamrożonego niemal w całości oprawcę z jego
sypialni i po chwili wrócił do spania, postanawiając więcej nie zaprzątać sobie
tym głowy.
Komentarze
Prześlij komentarz