Wróciłeś - rozdział 11



-Pchło, przestań robić z siebie ofiarę, nic takiego ci nie zrobiłem!

Blondyn prychnął, rozkładając się wygodniej na kanapie w salonie Kishintaniego i odchylając głowę w tył, próbując się uspokoić. Ta cholerna wesz znów go doprowadziła do szewskiej pasji i ganiali się po całym Ikebukuro, aż w końcu wylądowali u lekarza podziemia i jego partnerki.

-Shizzy, nie jestem taki, jak ty, mnie boli więcej rzeczy~.

Wyśpiewał informator, pozwalając przyjacielowi zająć się raną na jego torsie, która była w sumie jedynie otarciem, ale lekarz był bardzo dokładny i chciał wszystko sprawdzić. Czuł na sobie wzrok złotych oczu, które uważnie go obserwowały i był pewien, że w sercu jego partnera rosła zazdrość.

-Shinra, nie przymilaj się tak!

Warknął ochroniarz, zakładając nogę na nogę i ściągając na siebie spojrzenia całej obecnej w pokoju trójki. Czterooki poprawił swoje okulary i spojrzał z zakłopotaniem na swoich przyjaciół.

-Shizuo, Izaya ma tu płytką ranę, muszę ją oczyścić by nie wdało się zakażenie.

Wyjaśnił, wyrzucając przesiąknięty krwią wacik i sięgając po kolejny, jednak mimowolnie zadrżał, słysząc prychnięcie dochodzące z kanapy.

-Tej wszy i tak nic nie zabije a nie musisz go tak macać.

Po pokoju poniósł się śmiech Orihary, który do tej pory siedział wyjątkowo grzecznie i sprawił, że właściciele mieszkania nie bardzo wiedzieli, o co w tym wszystkim chodzi.

-Shizuś, czyżbyś był zazdrosny~?

Zapytał, podchodząc do kanapy i zawisnął nad swoim chłopakiem, patrząc mu z bardzo bliskiej odległości w oczy.

-A jeśli tak, to co?

-O co ty chcesz być zazdrosny, Shizuś? Shinra tylko mnie leczy, a ja jestem cały twój~!

Informator zaśmiał się, czując silną dłoń na swoim karku i po chwili został przyciągnięty do brutalnego pocałunku, który trwał dłuższą chwilę aż w końcu odsunęli się od siebie i spojrzeli po domownikach. Dym Celty wypełniał całą przestrzeń pod sufitem, co wyrażało jej zaskoczenie lepiej niż Merci, a Shinra otwierał i zamykał usta jak ryba, kompletnie nic nie mówiąc.

-T..to wy... w-wy... ale....j-jak..?

Zaczął się jąkać, najwyraźniej nie bardzo wiedząc, jak ubrać to w słowa a Izaya zajął z powrotem swoje miejsce na krześle i z asymetrycznym uśmiechem wyciągnął przed siebie lewą dłoń.

-Naprawdę nie zauważyłeś pierścionka na mojej dłoni?

Zapytał, śmiejąc się i domagając dalszej opieki medycznej.

Komentarze

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, niezłe przedstawienie aby pokazać że są razem... ale w mieście to pewnie sensacje wywołają...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty