My wonderful nightmare - rozdział 2
-Hinata, poćwicz dzisiaj razem z Tomoe tempo zerowe!
Usłyszałem głos kapitana i odwróciłem się w jego kierunku.
Obok niego stał nieco niższy od niego chłopak z czarnymi i przenikającymi mnie
dogłębnie oczami i zielonymi niczym wiosenna trawa włosami opadającymi mu lekko
na oczy. Z tego, co się zorientowałem, jest najlepszym rozgrywającym w naszej
drużynie.
-Trener Ukai twierdził, że tempa zerowego mogę używać tylko
z Kageyamą. Nie powinniśmy poćwiczyć pierwszego tempa?
Nie powiem, że bardzo mnie zaskoczyli. W końcu od kilku
tygodni nie grałem w tempie zerowym, bo nikt nie był w stanie dotrzymać mi w
tym kroku. Całe szczęście w Karasuno podszkoliłem się w pozostałych trzech
tempach i nie miałem problemu z dostosowaniem się.
-Również umiem grać w tempie zerowym. Byłoby dobrze,
gdybyśmy to dograli. Jesteś naszym najszybszym atakującym, jeśli uda nam się
dograć tempo zerowe, może wejdziesz do pierwszego składu.
Tomoe przeczesał palcami swoje włosy i podał mi trzymaną w
ręce piłkę a ja uśmiechnąłem się do niego szeroko. Nareszcie! W końcu będę miał
szansę pograć tak, jak lubię. Pobiegłem na koniec boiska i poczekałem, aż
rozgrywający trzecioklasista ustawi się na swojej pozycji i podałem mu piłkę,
od razu zrywając się do biegu i wyskoczyłem przy siatce jeszcze zanim jego
palce zetknęły się z szorstką fakturą piłki. Podał mi ją i... ledwo musnąłem ją
palcami. Poleciała za bardzo w bok i nie byłem w stanie jej przebić. Czując
się, jak na jednym z meczy Karasuno, podbiłem ją nogą i zaskoczyło mnie, gdy
nikt jej nie przebił przez siatkę, mimo odpowiedniej wysokości. Chyba na moment
odpłynąłem, bo zapomniałem, że na boisku jesteśmy tylko my dwaj.
-Jeszcze raz.
Oznajmiłem, zabierając jedną z piłek i pobiegłem na swoją
wcześniejszą pozycję, by podać piłkę do rozgrywającego. Podbieg, wyskok i.... było lepiej, ale znów
nie udało się odbić piłki. Syknąłem zły sam na siebie i zastanawiałem się, co
mogę zrobić, żeby jednak w końcu się udało.
-Robisz za długie wystawy, jeśli mamy grać w tempie zerowym
twoja wystawa musi być dokładna. Inaczej nie dam rady jej odbić.
Powiedziałem z wielkim uśmiechem do rozgrywającego, który
pokazał mi, bym do niego podszedł a potem poczochrał mnie po głowie uśmiechając
się lekko.
-Spokojnie. Gramy razem dopiero trzy tygodnie, a już
opanowaliśmy trzy tempa. Tempo zerowe jest najtrudniejsze a ja nie jestem
przyzwyczajony do tak przerażająco perfekcyjnych wystaw. Będziemy musieli dużo
ćwiczyć, by to dograć, ale kiedyś nam się uda.
Czułem się szczęśliwy, słysząc to. Bardzo chciałbym móc znów
użyć super-szybkiego ataku w trakcie meczu, chociaż bez Kageyamy nigdy nie
będzie to samo.
-Może opowiedz mi coś o twojej grze z twoim poprzednim
rozgrywającym?
Zaproponował, kierując się pod ścianę, gdzie stały nasze
bidony. Podążyłem za nim i za moment siedziałem przed nim po turecku.
-Co mam ci opowiedzieć?
-Wszystko. Na przykład jak się poznaliście. Zacznijmy od
tego.
Pokiwałem głową i zamyśliłem się, wracając pamięcią do tego
dnia. Doskonale go pamiętałem.
-Poznałem go w trzeciej klasie gimnazjum na turnieju
siatkarskim. To był mój pierwszy oficjalny mecz i przegrałem z kretesem z jego
drużyną. Byłem zły, ale podziwiałem go. Król boiska. Obiecałem sobie, że stanę
się lepszy i więcej z nim nie przegram. Ale okazało się, że obaj dołączyliśmy
do Karasuno i wpadliśmy na siebie w drodze do drużyny siatkarskiej, do której
obaj złożyliśmy podania. Ale Daichi nas
wyrzucił i powiedział, że przyjmie nas tylko, jeśli się dogadamy i wygramy mecz
przeciwko dwóm innym pierwszoklasistą. Więc zaczęliśmy razem trenować, ale
wciąż często się kłóciliśmy.
-Chyba nie mieliście zbyt dobrej relacji?
-Haha, na początku nie. Ale szybko się zaprzyjaźniliśmy.
Nasz super-szybki duet rozwijał się bardzo szybko, tak twierdził Suga, a mój
przyjaciel z Nekomy określił nas "przerażającymi potworami". Razem
się rozwijaliśmy, mimo, że ciągle się od czasu do czasu kłóciliśmy. Ale granie
z nim było dobrą zabawą.
-Jak wystawiał ci piłki?
-Najpierw był to zwykły super-szybki atak, więc po prostu
biegłem, skakałem, zamykając oczy a on wystawiał mi piłkę idealnie pod rękę. Po
prostu skakałem, robiłem wzium i piłka robiła bach po przeciwnej stronie
boiska! Potem zaczęliśmy ćwiczyć indywidualnie i nauczyłem się pierwszego,
drugiego i trzeciego tempa i uczyłem się grać z innymi rozgrywającymi niż
Kageyama. Wykonanie z nimi szybkiego ataku było niemożliwe, ale inne wychodziły
super, jak bum bum baach! Kageyama też sam ćwiczył w tym czasie i okazało się,
że może zrobić zium i piłka się zatrzyma i będę mógł ją posłać tam, gdzie chcę!
Szło nam to topornie, ale w końcu udało nam się to zrobić w super-szybkim
tempie i to było woah! A potem dalej trenowaliśmy różne rzeczy i było super!
Uwielbiałem jak piłka robiła zium, dotykała mojej ręki i robiła fruu a potem
bach i bam bam!
Opowiadałem, żywo gestykulując, widząc coraz większe
rozbawienie na twarzy mojego rozmówcy, który poczochrał mnie po głowie gdy
skończyłem, śmiejąc się w głos.
-Widać, że go lubiłeś. On rozumiał te twoje
"wzium", "bach" i "bam", gdy do niego mówiłeś?
Zaskoczył mnie. Rozumieć? A co tu jest do nie-rozumienia?
-Ha? No oczywiście, że mnie rozumiał. A co?
No jak można tego nie rozumieć? Przecież to najprostszy opis
naszej gry! Chłopak znów się roześmiał i wstał, podając do mnie rękę, więc ją
przyjąłem i poszedłem z nim na boisko, dalej potrenować.
Komentarze
Prześlij komentarz