Lodowy książę - rozdział 2
Młody książę szybko zapomniał o sytuacji, która wydarzyła
się kilka nocy temu i bez żadnych przeszkód wrócił do swojego normalnego trybu
życia, co polegało w dużej mierze na unikaniu swojego ojca na wszelkie możliwe
sposoby. Tym bardziej nie ucieszył go fakt, że król kazał mu przyjść na
rozmowę, jednak nie mógł mu się sprzeciwić. Modląc się, by mógł jak najszybciej
wrócić do swoich własnych spraw, wszedł do sali tronowej, gdzie jego ojciec,
jak zwykle, siedział na ogromnym tronie. Przystanął w odległości kilku kroków
od niego i z zaskoczeniem zauważył jakiegoś chłopaka, który stał niedaleko
tronu. Chłopak ten miał rozczochrane, jasne blond włosy i patrzył spod
zmarszczonych brwi czerwonymi oczami na jego osobę, co jednak nie obchodziło go
na tyle, by bardziej zainteresować się jego osobą.
-Chciałeś mnie widzieć?
Zapytał znudzony, nie mając w cale ochoty na tę rozmowę a
doskonale wiedział, że jeśli on nie odezwie się jako pierwszy, będą tu sterczeć
do kolacji.
-Tak, Shoto. Ten młodzieniec, którego widzisz obok mnie, to
złodziej, który włamał się do twoich komnat kilka dni temu.
Czerwono-białowłosy nastolatek spojrzał raz jeszcze uważniej
na patrzącego z nieukrywaną wściekłością chłopaka, który chyba był mniej więcej
w jego wieku i faktycznie zauważył na jego szyi ślady po odmrożeniach, które
znikną dopiero za jakiś czas.
-Rozumiem. Dlaczego więc mnie wezwałeś?
Mimo, że rozważał różne opcje, nie widział powodu, dla
którego jego ojciec miałby ich ze sobą zapoznać, a ta niewiedza tym bardziej go
irytowała.
-Ten chłopak posiada niezwykłą indywidualność i wielkiego
ducha walki. Ponieważ w królestwie jest coraz bardziej niebezpiecznie, zostanie
on twoim prywatnym ochroniarzem i sługą.
Szok to niezbyt dokładny opis emocji, które właśnie czuł
Todoroki. Westchnął cicho i skrzyżował ręce na piersi, spoglądając na swojego
ojca z powątpiewaniem.
-Chyba udowodniłem, że sam potrafię o siebie zadbać.
-Nie przeczę, masz wielką moc, ale tak czy inaczej, ten
chłopak należy teraz do ciebie i nie masz tu prawa sprzeciwu.
Tego najbardziej nienawidził w swoim królu, ale nie
zamierzał pokazywać mu swojej złości i dawać mu tej satysfakcji. Westchnął
cicho i zmierzył blondyna nieprzychylnym spojrzeniem, po czym skinął na niego
dłonią i odwrócił się na pięcie, wychodząc z pomieszczenia i kierując się do
swoich komnat, gdzie zajmował się nauką, zanim jeden z służących mu
przeszkodził. Przez całą drogę słyszał za sobą odgłos kroków przydzielonego mu
nastolatka. Gdy tylko drzwi jego prywatnej biblioteki się za nimi zamknęły,
odwrócił się przodem do chłopaka i zmierzył uważnym spojrzeniem od stóp do
głów. Ojciec zapewne kazał mu wbić się w ten frak i było widać, że złodziejowi
jest cholernie niewygodnie.
-Żeby było jasne, nie ufam ci. Rób, co chcesz, ale jeśli
zasłużysz, zabiję cię.
Rzucił sucho i usiadł na swoim miejscu, słysząc prychnięcie
ze strony swojego nowego podwładnego. Część jego świadomości zarejestrowała, że
chłopak również zajął miejsce przy ogromnym stole, ale nie zwrócił na to uwagi,
wracając do wcześniej przerwanej lektury.
Komentarze
Prześlij komentarz