Papieros - rozdział 11-2
Obudziłem się, czując, jak pieką mnie oczy. Podniosłem się
do siadu i zorientowałem się, że obudziłem się w tym samym łóżku, co
poprzednio. Rozejrzałem się za Damianem i po chwili zauważyłem, jak wchodzi do
pokoju, jakbym go przywołał myślami. Usiadł na brzegu łóżka i spojrzał na mnie
ze zmartwionym wyrazem twarzy, biorąc moją dłoń w swoje.
-Jak się czujesz?
Zapytał, patrząc mi prosto w oczy. Widziałem, że jego
tęczówki były o wiele ciemniejsze niż ostatnio.
-Twoje oczy...
Szepnąłem, wyciągając rękę i dotykając palcami jego
policzka, jakbym w ten sposób miał je lepiej widzieć.
-Wybacz. To z głodu.
Powiedział z lekkim uśmiechem, całując mnie w wewnętrzną
część dłoni.
-Powinieneś się napić.
Zabrałem od niego rękę i odsunąłem swoją koszulkę,
odsłaniając szyję i obojczyk. Westchnął i pocałował mnie w czoło, jakbym był
dla nim kimś ważnym.
-Na razie musisz się pozbierać.
Zaoponował, ale ja nie chciałem tego słuchać. Muszę oderwać
moje myśli od... od tego tematu. Przysunąłem się do niego i wdrapałem mu się na
kolana, biorąc jego twarz w dłonie.
-Zrób to.
Widziałem, że się waha, chociaż nie wiedziałem, dlaczego.
Przecież jesteśmy sobie obcy, nie powinien się nawet nad tym zastanawiać.
Oblizał wargi i zjechał wzrokiem na moją szyję. Objął mnie ramionami i
przyciągnął mnie do siebie ciasno, gładząc dłonią moje plecy. Spojrzał mi
jeszcze raz w oczy, jakby szukając potwierdzenia, że może to zrobić, a gdy je
znalazł pochylił się i... poczułem, jak zatapia zęby w mojej tętnicy. Ulga i
przyjemność, jaką czułem, była tym, czego na ten moment potrzebowałem. Dałem
się porwać temu uczuciu i ocknąłem się dopiero po dłuższej chwili w objęciach
Damiana, który pocałował mnie czule w usta.
-Dziękuję.
Wyszeptał. Spojrzałem na niego i widziałem, jak jego oczy
wróciły do normalnej, jaśniejszej barwy. Westchnąłem i objąłem go za szyję,
przytulając się do niego.
-Potrzebowałem tego.
Jego dłonie zaczęły głaskać moje plecy a ja wtuliłem się w
niego mocniej, próbując powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu.
-Jestem pewien, że twoja siostra obserwuje cię i chciałaby,
żebyś był szczęśliwy.
Usłyszałem jego szept, na co aż odsunąłem się od niego i
spojrzałem mu w twarz.
-Wierzysz w duszę?
Może to pytanie było głupie, ale nie chciałem zostawać w
ciszy. Chciałem, żeby coś się działo. Coś robić. Cokolwiek. Byleby nie to
uczucie bezsilności.
-Oczywiście. Moja jest przeklęta.
Rozbroiła mnie jego szczerość. Nachyliłem się i wpiłem w
jego usta, całując go czuło i namiętnie. Musiałem zagłuszyć to uczucie
rozpaczy, nim kompletnie oszaleję. Jakkolwiek.
-Kochaj się ze mną.
Poprosiłem, a jego spojrzenie przeszyło mnie badawczo.
-Jesteś pewien, że tego chcesz?
Jego długie palce odgarnęły moje przydługie już włosy z
twarzy i pocałował mnie w policzek.
-Chcę, żebyś mnie wziął. I zrobił to brutalnie. Zrań mnie,
mocno.
Komentarze
Prześlij komentarz