Czat - rozdział 4



-Ka...kageyama...

Sapnąłem, gdy pociągnął mnie za rękę do łazienki, w której po chwili zamknął za nami drzwi na klucz i przyszpilił mnie do ściany, po czym spił się w moje usta, odbierając mi oddech. Poczułem jego ciepłą dłoń, która wtargnęła mi pod koszulkę i dotknęła skóry na moim brzuchu, sunąć się w górę i podwijając materiał koszulki. Czułem jego zachłanność i wściekłość w każdym geście i pocałunku, które starałem się oddawać. Objąłem go, jednak nie pozwolił mi na to, bo chwycił mnie za oba nadgarstki i przyszpilił je do ściany nad moją głową, przytrzymując je jedną ręką. Westchnąłem, gdy poczułem, jak jego długie palce wślizgnęły się do moich spodni, spoczywając na moim przyrodzeniu, przez co jęknąłem.

-Chcę się z tobą kochać.

Powiedział wprost, odrywając od siebie nasze usta i spoglądając mi w oczy. Widziałem, jak jego pożądliwe spojrzenie świdruje mnie na wskroś.  Skinąłem głową, zgadzając się, a jego dłoń zacisnęła się mocniej na moim członku, wywołując jęk z mojego gardła. Odsunął się ode mnie, wyciągając dłoń z moich spodni i puszczając moje nadgarstki, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu, najwyraźniej czegoś szukając.

-Czego szukasz?

Zapytałem ciekawie, pierwszy raz widząc, by tak się nad czymś zastanawiał bezpośrednio przed naszym stosunkiem.

-Liny.

Rzucił po prostu, po czym sięgnął do jednej z szafek i wyjął z niej jakiś długi, cienki sznur. Spojrzałem na niego z niezrozumieniem i dezorientacją, przełykając ciężko ślinę.

-Co zamierzasz?

Spytałem, zastanawiając się, co też siedzi mu w głowie i co mam zrobić. Podszedł do mnie i położył dłoń na mojej szyi, po czym pocałował mnie długo i agresywnie.

-Związać cię.

Odszepnął, po czym ustawił moje ręce przede mną i związał ciasno, trochę boleśnie moje nadgarstki razem. Uśmiechnął się delikatnie, widząc moją dezorientację.

-Zaufaj mi.

Poprosił, unosząc palcami mój podbródek. Spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się tak, jak zawsze.

-Wiesz, że ci ufam. Kocham cię.

Wyznałem, a po chwili znów nakrył moje usta swoimi. Szybko nas rozebrał i po kilku minutach zderzyłem się plecami z zimnymi kafelkami na ścianie pod prysznicem, przez co się wzdrygnąłem, czując ciepłą wodę spływającą z deszczownicy po naszych splecionych ciałach. Odsunął się ode mnie i zawinął sznur na metalowej półeczce, na której miał szampony i mydła i spojrzał mi w oczy. W jego ciemnych tęczówkach błyszczało pragnienie, jakie od niego biło. Chwycił mnie dłonią za szyję i odchylił moją głowę w tył, lekko mnie przyduszając i wgryzając się w moją skórę, pieszcząc tak moją szyję i obojczyki. Przechodziły mnie dreszcze a z mojego gardła wydobywały się coraz cichsze jęki, gdy zaczynało brakować mi powietrza. Oderwał swoją dłoń, a ja zachłysnąłem się powietrzem, czując, jak jego dłonie pieszczą brutalnie moje ciało, raniąc je.

-Tobio...

Szepnąłem, gdy przylgnął swoim ciałem do mojego i wyrwał jęk z mojego gardła, ocierając nasze nabrzmiałe penisy o siebie. Obrócił mnie tyłem do siebie i zmusił mnie, bym się do niego wypiął, jednocześnie chwytając mnie za szyję i zmuszając, bym odchylił głowę, by mógł mnie pocałować. Złączył nasze usta w chaotycznym, intensywnym pocałunku, po chwili wchodząc we mnie do samego końca, aż poczułem, jak nasze biodra obijają się o siebie. Jęknąłem prosto w jego usta, a jego dłoń mocniej zacisnęła się na mojej szyi, przybliżając mnie do niego. Nasze języki splotły się w namiętnym tańcu. Zaczął rytmicznie, brutalnie poruszać się we mnie i badając dłońmi moje ciało, wyrywając kakofonię (skąd ja znam takie słowa?) dźwięków z mojego gardła. W końcu odepchnął mnie od siebie i złapał pewniej za biodra, wbijając się we mnie mocniej i gwałtowniej. Wiedziałem, że za chwilę skończy i wiedziałem, że ja też długo nie wytrzymam. Poczułem, jak jego długie palce zaciskają się na moim przyrodzeniu i poruszają się szybko. Krzyknąłem, wyginając się w łuk i zaciskając na jego sporym penisie, dochodząc prosto w jego dłoń. Przytrzymał mnie w pasie, wbijając się we mnie jeszcze kilka razy, aż w końcu poczułem, jak zalewa mnie swoją spermą i przytula mnie do swojego ciała i powoli ze mnie wychodzi. Rozwiązał mnie i przytrzymał mnie, bym nie osunął się na ziemię, po czym usiadł ze mną pod prysznicem, pozwalając mi oprzeć się o jego pierś i całując mnie w skroń. Odwróciłem się i chwyciłem jego twarz w dłonie, składając pocałunek na jego ustach i czując, że wszystko będzie dobrze. Musi być. Bo mam Tobio.

Komentarze

Popularne posty