Pomocy - rozdział 14
Siedziałem w pokoju blondyna i czekałem aż wróci. Poszedł pożegnać swoją mamę i brata, którzy jechali do Kyoto na kilka dni na jakiś plan filmowy. W sumie mało mnie to obchodziło. Westchnąłem i przekręciłem się na bok, odkładając książkę, którą czytałem, bo litery zaczęły rozmazywać mi się przed oczami. Usłyszałem jak Shizuo wchodzi do pokoju i podchodzi do łóżka, ale nie zareagowałem nawet wtedy, gdy poczułem, jak materac obok mnie ugina się pod jego ciężarem. Otworzyłem oczy i spojrzałem na niego dopiero, gdy poczułem, jak nade mną zawisa. Wpatrywaliśmy się w swoje twarze przez jakiś czas, a ja nie wiedziałem, do czego to doprowadzi.
-Dobrze się czujesz?
Usłyszałem jego pytanie. Skinąłem głową i uśmiechnąłem się lekko.
-Trochę mi słabo, ale tak.
Odpowiedziałem, przekręcając się na plecy i pozwalając, bym wylądował pomiędzy jego nogami. Widziałem, jak zagryza wargę i coś zabłysło w jego oczach. Zbyt dobrze wiedziałem, co takiego zobaczyłem w złotych tęczówkach.
-Zrób to.
Przyzwoliłem mu, a on spojrzał na mnie jak na wariata.
-O czym ty mówisz?
Zapytał, wyraźnie próbując ukryć swoje emocje. Uroczo.
-Dobrze znam to spojrzenie. Zrób to, skoro chcesz. Nie mam nic przeciwko.
Czy to dziwne, że moje ciało i mój los jest mi do tego stopnia obojętny? Być może. Ale nie obchodziło mnie to ani teraz, ani nigdy. Uniosłem rękę i położyłem dłoń na jego karku, wplątując palce w jego włosy. Złapał mnie za nadgarstek i odsunął się, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-Nie jestem taki, jak tamci. Nie lekceważ mnie.
Mruknął i wyszedł, zostawiając mnie samego z istną gonitwą myśli.
Komentarze
Prześlij komentarz