Papieros - rozdział 7



Mieszkanie z Adamem było, jak się spodziewałam, pozbawione nudy. Z resztą Mike też ciągle u nas siedział, więc cała nasza trójka świetnie się bawiła, a Adam przy okazji nie tracił lekcji. Właśnie, a propos lekcji, w tej chwili odrabiamy zadania domowe i chyba zaraz się przekręcę. Nie ogarniam tej matmy i chyba nigdy w życiu nie ogarnę. Spojrzałam cierpiętniczym wzrokiem na patrzącego w przestrzeń Mike'a, który zdawał się odpłynąć. Za to Adam, siedzący obok niego, skrobał coś zawzięcie w swoim zeszycie. Westchnęłam cicho. No i na co nam się to wszystko przyda?

-Mike, będziesz tak miły i pomożesz mi z matmą?

Spojrzał na mnie, jakbym wyrwała go właśnie z jakiegoś transu i uśmiechnął  się szeroko, wyciągając do mnie rękę z otwartym zeszytem do języka polskiego. Nie musiał nic mówić, od razu wiedziałam, o co mu chodzi i wymieniliśmy się zeszytami. Ja napiszę za niego wypracowanie a on zrobi za mnie matmę. Ciągle tak robiliśmy, więc nie było to nic nowego. Chwyciłam długopis w dłoń i zaczęłam pisać. Od razu wiedziałam, co chcę przekazać w tym wypracowaniu. Po jakimś czasie kątem oka zarejestrowałam jak Mike odkłada mój zeszyt od matmy, najwyraźniej kończąc pisanie, a Adam przegląda swoje rzeczy. Skończyłam pisać i zaczęłam czytać od początku stworzoną przeze mnie pracę, by móc ją sprawdzić gdy poczułam, jak czyjeś długie palce chwytają mnie za podbródek i odwracają moją głowę w lewo. Nim się zorientowałam co się dzieje, ciepłe usta nakryły moje i masowały się w delikatnym pocałunku. Gdy Mike się ode mnie odsunął, spojrzałam na niego unosząc jedną brew a on uśmiechnął się łobuzersko i chwycił swój zeszyt.

-Dzięki, Loca.

Rzucił, chowając swoje książki do plecaka, więc zrobiłam to samo. Na dziś zakończyliśmy już naukę i całe szczęście, już za dużo tego jak dla mnie było. Adam rzucał Mike'owi i mi dziwne spojrzenia, a ja uśmiechnęłam się do niego i patrząc mu w oczy oblizałam usta, na co musiał się powstrzymać, by się nie roześmiać, bo Mike buszował w mojej lodówce.

-Mike, jeśli szukasz swoich ukochanych jogurcików, to są na dolnej półce zupełnie z tyłu po lewej.

Rzuciłam, widząc, jak przeczesuje kolejne półki, aż w końcu dzięki mojej wskazówce znalazł to, czego szukał i podszedł do nas z buteleczką w ręku i szerokim uśmiechem na ustach. Ta buteleczka o czymś mi przypomniała.

-Chemiczka mówi, że niesłusznie cię zawieszono. Pytała się dzisiaj, co u ciebie. Kazała przekazać, że popiera cię więcej nauczycieli niż myślisz.

Opowiedziałam, opierając podbródek na dłoni i patrząc, jak na twarz przyjaciela wpływa wesoły uśmiech, po czym wyciągnął telefon i puścił muzykę na naszym przenośnym głośniku, która z pewnością przeszkadzałaby naszemu kochanemu dyrektorkowi.

-Dzięki Kamila. Tak by the way, w przyszłym tygodniu są twoje urodziny. Może warto pomyśleć o jakiejś imprezie?

Oboje zwróciliśmy nasze spojrzenia na opartego biodrami o blat chłopaka, który wessał się w buteleczkę z jogurtem, przysłuchując się naszej rozmowie i wzruszył ramionami, po czym zakręcił pustą butelkę i westchnął cicho.

-Sam nie wiem. W domu na sto procent nie mogę urządzić żadnej imprezy.

Stwierdził, wyrzucając plastik do odpowiedniego kosza na śmieci, po czym wrócił do nas i usiadł na swoim miejscu obok Adama, którego uśmiech zdradzał, że ma w głowie już świetny plan.

-Nic się nie przejmuj, daj mi po prostu listę gości a ja wszystko załatwię. Impreza będzie w przyszłą sobotę, zacznie się o godzinie 17 i potrwa do białego rana. Potrzebujemy jedynie kasy na alkohol, resztę mam załatwioną.

Roześmialiśmy się, słysząc go. Najwyraźniej już dawno zaplanował imprezę urodzinową dla Marka, ale nic nie mówił, czekając na odpowiedni moment, by wyskoczyć z tym pomysłem i przekonać nas do niego. Mike wyciągnął telefon i wystukał kilka rzeczy, wysyłając do Adama listę gości na swoją imprezę i uśmiechnął się.

-Mama poprosiła, żebym wrócił do domu na kolację, więc się zbieram. Widzimy się jutro.

Rzucił, wstając i zbierając swoje rzeczy, a gdy drzwi się już za nim zamknęły, chwyciliśmy przenośny głośnik, z którego płynęła muzyka i ruszyliśmy do mojego pokoju, gdzie rozwaliliśmy się na kanapie, stykając się ciałami i w ciszy paląc papierosy. Wsłuchiwaliśmy się w ciężkie brzmienie muzyki. Miałam zamknięte oczy, gdy nagle poczułam dotyk szczupłych, ciepłych palców na swojej szyi. Rozchyliłam powieki i spojrzałam prosto w ciemne oczy przyjaciela, który znajdował się niezwykle blisko mnie i wpatrywał się prosto w moje oczy. Nic nie mówił, po prostu mnie obserwował, gdy jego dłoń zjechała odrobinę niżej, na moje odsłonięte obojczyki i po chwili zsunął cienki materiał sweterka z mojego ramienia, wciąż uważnie mnie obserwując. Po chwili, widząc, że nie reaguję źle, przybliżył się, złączając nasze usta w delikatnym pocałunku.

Komentarze

Popularne posty