Wybuchowy lód - rozdział 7


O klasie 1 A krążyło po szkole wiele plotek już od początku roku szkolnego. Ale w momencie gdy na jaw wyszło zachowanie Todorokiego w stosunku do własnego ojca, samego bohatera numer 2, wielkiego Endevadora, cała szkoła aż zaczęła huczeć od plotek na temat nie tylko biało-czerwonowłosego, ale też całej klasy. Co bardziej przystępniejsi uczniowie byli wręcz nagabywani przez resztę szkoły, chociaż samego zainteresowanego i Króla Eksplozji omijano szerokim łukiem. W całej szkole, a właściwie tylko w jednej klasie znaleźli się trzej idioci, którzy rozmawiali i zaczepiali blondyna. Bakugo westchnął ciężko i usiadł na ławce pod szkołą chcąc odpocząć trochę od nachalnych, wystraszonych spojrzeń. Miał nadzieję na kilka minut spokoju, ale oczywiście nie dane było mu tego zaznać, bo po chwili ktoś zasłonił mu dostęp do słońca, a gdy otworzył oczy zobaczył zielone włosy i piegowatą twarz.

-Kacchan, musimy porozmawiać...

Usłyszał dziwnie stanowczy głos tego małego przegrywa, co go wkurzyło, ale wyjątkowo nie miał ochoty go walnąć za ten ton głosu.

-Czego chcesz, przegrywie?

Zapytał, odchylając się na ławce i wystawiając twarz do słońca, gdy kolega z klasy zajął miejsce obok niego.

-Porozmawiać. Martwię się o Todorokiego i wiem, że ty też. Zauważyłem, że go obserwujesz.

Prychnął, słysząc to niby oskarżenie ze strony zielonowłosego.

-I co w związku z tym?

Pomiędzy nimi na kilka chwil zapadła cisza tak spokojna, jakiej już dawno między nimi nie było, a mniejszy z nich podniósł z ziemi jeden z zielonych listków i bawił się nim.

-Odkąd wrócił po porwaniu dziwnie się zachowuje. Sam o tym wiesz. Widziałeś, coś jest z nim nie tak. Zdaje się, że jeszcze bardziej nienawidzi ojca niż wcześniej. Coś się wydarzyło w trakcie tego porwania, ale nie wiemy co.

Blondyn przeczesał ręką włosy i westchnął cicho, spoglądając kątem oka na swego towarzysza.

-No i?

Na ustach Midoriyi wykwitł uśmiech, trochę smutny, ale mimo wszystko uśmiech.

-Ty też coś zauważyłeś, prawda?

Zapytał, spoglądając całkiem otwarcie na swojego kolegę z klasy.

-Nawet jeśli, to co w związku z tym?

Dopytywał i w tym momencie rozbrzmiał dzwonek oznajmiający rozpoczęcie się lekcji, ale oni nie ruszyli się ze swoich miejsc.

-Powinniśmy coś z tym zrobić. Pomóc mu. Jest naszym przyjacielem.

Bakugo prychnął i wstał gwałtownie, mierząc zielonowłosego wściekłym spojrzeniem czerwonych niczym u Demona ślepi, po czym bez słowa odszedł w kierunku klasy, zostawiając swojego kolegę samego. Nie ma zamiaru zajmować się jakimś mieszańcem, to nie jego problem.

Komentarze

Popularne posty