Czat - rozdział 5
W poniedziałek szedłem do szkoły z duszą na ramieniu. Nie
mogłem spać przez całą noc i ze stresu miałem problemy żołądkowe i pół nocy
siedziałem w łazience w objęciach z muszlą klozetową. Westchnąłem i zacisnąłem
palce mocniej na pasku od torby, przełykając ciężko ślinę. Jeśli ta wiadomość
to nie był blef, dzisiaj wszyscy wiedzą, że jestem w związku z Tobio i już
jestem trupem. Przy wejściu do szkoły poczułem wibracje w kieszeni, więc
przystanąłem i wyjąłem telefon.
Kageyama: Uspokój się.
Wyglądasz, jakbyś szedł na ścięcie.
Chciałem się rozejrzeć i zobaczyć, gdzie stoi, ale nie
odważyłem się unieść wzroku znad telefonu.
Hinata: Nie potrafię.
Boję się.
Kageyama: Spokojnie,
będzie dobrze. Nie ważne, co. Jesteśmy w tym razem.
Hinata: Kocham Cię.
Kageyama: Ja Ciebie też.
Zrobiło mi się lepiej, mając świadomość, że Tobio jest
zupełnie spokojny, mimo groźby ośmieszenia nas przed całą szkołą. Chciałem już
schować telefon, ale wtedy dostałem dwie nowe wiadomości.
Suga: Do sali
gimnastycznej. Już.
Tanaka: Mam zaraz matmę.
Daichi: Zostaliście już
zwolnieni z lekcji. Za 10 minut na sali gimnastycznej.
Noya: Super! Ominie mnie
sprawdzian z biologii ^^
Suga: Będziesz go pisał
dzisiaj po lekcjach.
Noya: ;-;
Asahi: Co się dzieje?
Daichi: Dowiecie się na
spotkaniu.
Tanaka: Przeczuwam jakąś
grubą akcję.
Tsukishima: Jesteście
strasznie upierdliwi.
Noya: Oj no weź!
Daichi: Macie jeszcze 8
minut a wiem, że nie wszyscy są na terenie szkoły. Ruchy!
Przełknąłem ciężej ślinę i poczułem, jak coś ciężkiego spada
mi na żołądek. Ciągnąc za sobą nogi i czując, jak mi słabo, ruszyłem w kierunku
sali gimnastycznej. Zajrzałem do środka i ujrzałem tam już większą część
drużyny: Sugę, Daichiego, Tanakę, Noyę, Asahiego, Tobio, Ennoshitę i trenera
Ukaia. Brakowało już tylko Yamaguchiego i Tsukishimy. Wszedłem do środka z
ciężkim sercem i uśmiechając się sztywno usiadłem obok Noyi, niespecjalnie
słuchając jego dyskusji z naszym asem. Gdy w końcu wszyscy już byli, Suga-mama,
Daichi-tata i trener Ukai stanęli przed nami, aż zapadła cisza od ciężaru
atmosfery, która panowała na sali.
-Dostaliśmy dzisiaj pewną dziwną informację, którą
chcielibyśmy zweryfikować w pierwszej kolejności, zanim przejdziemy dalej.
Dzisiaj w mojej szafce znalazłem kartkę, pozwólcie, że odczytam to, co jest na
niej zapisane.
Zaczął Daichi, pokazując nam zapisaną starannym pismem
kartkę i odchrząknął.
-Dwóch waszych graczy, Kageyama Tobio i Hinata Shoyo, są ze
sobą w homoseksualnym związku. Wnoszę o natychmiastowe usunięcie ich obu ze
szkolnej drużyny siatkówki oraz o wniesienie wniosku do dyrektora szkoły o
wydalenie ich ze szkoły i uznanie ich za osoby zdemoralizowane a co za tym
idzie o umieszczenie ich w zakładzie poprawczym.
Odczytał, a ja poczułem, jak cały świat osuwa mi się spod
nóg. Prawie tam zemdlałem, patrząc w podłogę i wyłamując palce. Trząsłem się,
ale nie potrafiłem nad tym zapanować.
-List jest anonimowy. Po pierwsze, Hinata, Kageyama, czy to
prawda?
Zapytał i czułem na sobie miażdżące spojrzenia wszystkich,
ale nie potrafiłem podnieść na nich wzroku ani chociażby wydobyć z gardła
jakiegokolwiek słowa.
-Tak, jestem w związku z Hinatą od dwóch i pół miesiąca.
Usłyszałem głos Tobio i zamknąłem oczy. Wiedziałem, że się
uśmiecham, ale zawsze to robiłem, więc mimo, że był to sztuczny i wymuszony
uśmiech, nie potrafiłem przestać.
-W porządku. Druga sprawa jest skierowana bezpośrednio do waszej
dwójki. Nie przeszło nam nawet przez myśl wydalenie was z drużyny ani tym
bardziej wydalenia was ze szkoły. Skonsultowaliśmy to z trenerem Ukaiem i
profesorem Takedą, jest to niezgodne z prawem i nikt nie może tego zrobić. Również, co powinniście wiedzieć, homoseksualizm nie jest chorobą ani
przestępstwem. Jeśli chcecie być razem, nie widzimy przeciwwskazań, o ile nie
zaszkodzi wam to w grze, nie będziemy się wtrącać. Myślę, że nikt z drużyny nie
ma nic przeciwko.
Długi monolog, który podniósł mnie na duchu, wygłosił nie
kto inny, jak nasz drużynowy mama.
Odetchnąłem z ulgą i otworzyłem oczy, ale
wciąż nie odważyłem się na nich spojrzeć.
-Tak, jak Sugawara już wam powiedział, homoseksualizm nie
jest przestępstwem ani chorobom. Nie jest też niczym złym i nikogo nie
krzywdzi. Mam nadzieję, że w drużynie nikt nie będzie prześladował ani
szykanował chłopców przez to, że są ze sobą razem. Chcę, żebyście wiedzieli, że
w temacie homofobii konsekwencje są takie same jak w przypadku każdego innego
prześladowania. Nie będzie to tolerowane w naszej drużynie ani w szkole. Każdy,
kto dopuści się zachowania homofobicznego zostanie stosownie ukarany a w
ostateczności wydalony z drużyny, jeśli kary nie przyniosą efektu.
Trener Ukai brzmiał bardzo groźnie i mogłem się założyć, że
był nieźle wkurzony, mimo, że nie patrzyłem mu w twarz, mogłem oczyma wyobraźni
zobaczyć grymas malujący się na niej.
-Jeśli jest to jasne, przejdźmy do kolejnej sprawy. Czy ktoś
wie lub podejrzewa, kto mógł napisać ten list?
Zapytał Daichi, chcąc jak najszybciej wyjaśnić sprawę.
Poczułem szturchnięcie w ramię i spojrzałem na Nishinoyę.
-Hinata, przypuszczasz, kto może to być?
Powtórzył, patrząc na mnie wyczekująco. Spojrzałem na Tobio,
który skinął głową, dając mi znać, bym powiedział wszystko.
-Od jakiegoś czasu dostaję dziwne wiadomości z nieznanego
numeru. W sobotę ktoś mi zagroził, że w niedzielę wszyscy się dowiedzą, ale nie
wiem, kto to może być. Nikt nie przychodzi mi do głowy.
Wyznałem. Noya przytulił mnie do siebie, dodając mi otuchy a
Suga westchnął ciężko.
-No dobrze. Następnym razem zgłaszajcie nam takie rzeczy od
razu. To się tyczy wszystkich w każdym temacie. Jesteśmy drużyną i będziemy się
wspierać bez względu na wszystko. Tylko informujcie nas. Jeśli nic nam nie
powiecie, nie będziemy w stanie wam pomóc.
Powiedział mama, po czym wreszcie odważyłem się na niego
spojrzeć. Uśmiechał się ciepło tak samo, jak wszyscy. Nikt nie miał nam tego za
złe. Wszyscy nas wspierali. Spojrzałem w ciemne oczy Tobio, a on uniósł lekko
kąciki ust, jakby chciał mi powiedzieć "A widzisz? Mówiłem, że nie ma się
o co martwić."
-Z tego co się orientuję, w szkole nikt o was nie wie.
Przynajmniej na razie. Przejdźmy więc do kolejnego punktu spotkania....
Komentarze
Prześlij komentarz