Nowe życie - rozdział 14



TOM

Na początku obawiałem się występów publicznych. Nie ze względu na mnie, ja nie miałem z tym problemu, ale ze względu na Billa, który przez pierwsze trzy miesiące wyglądał przed każdym występem, jakby miał się przewrócić i pił przed koncertem aż doprowadzał się do stanu imprezowego Billa, którego po raz pierwszy ujrzałem na urodzinach Andreasa. Dzisiaj, po ponad pół roku odkąd zaczęliśmy dawać występy na żywo, nie było śladu po tym nerwowym, nieśmiałym chłopaku. Przynajmniej na scenie. Właśnie przed moimi oczami wygłupiał się wraz z jednym z barmanów tuż przed naszym występem, będąc zupełnie rozluźnionym i nie mając ani kropli alkoholu we krwi. Podobał mi się ten widok.

-Trochę tu dzisiaj pusto.

Zauważył Georg, popijając wodę, wyznając jakże szlachetną zasadę - alkohol dopiero po występie. Wzruszyłem ramionami ale rozejrzałem się po sali. Faktycznie, tak niskiej frekwencji jeszcze nie widziałem, było zaledwie kilka osób.

-Trudno. Płacą, to występujemy.

Skwitowałem, na co chłopak pokiwał głową i sprawdził jeszcze raz swój bas. Gustav i Andreas zniknęli gdzieś w pokoju socjalnym jakiś czas temu, ale niezbyt się tym przejmowałem. Zauważyłem, jak do baru ktoś wszedł i usiadł na drugim końcu baru od nas. Mężczyzna, wyraźnie nie stroniący od alkoholu. Już na pierwszy rzut oka było widać, że to jego codzienna używka. Westchnąłem i spojrzałem na Czarnego, który śmiał się właśnie z czegoś, co powiedział barman. Z tyłu głowy zapaliła mi się jakaś czerwona lampeczka, ale nie wiedziałem, dlaczego. No cóż, nieważne. Póki co raczej nie mam się czym przejmować. Mój związek z Billem kwitnie, w pracy idzie mi świetnie, Bill przygotowuje się do matury, ludzie kochają nasz zespół... więc wszystko super świetnie i tyle w temacie. Zerknąłem na zegarek zawieszony na ścianie. Czas na występ.

BILL

Chwyciłem mikrofon i usłyszałem pierwsze akordy grane przez Toma, George'a i Andreasa. Westchnąłem cicho i odczekałem odpowiednią ilość czasu, po czym wbiegłem na niewielką scenę z wielkim uśmiechem na ustach i zacząłem śpiewać.

-Schrei! Bis du du selbst bist. Schrei! Und wenn das das beste ist. Schrei! Auch wenn es weh tut schrei so laut du kannst!

Zaczęliśmy z wielkim powerem. Nic nie istniało, tylko scena, reflektory i muzyka, która wypełniała całe moje ciało. Poruszałem się automatycznie, słowa gładko płynęły z moich ust, aż wybrzmiały ostatnie nuty piosenki.

-Witajcie, kochani! Nie ma was dzisiaj dużo, ale może nas znacie. Jesteśmy Devilish i gramy tu dla was  co weekend. Na gitarze prowadzącej gra Tom! Basista w naszym zespole ma na imię Georg. Gustav zasiada za perkusją, a Andreas gra na gitarze wspomagającej. Ja jestem Bill i dziękuję wam za przybycie. Skoro już się znamy, może...

Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa więcej. Poczułem, jak wszystkie mięśnie w moim ciele się spinają a oddech przyspiesza. Opuściłem bezwładnie rękę, w której trzymałem mikrofon, nie będąc w stanie utrzymać jego ciężaru. Mój umysł zaczął pracować na pełnych obrotach, przeglądając wszystkie wspomnienia, jakie miałem. Nie... to nie może być prawda. A jednak... przede mną stał on. Ten sam mężczyzna, który sprawił mi tyle bólu. Ten sam, który sprzedał mnie do burdelu. Stał i widziałem, że on też mnie rozpoznał. Widziałem, jak na jego twarzy maluje się wściekłość i obrzydzenie.

-Bill?

Słyszałem pytanie Toma ale nie byłem w stanie odpowiedzieć. Poczułem łzy płynące po policzkach, ale nie potrafiłem zmusić się, by je zetrzeć. Mogłem tylko stać i wpatrywać się w znienawidzoną twarz, powoli powracając do przeszłości, od której głupi myślałem, że mogłem się uwolnić. Mikrofon wyślizgnął mi się z pomiędzy palców, ale ledwo to zarejestrowałem. Czułem, jak kolana mi miękną i upadam na ziemię i słyszałem krzyki, ale nie rozróżniałem słów. Zamknąłem oczy i skuliłem się w sobie, nie potrafiąc się zmusić do niczego więcej. W głowie brzmiało mi tylko jedno zdanie, które słyszałem milion razy...

To moja wina.

Komentarze

Popularne posty