Tajemnica - rozdział 1
Droga do Hogwartu minęła im na wspólnych żartach, rozmowach
i wygłupach oraz oczywiście lepszym poznaniu się czwórki chłopców. Remus bardzo
dobrze orientował się w czarodziejskim świecie i miał świadomość, kim są
zarówno Blackowie jak i Potterowie, i na początku bardzo stresował się
siedzeniem razem z nimi, do tego stopnia, że bał się odezwać, jednak gdy już
wkręcił się w ich towarzystwo, buzie nie zamykały im się nawet wtedy, gdy stali
razem przed wrotami do Wielkiej Sali, czekając, aż w końcu rozpocznie się
ceremonia przydziału. Wielkie drzwi w końcu się otwarły i zostali wprowadzeni
tuż przed podwyższenie w Wielkiej Sali, na którym znajdował się stół dla nauczycieli,
a stopień niżej ambona, z które często przemawiał dyrektor oraz stolik z Tiarą
Przydziału, obok której stało krzesło, na którym po kolei sadzali się nowi
uczniowie, by dowiedzieć się, w jakim domu będą przez kolejne kilka lat.
-Mam nadzieję, że wszyscy trafimy do jednego domu!
Ekscytował się Potter, spoglądając na swoich przyjaciół
roziskrzonymi oczami z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy, a wszyscy mu
cicho przytaknęli, nie chcąc narazić się nauczycielom, chociaż Black jak na
razie nie miał z tym problemu.
-Syriusz Black.
Wyczytała nauczycielka, wicedyrektorka szkoły, a chłopak
przeczesał dłonią swoje włosy i wystąpił na przód wśród szeptów uczniów i
nauczycieli. Czystokrwisty ród Blacków była znana z tego, że wszyscy jej
członkowie trafiali do Domu Węża, i wszyscy byli pewni, że tym razem również
tak będzie.
-Gryffindor!
Krzyknęła Tiara a wszystkim szczęki opadły. Wszystkim, poza
Syriuszem, który właśnie zmierzał w kierunku odpowiedniego stołu z wielkim
uśmiechem na ustach i jego przyszywanym bratem, który śmiał się w głos, widząc
głupie miny wszystkich dookoła. W końcu po dłuższej chwili wszyscy byli
przydzieleni do swoich domów i czwórka przyjaciół siedziała przy stole
należącym do uczniów Domu Lwa, śmiejąc się i klepiąc po pleckach z
zadowoleniem.
-Fajnie, że jesteśmy wszyscy razem!
Wyznał Black, mierząc spojrzeniem ich nowego kolegę, Lupina,
który wciąż niepewnie na nich patrzył i mało się odzywał, ale był pewien, że
Remus jest bardzo ciekawą osobą. Zajadali się, rozmawiając między sobą i z
innymi w trakcie posiłku, ciesząc się, że nie zostaną rozdzieleni. Po uczcie
podążyli za Prefektami do ich części zamku i po chwili kotłowali się już w
pokoju wspólnym, skąd zostali powysyłani do swoich pokoi i... kolejna
niespodzianka! Cała czwórka została ulokowana w jednym dormitorium. Remusowi o
mało nie opadła szczęka, widząc, jak go los urządził. Najwyraźniej
przeznaczenie, w które mocno wierzył, kazało mu pozostać w stałym kontakcie z
pozostałą trójką. Los nakazał im być razem a więc może tak musi być i wyjdzie z
tego coś pozytywnego. Z zamyślenia wyrwała go dłoń, która wylądowała na jego
ramieniu, więc odwrócił się i spojrzał na stojącego za nim Syriusza.
-Hej, wszystko okay?
Zapytał z uśmiechem, lustrując go wzrokiem od góry do dołu,
co speszyło Lupina. Miał świadomość, że nie widać na zewnątrz jego bycia
wilkołakiem, ale nie był tego taki pewien.
-Tak, zamyśliłem się tylko.
Odpowiedział, unosząc lekko kąciki ust i podszedł do swojego
łóżka, na którym położył walizkę i zaczął się rozpakowywać, układając wszystko
porządnie i przy okazji wycierając kurze, jeśli coś znalazł. Przysłuchiwał się
z delikatnym uśmiechem na ustach wesołej rozmowie swoich współlokatorów,
śmiejąc się od czasu do czasu z zasłyszanych żartów i miał nadzieję, że jego
życie szkolne będzie równie udane, co dzisiejszy dzień.
Komentarze
Prześlij komentarz