Zagubiony kociak - rozdział 4
Zszedłem na dół, ubierając po drodze kurtkę i zaśmiałem się
w duchu, widząc blondyna, który opierał się o ścianę w przedpokoju i czekał na
mnie z torbą na ramieniu. Ubrałem buty, chwyciłem własną torbę i spojrzałem na
niego, chcąc zapytać, czy jest gotowy, ale ubiegł mnie i wyszedł z domu,
wybiegając od razu przed bramę na ulicę i dopiero tam zatrzymując się, by na
mnie poczekać, kierując twarz w stronę wyłaniającego się zza chmur Słońca.
Dołączyłem do niego i ruszyliśmy w drogę, a ja słuchałem jego nawijania. Już
dawno zorientowałem się, że gdy Jurij się do kogoś przyzwyczaja i mu ufa, staje
się bardzo rozmowny, ale nie nachalny. Umie milczeć, kiedy czuje, że powinno
się milczeć, więc nie ma problemu z siedzeniem z nim w ciszy i rozkoszowaniem
się po prostu spędzaniu razem czasu. Uśmiechnąłem się do swoich myśli i po jego
reakcji od razu zorientowałem się, że stwierdził, że to dzięki niemu i jego
paplaninie się uśmiecham, co w sumie nie było aż tak dalekie od prawdy.
Dotarliśmy do lodowiska, na którym trenowałem od lat i wprowadziłem go do
szatni, gdzie zostawiliśmy nasze rzeczy i po kilku minutach staliśmy na lodzie,
rozgrzewając się i czekając na trenera, który zjawił się dopiero jakąś godzinę
później.
-Jako pierwsze... mamy nowego członka zespołu, Jurija
Plisetskiego, który od dzisiaj będzie z nami trenował. Chciałbym dzisiaj z nim
popracować i zorientować się jakie są jego umiejętności, więc proszę, zajmijcie
się dzisiaj sobą, jeśli nie potrzebujecie mojej pomocy. - zarządził, a Jurij podjechał do niego i przywitał się z
kamiennym wyrazem twarzy. Uśmiechnąłem się lekko na ten obrazek i zająłem się
własnym treningiem, od czasu do czasu zerkając na prezentującego swoje
umiejętności blondyna. Muszę przyznać, że jak na kogoś, kto nigdy nie miał
profesjonalnego trenera, dawał sobie całkiem dobrze radę, co było dla mnie
sporym zaskoczeniem. Wiedziałem, że jeździ i lubi jazdę figurową, bardzo chciał
trenować i przejść na zawodowstwo, ale nie spodziewałem się, że jest tak
świetnym samoukiem. Większość rzeczy, które prezentował, zajmowała innym co
najmniej kilka tygodni ciężkich treningów pod okiem wymagających trenerów, a on
zachowywał się, jakby urodził się na lodzie. Obserwowanie tego piękna na
lśniącym lodzie było niezwykłym przeżyciem, szczególnie, gdy prezentował swój
układ, który najwyraźniej opracowywał już od jakiegoś czasu. Westchnąłem cicho
i wróciłem do treningu, gdy nastolatek podjechał do barierki i żywo o czymś
dyskutował z naszym trenerem, ale nie zajmowałem sobie tym głowy. Musiałem
skupić się na treningu, by móc wystartować w tegorocznym Grand Prix.
Trening przeciągnął się do późnego wieczoru, więc cały czas
spędziliśmy na lodowisku, przez co obaj byliśmy wykończeni i nawet Jurij był
mniej rozmowny niż zwykle w drodze do domu, za to mnie z kolei włączył się tryb
rozmówcy, co było niecodziennym zjawiskiem i widziałem, że zaskoczyłem go tym,
że zacząłem go wypytywać o łyżwiarstwo.
-Od dawna trenujesz? - jego błękitne oczy spojrzały na mnie z zaskoczeniem, ale po
chwili uśmiechnął się szeroko, poprawiając torbę na ramieniu.
-Od dziecka. Tak mi się zdaje. Gdy po wypadku po raz
pierwszy wszedłem na lodowisko, moje ciało mnie poprowadziło. Od razu wiedziałem,
co i jak mam robić. To było tak naturalne jak oddychanie. - nie spodziewałem się takiej odpowiedzi, ale była w sumie
podobna do niego. Niecodzienna, trochę zawiła i jednocześnie oczywista.
-Myślałeś kiedyś o zawodowstwie? - w tym momencie na jego twarzy pojawiło się rozmarzony i
spojrzał na powoli wpinający się po niebie księżyc.
-Marzę o tym. - przyznał takim tonem, jakby to marzenie było dla niego czymś
najcenniejszym na świecie i bał się, że jeśli powie te słowa głośniej, to
marzenie mu umknie i nigdy się nie ziści.
-Jesteś dobry, masz szansę na start w przyszłorocznych
zawodach. - wiedziałem, że go nie okłamuję. Trener pewnie mu tego nie
powiedział, ale znałem jego zdanie i opinię. Wiedziałem, że nie pozwoli takiej
gwieździe zmarnować się na amatorstwie. Chłopak zatrzymał się, więc też to
uczyniłem i spojrzałem na niego pytająco, na co przytulił się do mnie, po raz
pierwszy, odkąd go poznałem.
-Dziękuję.
Hejka,
OdpowiedzUsuńcieszę się że są coraz lepsze relacje między nimi, niech daje mu wsparcie, wspiera go...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Cześć Basiu,
Usuńdziękuję Ci za komentarz!
Pozdrawiam,
Neko
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, tak coraza lepsze są rekacje między nimi niech daje mu wsparcie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka