Zagubiony kociak - rozdział 2
Gdy rano zszedłem na śniadanie, blondyn siedział przy stole
i pałaszował śniadanie, patrząc za okno i wyglądając na nieobecnego myślami i
duchem. Dopiero po chwili zorientował się, że wszedłem do pomieszczenia, na co
wstał i odłożył do połowy pełną miskę płatków do zlewu, nie podnosząc na mnie
wzroku, po czym skierował się do przedpokoju, dokąd za nim podążyłem i
zauważyłem, że zabiera swoje łyżwy i zamierza wyjść z domu.
-Dokąd się wybierasz? - zatrzymał się, słysząc mój głos. Westchnął cicho i opuścił
rękę, którą miał zamiar złapać za klamkę, ale nie odwrócił się przodem do mnie,
przyciskając łyżwy mocniej do piersi. Przyglądałem mu się z zaciekawieniem, gdy
jasne kosmyki opadały mu na twarz, zakrywając jego błękitne oczy, których barwa
była przecież niczym otwarte, bezchmurne niebo. Dopiero teraz zorientowałem
się, że ma postawę łyżwiarza figurowego. Plecy miał wyprostowane, nawet, jeśli
jego głowa była spuszczona. Prawą nogą stał na palcach, jakby miał zamiar zaraz
odepchnąć się i pojechać przed siebie. Każdy jego gest był pełen gracji i
delikatności, a jednocześnie był zdecydowany.
-Obiecałem, że dzisiaj stąd zniknę. - głos rozniósł się po przedpokoju, wypełniając pustkę
pomiędzy nami. Uśmiechnąłem się delikatnie, widząc, jak bardzo nie chciał
mieszać nikomu w życiu czy przeszkadzać, ale jednocześnie nie chciał odchodzić,
desperacko potrzebując ciepła czy domu. Ani jednego, ani drugiego, nie chciał
ukazać światu, ale jakimś cudem za woalem jego małych kłamstewek, którymi
próbował się okryć niczym zbroją, która miała go chronić przed całym światem,
który tak okrutnie go doświadczył przez zaledwie czternaście lat życia
chłopaka.
-Zostań. - wystarczyło jedno, jedyne słowo, by spojrzenie błękitnych
oczu przeniosło się na mnie. Przypatrywał mi się uważnie i próbował wybadać,
czy sobie z niego żartuję, czy też jestem poważny. Widziałem, jak powoli rozluźnia
mięśnie a potem jego postawa zmieniła się na bardziej rozluźnioną a jego twarz
złagodniała, spojrzenie zmiękło i wydało mi się, że dojrzałem tam nadzieję i
swojego rodzaju sympatię, co mnie zaskoczyło, ale jak zwykle nie potrafiłem
tego okazać. Chwyciłem go za przedramię i zaprowadziłem po schodach na górę do
mojego pokoju, gdzie usadziłem go na swoim łóżku. -Mam trochę starych ubrań, które są już na mnie za małe.
Może coś będzie na ciebie pasować. - wyjaśniłem, widząc jego pytający wzrok, który czułem nawet
wtedy, gdy grzebałem w szafie w poszukiwaniu moich starych ubrań, które mógłbym
mu oddać. W końcu udało mi się znaleźć kilka T-shirtów i spodni, które mogły
być na niego dobre i podałem mu je, a on wziął je w dłonie i przyjrzał się im
uważnie, po chwili podnosząc na mnie swój podejrzliwy wzrok. Najwyraźniej nie
potrafił ocenić, czy może mi zaufać czy też nie. W końcu wstał i bez
ostrzeżenia zdjął T-shirt, pokazując swoją poobijaną ale wysportowaną klatkę
piersiową, czym mnie zaskoczył. Był taki nieufny w stosunku do mnie, a mimo to
rozebrał się tuż przed moim nosem. Założył czerwony podkoszulek z czarnym
napisem jakiegoś zespołu, którego nawet nie kojarzyłem i zauważyłem, że jest na
niego lekko za duży, ale w sumie całkiem nieźle pasował. Po chwili zdjął swoje
dresowe spodnie i przymierzył jeansy, które mu dałem. Te też były całkiem
spore, ale nie wyglądał źle. Póki co może w tym chodzić. Chociaż nie powiem,
byłem bardzo zaskoczony tym, z jaką łatwością obnażał się przede mną niemal
nago. Zauważyłem, że się na mnie gapi, więc wzruszyłem ramionami i usiadłem na
łóżku obok niego, jednak zaraz mentalnie strzeliłem sobie w twarz,
uświadamiając sobie, że jest zimno a on paraduje w krótkim rękawku. Wstałem i
podszedłem do szafy, wyjmując z niej pierwszą lepszą bluzę i rzucając mu.
Założył na siebie ciepły materiał i wtulił w niego nos, jakby na chwilę
odpływając gdzieś myślami.
-Dziękuję. - szepnął, uśmiechając się delikatnie i spojrzał na mnie jakoś
tak dziwne, jednak nie miałem czasu na to, by się nad tym zastanowić, bo wstał
i wyszedł z pomieszczenia, zabierając ze sobą ubrania i zostawiając mnie
samego, co po raz pierwszy w życiu mi przeszkadzało.
Hej,
OdpowiedzUsuńdobrze, że go chociaż zatrzymał, ale mógł też wyjaśnić coś w stylu, że jest jednakiem i niej jest przyzwyczajony do tego, że uwaga matki skupia się na kimś jeszcze, ale cieszy się że jest z nimi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dziękuję za Twoje uwagi! Na pewno wiele mi dadzą w przyszłości <3
UsuńPozdrawiam,
Neko
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo dobrze że zatrzymał go... chociaż no mógł też wyjaśnić to zachowanie... powiedzieć coś w stylu, że jest jedynakiem i nie jest przyzwyczajony że uwaga matki skupia się i na kimś innym niż on...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka