Jak powietrze - Epilog
Leżałem na łóżku i wpatrywałem się w mojego chłopaka, który
stał przed szafą i rozwiązywał właśnie swój krawat.
-Co się tak przyglądasz?
Zapytał zaczepnie, uśmiechając się przy tym delikatnie.
-Nic, po prostu się cieszę.
Odparłem, wzruszając ramionami i uśmiechając się szeroko. W
końcu mogłem być szczęśliwy. W końcu wszystko się dla nas dobrze skończyło. I
już nigdy nie będę musiał się bać. Mogę w całości i kompletnie zanurzyć się w
szczęściu, które w końcu mnie spotkało. Na zawsze.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, tak Juiri szczęśliwy już, koszmar się skończył...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka