Tajemnica - rozdział 3


Ocknął się i pierwsze, co zauważył, to półmrok, który panował w pomieszczeniu, w którym się znajdował. Uniósł się na łokciach i rozejrzał dookoła. Zorientował się, że leży nagi na drewnianej podłodze we Wrzeszczącej Chacie, a Słońce za oknem właśnie wschodziło. Najwyraźniej któryś z nauczycieli przeniósł go tu po tym, gdy zasnął i przeszedł już przemianę, o czym świadczyło głównie bolące go ciało i uczucie, jak każdy jeden nerw i każda jedna komórka pali go żywym ogniem, który tak dobrze znał. Westchnął cierpiętniczo i powoli podniósł się do siadu, co było trudniejsze niż sądził, więc musiał odczekać chwilę, aż w końcu miną mu zawroty głowy i wstał, pomału podchodząc do szafy, ostrożnie stawiając każdy krok. Otworzył drewniane drzwi i wyciągnął przygotowane ubrania, powoli zakładając je na nagie, zmarznięte ciało, mając nadzieję na odrobinę ciepła. Spojrzał na wznoszące się zza horyzontu okno i wiedział, że musi wracać, niedługo rozpocznie się śniadanie. Zawiązał sznurówki butów i zarzucił na plecy czarną szatę, po czym ruszył w stronę tunelu, wychodząc ze swojej kryjówki i kierując się w stronę zamku. W Wielkiej Sali był jedną  z pierwszych osób i gdy usiadł przy stole mało kto zwracał na niego uwagę. Do czasu, gdy po sali rozszedł się czyjś krzyk.

-Remus!

Usłyszał od strony drzwi i gdy tam spojrzał ujrzał całą trójkę swoich przyjaciół, którzy lecieli w jego stronę jak na skrzydłach, i po chwili był duszony przez dwie pary obejmujących go ramion przyjaciół.

-Martwiliśmy się.

Powiedział poważnie Black, patrząc przyjacielowi prosto w oczy i upewniając się, że nic mu nie jest, po czym zasiedli przy stole, jednak wciąż nie spuszczali spojrzeń z bliznowatej twarzy. Chłopak uśmiechnął się blado, próbując ich uspokoić, chociaż wiedział, że nie na wiele się to zda, więc nie mógł nic zrobić z tym fantem.

-Przepraszam, że sprawiłem wam kłopot.

Odparł, gdy mógł znów normalnie oddychać i zwilżył gardło sokiem z dyni, ale po swojej wypowiedzi zobaczył niezadowolenie na twarzach współlokatorów.

-Nie przepraszaj, tylko powiedz, co się stało!

Zażądał Potter, marszcząc brwi i obserwując go uważnie znad swoich okrągłych okularów.

-Wieczorem przyszedł do mnie Dumbledore i powiedział, że mama jest w szpitalu. Dostałem pozwolenie, by do niej pójść. Niestety, już z tego nie wyjdzie. Dyrektor wyraził zgodę,  bym raz w miesiącu mógł opuszczać teren szkoły i odwiedzać matkę. Z wyjścia w Hogsmade będzie odbierał mnie ojciec i zabierał do mamy.

Zmyślił na poczekaniu, czując, że to jedyne, co może powiedzieć. Trójka chłopców spojrzała po sobie, po czym pokiwali niepewnie głowami i uśmiechnęli się szeroko do swojego przyjaciela.

-Nie przejmuj się, masz nasze wsparcie, Remus.

Zapewnili go, po czym wrócili do śniadania, zapominając kompletnie o temacie, o którym dopiero co mówili.

Komentarze

Popularne posty