Zagubiony kociak - rozdział 5
Jurij bardzo szybko przyzwyczaił się do życia z nami, ale ja
nie mogłem się przyzwyczaić. Westchnąłem cicho, przyglądając się, jak moja mama
niemal tańczy po kuchni, gotując ulubione danie taty na jego urodzinową
kolację, gdy usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości na mój telefon.
Ignorując nucenie mojej rodzicielki pod nosem, wyciągając telefon i z
zaskoczeniem orientując się, że to nie kto inny, jak mój przyszywany braciszek
do mnie napisał. Odblokowałem urządzenie i zobaczyłem zdjęcie z wnętrza jednej
z sieci kawiarni znajdującej się w pobliskiej galerii handlowej, a pod spodem widniał napis:
"Potrzebuję
Twojej pomocy, przyjdziesz?"
Odpisałem zwięźle, że niedługo będę i wyszedłem po cichu z
domu. Idę o zakład, że mama, będąc w wyśmienitym nastroju ledwo zorientuje się,
że zniknąłem i nikt nie słucha jej paplania. Dopóki wracam do domu przez 22,
jest spokojna. Tylko raz popełniłem ten błąd i wróciłem kilkadziesiąt minut po
godzinie policyjnej i nigdy więcej. Nie chcę więcej przeżywać tego, co wtedy,
jak mama uwieszała się na mnie i na zmianę płakała i jednocześnie krzyczała na
mnie, że co ja sobie niby myślałem, pozwalając jej się tak zamartwiać.
Przestałem rozpamiętywać tę sytuację, gdy zorientowałem się, że dotarłem do
galerii, więc wszedłem do środka i skierowałem się do kawiarni, chcąc znaleźć
blondyna. Nie wiedziałem, w czym niby jest mu potrzebna moja pomoc, ale w sumie
skoro mnie potrzebował, to powinienem mu pomóc, jako jego swego rodzaju
opiekun. Westchnąłem cicho i wszedłem do odpowiedniego sklepu, szybko
namierzając nastolatka, mimo, że siedział w kapturze, więc usiadłem na krześle
naprzeciwko niego, a błękitne oczy spojrzały na mnie z lekkim rozbawieniem.
-Pędziłeś tu jak wiatr, co nie? - zapytał lekko prześmiewczo, po czym wrócił do picia swojego
smoothie, uśmiechając się do mnie zaczepnie. Nie odpowiedziałem, rozwalając się
na krześle i spoglądając na niego uważnie, ale nie zauważyłem, żeby coś mu się
stało, więc nie rozumiałem, co miał znaczyć jego nagła wiadomość. Raczej
niewiele do mnie pisał, w ogóle rzadko korzystał z telefonu, preferował rozmowę
osobistą.
-W czym miałem ci pomóc? - jego twarz wykrzywiła się w lekkim grymasie i westchnął,
bawiąc się kubkiem i obserwując przelewający się w środku napój, opierając
brodę na dłoni.
-Nie mam pomysłu, co kupić twojemu tacie na urodziny. - palnąłem sobie mentalnie w twarz. No tak, przecież ja też
zapomniałem kupić mu prezent! Wstałem i spojrzałem na blondyna, który zbierał
swoje rzeczy, żeby za mną podążyć. No... to czas na zakupy.
Hejka,
OdpowiedzUsuńteż myślałam, że stało się coś złego, a to o prezent urodzinowy chodziło...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, także myślałam, że cos się stało a tutaj tylko o prezent urodzinowy chodziło...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka