Nowe życie - rozdział 13
TOM
Obudziłem się z niezwykle przyjemną wiadomością, że oficjalnie jestem razem z Billem w związku i wczoraj po raz pierwszy uprawialiśmy seks. Jeszcze zanim otwarłem oczy widziałem oczyma wyobraźni Czarnego, jego twarz, gdy pogrążał się w ekstazie i wił pode mną, błagając o więcej. Westchnąłem cicho zadowolony i obróciłem się na bok, wtulając bardziej Billa w moje ciało, chcąc mieć pewność, że trzymam cały mój świat w ramionach. Tak długo czekałem na to, żeby mi zaufał, tak długo czekałem, bym mógł go dotknąć i być z nim tak blisko, jak tego chciałem, jestem tak szczęśliwy, że mógłbym wykrzyczeć to całego światu. Oczywiście, jako żem ja to ja, jak pomyślałem, tak zrobiłem.
-Kocham cię.
Wyszeptałem, nachylając się do ucha mojego całego świata. Poczułem, jak porusza się i unosi głowę, spoglądając mi w oczy. Jego policzki oblał rumieniec a ich właściciel patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Ja ciebie też.
Po kilku minutach ciszy usłyszałem te trzy słowa, na które skrycie liczyłem, chociaż nigdy w życiu bym się do tego nie przyznał. Pocałowałem go w czoło a potem złożyłem pocałunek na jego malinowych ustach i przeczesałem mu palcami włosy, odgarniając mu je z twarzy, na co przymknął lekko oczy, wyglądając jak rasowy kociak.
-Wypadałoby wstać i jechać na próbę.
Zauważył, że nie mam zamiaru wstawać, więc przypomniał nam o naszych obowiązkach. Westchnąłem cierpiętniczo ale musiałem się z nim zgodzić, tak faktycznie jest. Widziałem, jak wstaje z łóżka, próbując zakrywać się pościelą, żeby pozbierać leżące na ziemi ubrania i iść się umyć, ale chwyciłem kołdrę i wyrwałem mu ją z rąk w momencie, gdy wstawał, przez co stał przede mną całkiem nago, zawstydzony, jednocześnie niewinny ze słodkim rumieńcem na twarzy i lubieżny z moją spermą zaschniętą na jego udach. Było na co popatrzeć, oj było.
-Nie zakrywaj się. Jesteś piękny.
Poprosiłem, na co spalił jeszcze większego buraka i uciekł do łazienki, co wywołało u mnie napad wesołości. Widać było, że nie jest przyzwyczajony do takich rzeczy. Ups? Ale no cóż, trzeba było w końcu wstać i się zebrać...
BILL
Nie odzywałem się do Toma bo... bo nie! Byłem zbyt zawstydzony tym, co wydarzyło się wczoraj i tym, jak mnie dziś przed sobą obnażył, ale... nie byłem zły, było mi po prostu głupio i no... dziwnie. Zakochałem się w moim niegdysiejszym oprawcy i nie wstydziłem się tego, ale pierwszy raz miałem kogoś... kogoś takiego jak Tom. Ale czułem się dziwnie, to był fakt, a to, że Warkoczyk co chwilę chichotał, patrząc na mnie, w cale mi nie pomagało. Chłopacy z zespołu rzucali nam pytające spojrzenia, ale ja tylko kręciłem głową, dając im znać, że nie mam pojęcia, o co chodzi temu idiocie.
-Ej, chłopaki, mam propozycję.
Jedliśmy właśni pizzę w ramach kolacji po całym dniu prób, gdy Andreas przerwał nam oglądanie filmu, więc oczywiście wszyscy zwróciliśmy na niego naszą uwagę, podczas gdy ten szczerzył banana.
-Bo... gramy całkiem nieźle, a ja dostałem cynk, że jeden z barów szuka zespołu, który występowałby za drobne wynagrodzenie u nich w weekendy. Co myślicie?
Pierwsze, co zrobiłem, to spojrzałem na Toma i zobaczyłem, jak oczy mu się świecą. Chciał tego, chciał wykorzystać tę szansę. A ja... ja nie wiedziałem. Sama myśl o tym napawała mnie stresem. Nie zorientowałem się nawet, jak wszyscy się zgodzili i czekali na moją decyzję.
-Jeśli przed występem mogę się czegoś napić, nie widzę przeszkód.
Nie wiem, czemu, ale na moje słowa wszyscy wybuchli śmiechem, chociaż mówiłem poważnie, ale wzruszyłem tylko na to ramionami i zająłem się swoją pizzą. Występ, huh? No cóż... może być ciekawie.
Komentarze
Prześlij komentarz