Pomocy - rozdział 12
Ocknąłem się w jasnym pomieszczeniu które doskonale znałem i od razu żałowałem, że nie przemyślałem tego lepiej i dopuściłem możliwość, że Shizuo mnie znajdzie i zdoła wezwać pomoc na czas. Jęknąłem z bólu gdy próbowałem odwrócić głowę i się rozejrzeć. Czułem jakby coś miało zaraz rozłupać mi czaszkę.
-W końcu się obudziłeś. Gratulację, miałeś dużo szczęścia.
Usłyszałem znajomy głos. W końcu udało mi się spojrzeć na mężczyznę ukrywającego swoją twarz za maską antysmogową. Ojciec Shinry.
-Więc jednak się panu udało.
Powiedziałem z żalem a on podszedł do mnie i nacisnął na szwy, wywołując z mojego gardła jęk bólu.
-Udało mi się bo jestem lepszy niż większość lekarzy. Nie rób tego więcej.
Ostrzegł mnie i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Jednak nie zostałem długo sam. Po chwili do pokoju wszedł nie kto inny, jak mój wybawca.
-Dlaczego?
Zapytał, siadając na krześle tuż obok mojego łóżka. Uśmiechnąłem się do niego lekko, mimo bólu głowy i teraz brzucha.
-Bo nic nie mam. Nie mam nawet dokąd pójść.
Odpowiedziałem lekko, jakbym mówił o pogodzie. Widziałem żal w jego oczach, mimo że na jego twarzy nic się nie malowało.
-Porozmawiam z mamą. Zostaniesz u nas.
Obiecał, czym mnie zaskoczył. Spojrzałem na niego uważnie.
-Shizuś, już ci mówiłem, nie...
-Mam cię nie żałować, wiem.
Przerwał mi, zaskakując mnie kompletnie.
-Ale zbytnio mi na tobie zależy, by to odpuścić.
Komentarze
Prześlij komentarz