Wybuchowy lód - rozdział 10
Todoroki nie wrócił do szkoły. Ani następnego dnia, ani nawet w kolejnym tygodniu. Wszyscy zastanawiali się, co się stało z ich kolegą i gdzie zniknął, niestety nikt nawet nie mógł się z nim skontaktować, a w domu zdezorientowane rodzeństwo czekało na jego powrót. Ale on nie wracał. Klasa 1 A zebrała się w swojej sali razem ze swoim wychowawcą, Endevadorem i All Mightem. Oczywiście w sali obecny był również Hitoshi, który siedział na jednej ławce z Midoriyą i przysłuchiwał się całej dyskusji.
-Od dwóch tygodni nikt go nie
widział. Gdzie on może się podziewać? - zapytał All Might, po raz kolejny
artykułując kolejne pytanie, które wszystkim siedziało w głowach.
-Nie pojawił się w domu i nie skontaktował
się z rodzeństwem. - Endevador był tego dnia wyjątkowo
spokojny i potulny, a nawet płomienie na
jego ciele wydawały się delikatnie przygaszone.
-Nikt nie ma z nim kontaktu. Ma
wyłączony telefon. - zauważyła Momo, spoglądając po
kolei po wszystkich obecnych, którzy siedzieli jak na ścięciu.
-Martwię się o niego. - tym razem to Izuku wyraził myśli
wszystkich zebranych, po czym na kilka chwil zapadła cisza.
-Kto widział go ostatni? - wszyscy spojrzeli po sobie,
ostatecznie jednak spojrzenia wszystkich skierowały się na blondyna siedzącego
w kącie sali.
-No ja. - przyznał niechętnie, mierząc całą
grupę wściekłym spojrzeniem. Niezmiernie irytowała go ta cała sytuacja.
-Co się wtedy stało? - Uraraka była chyba jedyną
dziewczyną, która widząc irytację chłopaka mogła zadać mu takie dosyć ryzykowne
pytanie.
-Pokłóciliśmy się. - prychnął, kierując spojrzenie
czerwonych ślepi na nastolatkę, która
jednak nie zdawała się tego dostrzegać, mając myśli zajęte czymś zupełnie
innym.
-O co się... - niestety, nie dane było
Endevadorowi dokończyć, bo wtedy rozbrzmiał dźwięk alarmowy jego telefonu.
Wyciągnął go z wewnętrznej kieszeni kombinezonu i przeklął szpetnie, odczytując
wiadomość. -Złoczyńcy zaatakowali niedaleko.
Muszę lecieć.
-Też idę. - Midoriya poderwał się z miejsca,
nie będąc w stanie usiedzieć spokojnie z nerwów. Jego chłopak chwycił go za
rękę, więc spojrzał na niego.
-Nie idź. - poprosił Shinso, jednak
odpowiedział mu uśmiech zielonowłosego.
-Co, jeśli to oni porwali
Todorokiego? Mam licencję, nie mogę tu czekać. Idę razem z nimi.
-Nie możesz walczyć ze
złoczyńcami. Zostajecie tutaj. - dyskusję zakończył Aizawa, który
wyszedł z klasy razem z dwójką największych bohaterów, wiedząc w duchu, że
zapewne jego wspaniała klasa go nie posłucha i wpakują się w kłopoty, ale nie
miał czasu teraz o tym myśleć.
Komentarze
Prześlij komentarz