Miłość i nienawiść dzieli cienka granica - rozdział 25
Wieść o tym, że Czarny Pan zaakceptował związek Dracona Malfoya i Harry'ego Pottera była tajemnicą, którą mogli znać tylko Śmierciożercy. Dlatego oczywiście już następnego dnia cała szkoła o tym wiedziała, najwyraźniej jeden z uczniów miał w rodzinie Śmierciożercę, który się wygadał. Zarówno uczniowie jak i nauczyciele podzielili się teraz na trzy grupki - tych, którym jest to zupełnie obojętne, tych, którzy się cieszą i tych, którzy się sprzeciwiają. Tych ostatnich było oczywiście najwięcej, a wśród nich większa część uczniów pochodziło z Gryffindoru, co było do przewidzenia. Do przewidzenia było również to, że Hermiona, nie mogąc w to uwierzyć i chcąc zaspokoić swoją ciekawość przyjdzie do nich i będzie chciała porozmawiać. A ponieważ nie mogła znaleźć lepszej okazji, wychodząc z kolacji złapała za ramię byłego przyjaciela, który właśnie wchodził do Wielkiej Sali i odciągnęła go na bok, kątem oka zauważając, jak blondwłosy chłopak przystaje parę kroków od nich i niby ich nie obserwuje, ale przysłuchuje się ich rozmowie.
-Harry!
-Słucham cię, Hermiono.
Dziewczyna mugolskiego pochodzenia zmierzyła go wzrokiem. Odrobinę schudł w jej opinii, ale jego oczy powoli odzyskiwały dawny blask, który wręcz przyciągał do niego ludzi, co raczej było dobrym znakiem, chociaż po Ślizgonach można się wszystkiego domyślać.
-To prawda? Jesteś z Malfoyem?
Zapytała, nie mogąc się powstrzymać. Czuła na sobie spojrzenia innych uczniów - niektórzy patrzyli na nią z zaciekawieniem, inni ze złością, ale ignorowała ich, skupiając się na Wybrańcu, który uniósł lekko lewy kącik ust, patrząc jej prosto w oczy.
-To prawda.
-Ale.. .dlaczego? Przecież to Ślizgon!
-Hermiono, zawsze myślałem, że Ślizgoni to najgorszy sort ścierwa i nie ma w nich nic dobrego. Ale ostatnie miesiące pokazały mi, jak bardzo się myliłem. Dostałem od nich wsparcie, opiekę i troskę, zrozumienie i ciepło, które Gryffindor mi zabrał, tylko dlatego, że jestem homoseksualistą. A z Draco jestem w związku, bo go kocham, od dawna, a on najwyraźniej kocha mnie. Nie widzę powodu, by dłużej dyskutować na ten temat. To wszystko, czego ode mnie chciałaś?
Harry widział, jak blondyn, stojący za plecami Gryfonki, uśmiechnął się, słysząc jego słowa i sam miał ochotę poszerzyć swój uśmiech, ale nie mógł. Wiedział, że dziewczyna nie potraktuje go wtedy poważnie. Ona za to wyglądała, jakby dostała czymś ciężkim w głowę i była w szoku, zupełnie, jakby ktoś rzucił na nią zaklęcie petryfikacji.
-Harry... ja wciąż jestem twoją przyjaciółką.
W końcu kilka słów wydobyło się z jej gardła, a czarnowłosy mało się nie roześmiał, słysząc je, i zmierzył ją tylko kpiącym spojrzeniem.
-Przyjaciółką? Odwróciłaś się ode mnie tak, jak wszyscy. Nie waż się więcej tak nazywać.
Rzucił lekko i odszedł do swojego chłopaka, z którym splótł palce, zostawiając brunetkę w szoku i konsternacji i skierował się do odpowiedniego stołu, by w końcu zjeść kolację, nie przejmując się dziwnymi spojrzeniami, rzucanymi z drugiego stołu, należącego do jego byłego domu. Chciał mieć już dzisiaj spokój, ale najwyraźniej nie było mu to dane, bo w pewnym momencie czyjeś dłonie wylądowały na jego ramionach, a gdy się odwrócił zobaczył zatroskaną twarz swojej byłej wychowawczyni, profesor McGonagall.
-Panie Potter, dobrze się pan czuje?
Zapytała, jakby miała jakikolwiek powód do obaw. Chociaż to, dlaczego zadała mu takie pytanie, był wręcz oczywisty, ona, tak samo, jak większość nauczycieli, martwiła się jego próbą samobójczą, zmianą domu a teraz również i jego homoseksualnym związkiem.
-Tak, dziękuję.
-Chciałabym, aby pan kiedyś powrócił do domu Godryka Gryffindora. Był pan jego chlubą i jednym z moich najlepszych wychowanków, panie Potter.
Dodała, zupełnie bezwiednie dodając tym samym, o co jej tak na prawdę chodziło. Chłopak uśmiechnął się tajemniczo i podwinął rękaw swetra, odsłaniając Mroczny Znak, na widok którego kobieta aż zakryła usta dłonią.
-Myślę, że w domu Gryffindora nie ma miejsca dla Śmierciożerców.
Wyszeptał tak, by tylko ona go usłyszała i odwrócił się do niej plecami, wracając do swojego posiłku i mając w nosie to, że właśnie zszokował i być może zawiódł jedną ze swoich ulubionych nauczycielek. Nikt nie będzie się wtrącał w jego życie i mu je układał.
-Dumbledore miał nadzieję, że będziesz naszym wybawcą i uwolnisz nas od Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
Powiedziała, wpatrując się w plecy swojego ucznia, który wzruszył ramionami.
-W takim razie musi znaleźć sobie kogoś innego do roli wybawcy.
Burknął, po czym usłyszał szybkie kroki, gdy wicedyrektorka szkoły odchodziła w stronę wyjścia z Wielkiej
Sali, ale on już nie zwracał na to uwagi.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Voldmort chyba powinien ukarać śmierciożerców, że coś takiego się wydarzyło to miała być tajemnica... ale właśnie nikt, no prawie nikt nie wie że chciał przyłączyc się do Voldemorta...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia