Papieros - rozdział 5-2




Niemal od razu pierwszą falę bólu zastąpiła fala otępiającej mnie przyjemności. Uniósł mnie lekko za ramiona a moja głowa opadła w tył, eksponując bardziej moją szyję, do której się przyssał. Przyjemne ciepło rozchodziło się po moim ciele i ledwo docierało do mnie, że wbił zęby wbijając się w moją szyję i pił z niej krew, wysysając ją powoli z mojego ciała. O dziwo, było to cholernie przyjemne uczcie i nie czułem przerażenia. Nie wiem, ile to trwało, ale gdy oderwał się ode mnie i ułożył na miękkich poduszkach byłem tak zmęczony, że ledwo byłem w stanie unieść powieki, by na niego spojrzeć. Jego oczy stały się intensywnie czerwone a z kącika jego ust popłynęła pojedyncza kropla krwi. Uniosłem dłoń, dotykając jego twarzy, którą przytrzymał swoją własną przy swojej zimnej skórze i spojrzał mi w twarz.

-Nie mogłem się powstrzymać. Tak smacznie pachniesz...

Powiedział, dotykając nosem mojego nadgarstka i zaciągając się moim zapachem. Przytknąłem wolną rękę do miejsca, gdzie mnie ugryzł i spojrzałem na pobrudzoną odrobiną krwi dłoń. Czułem, jak powoli opuszczają mnie wszelkie siły a jego dłoń wplątała się w moje włosy.

-Prześpij się. Będę tu, gdy się obudzisz.

Obiecał, ale ja nie chciałem spać. Walczyłem z tym z całych sił, ale w końcu się poddałem i w jednej sekundzie straciłem kontakt z rzeczywistością.

***

Gdy się obudziłem, czułem się o wiele lepiej a na dworze panowała ciemna noc. Odszukałem wzrokiem stojącego przy oknie i palącego mężczyznę i wstałem powoli, czując lekkie zawroty głowy. Ubrałem bokserki i podszedłem do niego, podbierając mu fajkę z jego paczki. W szybie okna widziałem na swojej szyi odrobinę zaschniętej krwi i dwa znaki pozostałe po jego kłach. Pogładził mnie długimi palcami po obojczyku i gdy na niego spojrzałem, jego oczy znów przybrały ciemny kolor.

-Miałem wrażenie, że to był sen.

Wyznałem, wypuszczając powoli siwy dym z moich płuc. Uśmiechnął się drapieżnie ale miękko i ujął mój podbródek pomiędzy palce.

-Nie było snem. Dlatego chcę, żebyś był tylko mój. Pachniesz dla mnie wyjątkowo słodko i intensywnie. Nigdy nikt nie smakował mi tak bardzo.

-Czy to komplement?

Zapytałem ze śmiechem, wkładając papierosa do ust i wypełniając toksyną moje płuca.

-Zdecydowanie. W moim świecie jeden z najważniejszych.

Jego szczerość kompletnie mnie rozbroiła. Odwrócił się po coś i podał mi szklankę wypełnioną sokiem z czarnej porzeczki.

-Wypij, zrobi ci się lepiej.

Chwyciłem szklankę i powoli zacząłem pić zimny sok, zastanawiając się nad tym wszystkim.

-Mogę cię o coś spytać?

Odstawiłem pustą szklankę i spojrzałem na niego uważnie, mając w głowie jedno pytanie. Skinął głową, dając niemo do zrozumienia, bym mówił dalej.

-Byłeś dla mnie taki czuły podczas seksu, żeby wynagrodzić mi picie mojej krwi?

Moje pytanie wywołało jego śmiech, ale pokręcił głową.

-Nie. Uwielbiam taki głęboki seks, chociaż gdy jestem wkurzony bywam bardzo agresywny.

Pokiwałem głową ze zrozumieniem i podszedłem do moich ubrań, powoli się ubierając, żeby się nie przewrócić. Póki się nie ruszałem, zawroty głowy były do przeżycia, ale gdy tylko cokolwiek wykonywałem nasilały się. Ubrałem się i zasłoniłem bluzą ranę na szyi, odpowiednio układając kaptur.

-Nie musisz jeszcze wychodzić. Powinieneś odpocząć.

Usłyszałem i spojrzałem w jego kierunku. Spojrzałem na patrzącego na mnie uważnie mężczyznę i uśmiechnąłem się lekko.

-Odpocznę w domu, ale dzięki. Gdy będziesz chciał znów się spotkać, zadzwoń.

Westchnął ciężko, słysząc moje słowa i podszedł do mnie, wyciągając z kieszeni spodni gruby plik banknotów.

-Twoje pieniądze. Uważaj na siebie. I nie pozwól nikomu innemu się tknąć.

Pouczył mnie jak dzieciaka a ja podziękowałem i wyszedłem szybko z hotelu, czując, że muszę to wszystko przemyśleć.

Komentarze

Popularne posty