Zagubiony kociak - rozdział 12
Przez całą noc nie mogłem spać i zastanawiałem się, jak mam
zareagować na to, co powiedział mi Jurij. Oczywiście, nie byłem na niego zły
ani nim zdegustowany, mógł się we mnie zakochać i nie było to nic złego, a
przecież nie zrobił nic wbrew mnie, za co miałbym go znienawidzić, więc jego
obawy były, moim zdaniem, bezpodstawne. Westchnąłem cicho i przekręciłem się na
drugi bok, ale zaraz z letargu wyrwały mnie kroki na schodach. Podniosłem się
do siadu i nasłuchiwałem, i po chwili znów usłyszałem jak ktoś ostrożnie stąpał
po drewnianych stopniach. Wstałem z łóżka i wyszedłem po cichu z pokoju,
domyślając się, że to Yuri chodzi po domu, ale zaskoczyło mnie to, bo nigdy nie
zauważyłem, żeby tak robił. Westchnąłem cicho i zszedłem na dół, po chwili
znajdując się w kuchni, gdzie przy stole siedział blondyn i pił sok prosto z
kartonu, ale gdy mnie zauważył aż się zakrztusił i opluł się, kaszląc i
próbując złapać oddech. Dopadłem do niego i poklepałem po plecach, aż w końcu
zaczął normalnie oddychać i posadziłem go na krześle, przyklękając przed nim.
Westchnął ciężko i spojrzał na mnie z zakłopotaniem.
-Dzięki.
Rzucił, odgarniając włosy z twarzy, nie patrząc mi w oczy,
spojrzenie błękitnych oczu zawieszając na swojej dłoni.
-Nic nie szkodzi, ale spójrz na mnie.
Poprosiłem i widziałem, jak zagryzł wargi, wyraźnie się
wahając, aż w końcu spojrzał mi w twarz, więc uśmiechnąłem się do niego
delikatnie, próbując go uspokoić, mimo, że nie było to proste, bo chłopak wyraźnie
się stresował bardziej, niż był w stanie przyznać.
-Nie możesz spać?
Zapytałem, na co pokiwał głową i uśmiechnął się lekko, z
jakąś skruchą i jakby czuł się winny.
-Tak, przepraszam, że cię obudziłem.
Westchnąłem cicho i przytuliłem go do siebie, obejmując
mocno i głaszcząc go po plecach w jakimś opiekuńczym geście, do czego coś mnie
popchnęło, chociaż nie wiedziałem, co konkretnie. Po prostu wiedziałem, że
muszę to zrobić. Wtulił się we mnie i wyraźnie rozluźnił się w moich ramionach,
obejmując mnie w pasie i oddychając coraz spokojniej.
-Teraz chciałbym z tobą porozmawiać, dobrze?
Zadałem kolejne pytanie, odsuwając go ode mnie i widziałem
wyraźnie, że znów się zdenerwował, nie chcąc patrzeć mi już więcej w twarz i
zanim kotara z jasnych włosów opadła mu na twarz, wydawało mi się, że
zobaczyłem łzy błyszczące w jego oczach.
-Schlebiasz mi tym, że się we mnie zakochałeś. Ale... ja
wciąż nie jestem pewien, co do ciebie czuję. Ja wciąż uczę się tego, że nie
jestem już jedynym synem moich rodziców. Trudno mi przyzwyczaić się do ludzi.
Nie jesteśmy spokrewnieni i nie mówię ci, że nigdy się w tobie nie zakocham.
Ale na ten moment nie potrafię ci odpowiedzieć, tym samym. Mimo to nie chcę,
żeby między nami coś się zmieniło, więc jeśli moglibyśmy wrócić do tego, co
było i zobaczyć, co będzie dalej, byłbym szczęśliwy.
Powiedziałem, czując, jak powoli coraz bardziej zaczyna
drżeć, ale gdy uniósł głowę i spojrzał mi w oczy, jego oczy były suche i nie
wyglądał, jakby miał się rozpłakać.
-Jasne. Pójdę już spać.
Powiedział i wywinął się z moich objęć, a po chwili
usłyszałem trzask drzwi do jego pokoju. Westchnąłem cicho i posprzątałem
kuchnię, po czym wróciłem na górę, ale przechodząc obok drzwi jego pokoju
zdawało mi się, że coś usłyszałem. Przystanąłem i wsłuchałem się w ciszę, po
chwili słysząc delikatny dźwięk głośnej i ostrej muzyki, ale dużo lepiej
słyszałem szloch, który wydobywał się z gardła młodego chłopaka i rozdzierał mi
serce.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, dobrze że nie odtracił, akceptuje to, choć obecnie nie jest wstanie odwzajemnić tych uczuć, ale też i nie mówi że nigdy się w Juirij nie zakocha...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, dobrze że go nie odtrącił, akceptuje to, choć obecnie nie jest wstanie odwzajemnić, ale też i nie mówi że nigdy się w Juirij nie zakocha...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka