Czat - rozdział 17


Z dnia na dzień czułem się coraz gorzej. Nie mogłem spać, nie mogłem jeść i chodziłem jak istne zombie, a stres przyprawiał mnie o zawroty głowy. Starałem się sobie przypomnieć, co takiego wydarzyło się półtorej roku temu na festiwalu sportowym Karasuno, na którym pojawiłem się z czystej ciekawości, wiedząc, że chcę iść do tej szkoły, ale nic nie mogłem sobie przypomnieć. Wszyscy starali się pilnować, bym jadł, ale gdy tylko coś zjadłem, zaczynałem wymiotować. Mimo to nie pozwoliłem im wyłączyć mnie z treningów i codziennie aktywnie w nich uczestniczyłem, mimo, że czułem się coraz gorzej. Wszyscy próbowali mnie jakoś podnieść na duchu i tak samo wszyscy rozmyślali o tym, co stało się wtedy na festiwalu sportowym, ale nikt nie przypominał sobie nic szczególnego, a stres i świadomość, że ktoś nam grozi fatalnie na mnie wpływała. To nie ten sam rodzaj stresu co wtedy, gdy stresujesz się przed meczem, ten jest o wiele bardziej wyniszczający. Westchnąłem cicho i skoczyłem do piłki, którą Tobio właśnie mi wystawił, ale nagle nie widziałem jej już. Obraz przed oczami mi się rozmazał a po chwili... nie było już nic.

***

Gdy się obudziłem, pierwszym, co usłyszałem,  była przytłumiona rozmowa.

-Żyje w ciągłym stresie od kilku tygodni, w końcu musiało do tego dojść.

-Jeśli szybko nie dowiemy się, kto wam grozi, wykończy się.

-Jest uparty, nie da się namówić na zrobienie wolnego od treningów ani na zostanie w domu.

-Wiem, próbowałem go przekonać, ale nic nie wskórałem.

-Nie wiesz, co mogło się stać wtedy na tym festiwalu, co go aż tak stresuje?

-Powiedział tylko, że pamięta, że rozmawiał z jakąś dziewczyną o czarnych, długich do pasa włosach, która była z Karasuno, ale nie może sobie przypomnieć, o czym wtedy rozmawiali ani co konkretnie się tam wydarzyło.

-To go musi jeszcze bardziej stresować...

-Czuje się odpowiedzialny za to, że to z jego powodu grozi wam niebezpieczeństwo.

-Idiota. Nie powinien się tym aż tak przejmować. Nic mi nie będzie.

-Nie wiesz tego. Żaden z nas tego nie wie. A dla Hinaty jesteś nawet ważniejszy od siatkówki. Załamałby się, gdyby coś ci się stało.

-Jakby już się nie załamał.

-Nie możemy pozwolić na to, by coś wam się stało.

-Musimy jak najszybciej rozwiązać sprawę, bo inaczej będzie jeszcze gorzej.

-Teraz zemdlał na treningu, ale kto wie, gdzie zemdleje następnym razem? Jadąc przez ulicę na rowerze?

-Będąc w wannie?

-Wiem! Cholera, wiem i boli mnie, że nie mogę nic zrobić, żeby mu pomóc! Nie mam pojęcia, co jeszcze mogę zrobić. Próbuję zmusić go do jedzenia i do spania, ale on nie może zasnąć a jak już, to po chwili się budzi, a jedzenie od razu zwraca. Nie wiem, co mam jeszcze zrobić.

-Kageyama, nikt nie ma pretensji do ciebie, my po prostu głośno myślimy.

-Policja jeszcze nie namierzyła tego telefonu, który do nas pisze?

-Nie. Ten ktoś korzysta z bramek Internetowych i maskuje swoją lokalizację. Raz znajdował się nawet w Anglii! Nie mogą na ten moment nic zrobić.

-Cholera, czyli sami musimy do tego dojść...

-Mam nadzieję, że Hinata do tego czasu się nie wykończy.

-Ktoś, kto zagraża jednemu z nas, zagraża całej drużynie. I dlatego całą drużyną rozwiążemy tę sprawę.

A potem znów odpłynąłem, słysząc tylko strzępki dalszej części rozmowy.

Komentarze

Popularne posty