Opiekun - rozdział 27
To, że Eren odwzajemnia moje uczucia było dla mnie wielkim szokiem, ale jednocześnie największym szczęściem, jakie mogło mnie spotkać. Miałem wrażenie, że fruwam i chyba wszyscy zauważyli zmianę w moim zachowaniu, mimo, że starałem się niezbyt okazywać swoje szczęście przed innymi. Tylko przy Erenie, gdy zostawałem z nim sam na sam wieczorami, pozwalałem sobie na szczęście. Nie mogłem ryzykować, że ktoś, a mam tu na myśli szczególnie pewne dwie osoby, spróbuje nam zaszkodzić. Na początku Eren nie rozumiał moich obaw i chciał ujawnić naszą relację, ale gdy wytłumaczyłem mu moje obawy, zrozumiał je i zgodził się ze mną, więc staraliśmy się zachowywać normalnie. Mimo to, byłem bardziej szczęśliwy, niż kiedykolwiek. Ale nie zaślepiło mnie to. Nie rozumiałem na przykład, dlaczego Erwin odwołał naszą wyprawę za mury w tym miesiącu, ale nie chciał podać mi żadnego konkretnego powodu, więc mogłem się jedynie domyślać i wściekać na tego człowieka, że nie chce mi nic powiedzieć. Westchnąłem cicho i przełożyłem kolejne papiery, które Hanji dla mnie przygotowała. Całe szczęście miała dość ładne pismo, więc nie musiałem się męczyć z odczytywaniem tego wszystkiego, ale mimo wszystko nie miałem ochoty na zajmowanie się tym, a szczególnie, że było już dosyć późno i Księżyc wysoko wisiał na niebie, oświetlając delikatnym światłem całą okolicę, bo nie było zbyt wiele chmur, które mogły go przysłonić. Usłyszałem, jak ktoś wchodzi do pomieszczenia, więc podniosłem wzrok znad papierów. W półmroku rozpoznałem ciemnowłosą postać Erena, który zamknął za sobą drzwi i z uśmiechem na ustach podszedł do mnie, zajmując miejsce na krześle po przeciwnej stronie biurka. Odłożyłem trzymane w rękach kartki i spojrzałem na jego radosną i uśmiechniętą twarz, a w nikłym świetle lampy jego oczy wydawały się mieć jeszcze głębszy kolor, niż w normalnym świetle, co było niezwykłe.
-Jest już późno.
Zauważył i skinął głową na papiery, dając mi znać, że w jego opinii nie powinienem już pracować o tej porze. Oparłem policzek na dłoni i przechyliłem lekko głowę, pozwalając niektórym kosmykom swojej grzywki, by opadły mi na oczy, i spojrzałem na niego z lekkim zaciekawieniem. Z pewnością nie przyszedł do mnie tylko po to, by grać mojego ojca i mówić mi, kiedy mam iść spać a kiedy nie. Więc co siedzi w jego głowie? Wpatrywałem się w niego przez chwilę, aż w końcu wstał ze swojego miejsca i okrążył biurko, podchodząc do mnie, po czym nachylił się i gdy odwróciłem się w jego stronę, złączył nasze usta w czułym pocałunku. Odsunął się ode mnie po kilku sekundach, ale mnie wciąż było mało. Przyciągnąłem go za kark i wpiłem w jego słodkie, malinowe usta, spijając ich smak i rozkoszując się tym doznaniem. Gdy znów spojrzałem w jego oczy, zobaczyłem w nich szczęśliwe iskierki. Wdrapał mi się na kolana i usiadł na mnie okrakiem, obejmując mnie za szyję i wpatrując się swoimi ślepkami w moją twarz. Wyciągnąłem rękę i odgarnąłem mu palcami niesforne pasma ciemnych włosów z twarzy, a on przyciągnął moją dłoń do swojej twarzy i wtulił się w nią, przez co wyglądał niezwykle uroczo i uniosłem lekko kąciki ust, uśmiechając się do niego. Tylko dla niego chciałem i mogłem się uśmiechać szczerze. Nachylił się do mnie i ponownie złączył nasze usta w czułej pieszczocie, a ja czułem ciepło jego ciała, które szczelnie do mnie przylegało. Jedną dłoń wplątałem w jego włosy, przeczesując ciemne kosmyki a drugą ręką objąłem go w pasie, nie pozwalając mu się ode mnie odsunąć. Westchnąłem, gdy odsunął się ode mnie, przerywając pocałunek i wpatrując mi się w oczy z odległości zaledwie kilku centymetrów.
-Przyszedłeś tylko po to, by mi to powiedzieć?
Dobrze wiedziałem, że tak nie było, ale chciałem go zaczepić i sprowokować. Zobaczyłem, jak uśmiechnął się szeroko a w jego zielonych tęczówkach pojawiły się iskierki zwiastujące, że ma szalony plan. Pokręcił głową, po czym położył mi dłoń na policzku i pogładził kciukiem moją kość policzkową, co było niezwykle czułym gestem dającym poczucie bezpieczeństwa.
-Nie, mam trochę inny plan na dzisiejszą noc.
Ton jego głosu obniżył się a koniuszek języka oblizał dobrą wargę, przez co wyglądał jeszcze bardziej seksownie, niż zazwyczaj. Pogładziłem go dłonią po biodrze, udając, że nie mam pojęcia, o czym mówi, chociaż faktycznie nie byłem pewien, co ma na myśli. Znając go to może być milion różnych rzeczy. Spuścił wzrok a jego dłonie zaczęły zdejmować mój żabot, który po chwili wylądował na blacie biurka za jego plecami, a ja uniosłem pytająco jedną brew, na co uśmiechnął się i znów zwilżył usta językiem.
-Wiesz... jesteśmy razem już ponad trzy miesiące i tak sobie pomyślałem... że możemy pójść dalej niż pocałunki.
No nie powiem, zaskoczył mnie. Ile razy ten dzieciak jeszcze mnie zaskoczy w życiu? Chociaż w sumie on już nie jest dzieciakiem, a młodym mężczyzną. Spojrzałem na niego, uważnie lustrując go wzrokiem i oceniając, na ile jest świadom tego, co mówi.
-Jesteś pewien?
Nie zrobię nic przeciw niemu. Nigdy w życiu, nie mógłbym i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę, dlatego moje pytanie nie było dla niego zaskoczeniem. Pokiwał głową i sugestywnie otarł swoje krocze o moje, na co aż wciągnąłem głośniej powietrze.
-Idź się połóż w sypialni, zaraz przyjdę.
Gdy tylko skończyłem mówić, wpił się krótko w moje usta, kradnąc mi pocałunek, po czym zszedł ze mnie i zniknął za drzwiami prowadzącymi do wspomnianego przeze mnie pomieszczenia. Wstałem zaraz po nim i podszedłem do drzwi wejściowych, zamykając je na klucz, po czym przeszedłem do łazienki, z której zgarnąłem balsam, którego często używałem, szczególnie do dłoni. Choć niezbyt mnie to cieszyło, środki czystości, których tak namiętnie używam, bardzo wysuszają mi skórę i z tego tytułu moje dłonie kiedyś często krwawiły, więc byłem zmuszony używać balsamu. Gdy wszedłem do sypialni z buteleczką w dłoni, zauważyłem, że Eren leży na moim łóżku, a jego zielone oczy wpatrzone są we mnie. Na jego malinowych ustach malował się szczęśliwy uśmiech, a jego postawa pokazywała, że był bardzo zrelaksowany. Podszedłem do niego z delikatnym uśmiechem na twarzy i nachyliłem się nad nim, spoglądając mu w oczy z bardzo bliskiej odległości. Wszedłem na łóżko i zawisłem nad nim, przyszpilając go do materaca, na którym leżał, a on wpatrywał się we mnie pociemniałymi oczami. Gdy się w nie wpatrzyłem, zobaczyłem ogromną miłość, którą mnie obdarzył oraz pożądanie, bo pożądał mnie i mojego ciała razem z moją duszą. Nachyliłem się, całując go delikatnie, a jego ciekawskie palce zajęły się rozpinaniem mojej koszuli.
***
Leżałem w łóżku mając w objęciach najdroższą mi osobę na świecie i głaszcząc jego nagie plecy. W blasku Księżyca wyraźnie mogłem widzieć jego piękną, spokojną twarz, ciepło jego ciała otulało mnie a zapach wręcz odurzał. Pochyliłem się i pocałowałem go w czoło w jakimś opiekuńczym geście, po czym ułożyłem się wygodniej na łóżku, wtulając jego ciało w swoje i ułożyłem głowę na poduszce, powoli zasypiając. Ostatnim, co pamiętam, są silne ramiona, które mocniej wtuliły mnie w ciepłe ciało leżące obok mnie.
Komentarze
Prześlij komentarz