Zagubiony kociak - rozdział 18



Jurij nie czekał na mnie przed wyjściem ze szkoły po skończonych lekcjach. Jakaś dziewczyna z jego klasy powiedziała mi, że został zwolniony do domu z ostatniej lekcji, co mnie zaniepokoiło. Czy coś mu się stało? Źle się poczuł, zranił się? Martwiłem się i dlatego szedłem do domu najszybciej, jak mogłem, szczególnie, że nie odpowiadał mi na wiadomości, które mu wysyłałem, więc nie wiedziałem, co mu jest. Wpadłem do domu lekko zdyszany i niemal od razu prawie dostałem zawału, gdy moi bliscy naskoczyli na mnie wypuszczając na mnie konfetti.

-NIESPODZIANKA!

Krzyknęli, a ja złapałem się za serce i oparłem o ścianę, czując, jak szybko ono bije. Przysięgam, że oni kiedyś mnie zabiją. Ale Jurij też tu stał i uśmiechał się do mnie szeroko, po czym złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu, gdzie ustawili się już moi rodzice z tortem w rękach i zaczęli śpiewać. Nie, błagam, nie cierpię tego momentu, gdy stoję a wszyscy śpiewają mi "Sto lat"! Ale oczywiście nie zamierzali mi tego ułatwiać i dokończyli swoją piosenkę, a ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię, niestety, podłoga w salonie nie chciała mi tego umożliwić i musiałem zdmuchnąć świeczki, po czym zostałem porwany w ramiona mojej rodzicielki.

-Mój kochany synek jest już dorosły!

Powiedziała z rozrzewnieniem, przeczesując długimi palcami moje ciemne włosy, a ojciec podszedł i położył mi dłoń na ramieniu.

-Dojrzały mężczyzna, co?

Zaśmiał się, prowadząc mnie na kanapie, na której mnie posadził i rozlał nam napoje, podczas gdy mama kroiła tort. Chwyciłem swoją szklankę i upiłem z niej łyk słodkiego napoju, czując, jak zaschło mi w ustach ale w pewnym momencie przed oczami ujrzałem białą kopertę, a gdy uniosłem wzrok stali przede mną rodzice z wielkimi uśmiechami na twarzy.

-Dziękuję.

Powiedziałem i wziąłem kopertę, zaglądając do środka i widząc dużą... nie, źle, to złe określenie, tam była OGROMNA suma pieniędzy. Spojrzałem zdziwiony na rodziców, nie bardzo wiedząc, jak się zachować.

-Cóż, gdy się urodziłeś założyliśmy ci lokatę w banku i co miesiąc przesyłaliśmy tam po 100 EUR, więc trochę się tego uzbierało.

Przyznał tata, siadając obok mnie i klepiąc mnie po plecach. Ale zaraz.... 18 lat po 12 miesięcy to 216 miesięcy. 100 EUR miesięcznie przez 216 miesięcy daje... 21 600 EUR! Jeny, tyle kasy?! Co ja z tym zrobię?

-Wiemy, że chcesz znaleźć sobie jakieś mieszkanie, to na start w dorosłe życie. Nie wyrzucamy cię, możesz zostać tu ile chcesz, ale pieniądze powinny trafić do ciebie. Lokata była całkiem dobrze oprocentowana a my też czasem dorzucaliśmy coś ekstra, więc zebrało się równe 40 000 EUR.

Prawie tam zemdlałem! Przecież mam oszczędności, nie musieli tego robić, w dodatku to jest tak dużo pieniędzy! Jak mam się teraz zachować?!

-Dziękuję.

Powtórzyłem, czując się wyjątkowo niezręcznie i schowałem kopertę do wewnętrznej kieszeni marynarki, a na ziemi przede mną uklęknął blondwłosy chłopak, wyciągając w moją stronę ładne, zielone pudełko średniej wielkości, które od niego zabrałem i było całkiem lekkie.

-To ode mnie. Mam nadzieję, że ci się spodoba.

Powiedział z szerokim uśmiechem i już się pochyliłem, żeby podziękować mu pocałunkiem, jak zawsze, gdy zorientowałem się, że nie jesteśmy sami, więc wyciągnąłem rękę i poczochrałem go po głowie.

-Dziękuję, Yuri.

Zabrałem się za rozpakowanie pudełka, więc rozwinąłem wstążkę i otworzyłem wieko a moim oczom ukazał się starannie złożona bluza w czarnym kolorze z motywem zaprojektowanym przez mojego ulubionego DJ'a, aż mi się oczy zaświeciły. Od razu ją wyciągnąłem a z kieszeni wypadły jakieś dwa kartoniki.

Komentarze

  1. Hejeczka,
    wspaniale, a jednak Juri wiedział o wszystkim, widać że martwi się o młodego bo tak pędził do domu... piękna sumka się uzbierała...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty