Wybuchowy lód - rozdział 4
Todoroki obudził się z silnym bólem głowy i przypomniał
sobie, że wczoraj ten czarnowłosy nieznajomy ogłuszył go, uderzając go metalową
rurką w głowę. Zorientował się, że siedzi przywiązany do krzesła i ma coś na
rękach. Spróbował użyć ognia, chcąc to coś spalić, ale nie mógł. Mimo
zamroczenia spowodowanego urazem, od razu domyślił się, że ma nałożony na
dłonie materiał, który blokuje działanie daru. Otworzył oczy i uniósł głowę,
próbując przyzwyczaić się do ostrego światła lampy.
-Miałeś rację, jest dokładnie mieszanką 50 na 50 swoich
rodziców. Nawet po oczach. - usłyszał czyjś nieznajomy głos. Gdy wzrok mu się wyostrzył,
zauważył niebieskowłosego mężczyznę z dłońmi na twarzy, szyi i rękach i
czarnowłosego chłopaka, który go porwał.
-Jego lewa strona pochodzi od ojca a prawa od matki. Jest
perfekcyjną mieszanką. - zgodził się bliznowaty i uśmiechnął się upiornie widząc, że
chłopak się obudził. -Witam śpiącą królewnę. - zwrócił się do swojego więźnia, a Todoroki zmarszczył brwi.
-Wypuść mnie.
-Nie po to cię porwałem.
-To po co mnie porwałeś?
-Żeby cię użyć.
-Nie pomogę ci. - po tym krótkim dialogu obaj złoczyńcy zaczęli się śmiać. Gdy
skończyli, niebieski podszedł do związanego ucznia UA i dotknął kosmyka jego
białych włosów.
-Masz dwie opcje... albo do nas dołączysz i użyczysz nam
swoich mocy, albo ci je odbierzemy. - oznajmił, schylając się i patrząc mu w oczy z bardzo, bardzo
bliska.
-Kim jesteście? - spytał, gdy mężczyzna znów zajął swoje miejsce na kanapie i
założył nogę na nogę.
-Ligą Złoczyńców.
-A konkretnie?
-Jestem Tomura i jestem przywódcą Ligii Złoczyńców. To ja
zarządziłem i zorganizowałem porwanie cię, ponieważ zdecydowałem, że jesteś nam
potrzebny. - przedstawił się niebieskowłosy a ton jego głosu zdradzał, że
był z tego tytułu bardzo dumny.
-A ty? - Todoorki spojrzał na chłopaka, który wcześniej zjawił się w
jego klasie i otoczył go błękitnymi płomieniami, co go zastanawiało, bo mało
kto miał tak niezwykłą moc.
-Dabi. - młody uczeń zmarszczył brwi by okazać swoje zdziwienie.
-Masz na imię kremacja? - dopytał, nie będąc pewien, czy dobrze zrozumiał.
-To mój pseudonim i nazwa mojego daru. - odparł po prostu pokryty bliznami chłopak, oglądając swoje
paznokcie.
Komentarze
Prześlij komentarz