Pomocy - rozdział 3


Nie chciałem wracać do szkoły i mierzyć się z tym wszystkim. Czułem się źle, wyjątkowo źle. Nie tylko psychicznie, ale też fizycznie. Wczorajsze omdlenie w cale mi nie pomogło. Westchnąłem i przejrzałem się w lustrze, czy na pewno nie widać moich obrażeń. Wyszedłem z domu i ruszyłem do szkoły, wiedząc, że muszę się tam dzisiaj pojawić. Niedaleko szkoły, wiedząc, że mogę spotkać kogoś znajomego, zacząłem iść skocznym, charakterystycznym krokiem.

-Izaya, czekaj!

Usłyszałem głos nikogo innego jak gadatliwego syna lekarza. Zatrzymałem się i czekałem na niego, a, jak się okazało, był razem z Shizuo.

-Hej wam!

Wyśpiewałem, po czym ruszyliśmy razem do szkoły. Kishitani o czymś rozprawiał a Shizuo rzucał mi dziwne spojrzenia. Tuż przed wejściem do szkoły ktoś na mnie wpadł i potrącił mnie, przez co kurtka mi się mocno zsunęła na przedramiona, odsłaniając posiniaczone ramiona i ślady na karku. Syknąłem i szybko założyłem kurtkę z powrotem, ciesząc się, że Czterooki nic nie zauważył, ale nie byłem pewien, czy z Shizuo było to samo. Jednak przy szafkach chwycił mnie za kaptur i odciągnął na bok.

-Co to było? Czemu to masz?

Zapytał, a ja gorączkowo myślałem, jak go zbyć. Uśmiechnąłem się szeroko.

-Nic takiego, Shizuś.

Zapewniłem i odszedłem, zostawiając go samego, chociaż nie byłem pewien, czy mi uwierzył.

Komentarze

Popularne posty