Opiekun - Prolog
Przemierzałem korytarz dość mocno zirytowany. Dopiero co wróciłem z wyprawy, a już wzywa mnie sam dowódca. I po co? Za cholerę nie wiem. Odetchnąłem cicho, zatrzymałem się przed dzielącym mnie od niego kawałkiem drewna i zapukałem.
-Wejść!
Usłyszałem niemal od razu. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka, gdzie z zaskoczeniem zauważyłem siedzących na kanapie Mikasę i Armina z... Erenem? To chyba on, chociaż widziałem go ostatni raz pięć lat temu. Spojrzałem na swojego przełożonego, zastanawiając się, o co chodzi.
-Wzywałeś?
Zapytałem, chcąc przerwać przedłużającą się ciszę. Wiedziałem, że Mikasa i jej chłopak dopiero co skończyli szkolenie i spodziewałem się, że do nas dołączą, ale co robi tu dziecko i dlaczego moja kuzynka wygląda, jakby ryczała od kilku dni?
-Niestety Levi, nie mam dla ciebie dobrych wieści. Rodzice Erena Jeagera zostali zamordowani. Nie do końca jest w tym momencie wiadomo w jakich okolicznościach. Prawdopodobnie zamordowano ich w celach rabunkowych. Jak wiesz, Grishia był lekarzem. Eren i Mikasa nie mają już żadnej rodziny oprócz ciebie. Zaopiekujesz się nimi?
Zapytał. Zerknąłem na dzieciaki siedzące na kanapie. Nawet Eren wyglądał tak, jakby doskonale zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. I wtedy uderzyła mnie barwa jego oczu. Carla, jego matka, miała podobne. Tylko jego były bardziej intensywne, bardziej żywe, przepełnione dziwnym blaskiem. Westchnąłem cicho i spojrzałem na mojego dowódcę.
-Jak miałoby to wyglądać?
Nie mogłem podjąć decyzji bez konkretów.
-Cóż, Mikasa i Armin wstępują do Korpusu Zwiadowców, więc i tak się tutaj przeprowadzą. Dużo trudniej wygląda sprawa z Erenem. Nie ma kto się nim zająć i nie sądzę, by ktoś się znalazł. Gdybyś się zgodził, zamieszkałby tutaj i był pod opieką nas wszystkich.
Wyjaśnił, nie bardzo wiedząc, jak wybrnąć z tej sytuacji. Byłem pewien, że była to dla niego równie dziwna i niekomfortowa sytuacja, co dla mnie.
-Czy baza Zwiadowców to dobre miejsce dla dziecka?
Wahałem się. Oczywiście, że się wahałem. Nie miałem dobrego wzoru ojca, jak mam pomóc dorosnąć temu dziecku i je wychować?
-Jeśli się nie zgodzisz, Eren trafi na ulice Podziemia.
Odparł mężczyzna patrząc mi w oczy i pokazując tym samym, że nic więcej nie może zrobić, choć bardzo by chciał. Zirytowałem się, chociaż starałem się tego nie okazać. Czyli tak naprawdę nie mam wyboru - albo się nim zajmę, albo prędko zginie. Nie sądzę, by przetrwał na ulicach Podziemnego Miasta dłużej niż kilka dni. W końcu sam spędziłem tam kilka lat. Zdaję więc sobie sprawę, jak wygląda tam sytuacja.
-Niech tu zostanie. Biorę za niego pełną odpowiedzialność. Mikasa jest już na tyle dorosła by odpowiadać bezpośrednio przed przełożonymi.
Czy ja właśnie powiedziałem to, co powiedziałem i tym samym podjąłem się opieki nad małym dzieckiem?! Brawo Levi, brawo. Westchnąłem i podszedłem do reszty mojej rodziny. Nie są moją biologiczną rodziną, oprócz Mikasy. Mikasa jest moją kuzynką z dalszej linii. Gdy zginęli jej rodzice, byłem zbyt młody i nie mogłem się nią zająć. Grishia i Carla zaadoptowali ją, a Eren automatycznie stał się jej przyszywanym bratem. Przez jakieś 2 lata z nimi mieszkałem, ale potem zaciągnąłem się do wojska i od tamtej pory tylko raz widziałem Grishię. Mówił, że Eren się rozwija, a Mikasa będzie wspaniałą matką w przyszłości, a Carla ma mnóstwo roboty ale i zabawy przez młodego. Wyciągnąłem rękę i pogłaskałem chłopca po jego orzechowych włosach, a on uśmiechnął się do mnie.
-Ty musisz być braciszkiem Levi, prawda?
Zapytał, uśmiechając się. A ten uśmiech zaczął topić lód w moim sercu.
Komentarze
Prześlij komentarz