Nowe życie - rozdział 6


TOM

Impreza rozkręciła się już na całego, gdy dotarliśmy do willi, w której mieszkał Adreas. Weszliśmy do środka i podałem lokajowi prezent dla Areasa, który wybraliśmy wczoraj z Bill'em - oprócz butelki najlepszej whiskey, którą ja wybrałem, Bill wybrał dla niego bilety na wakacje w Rzymie. Wybrał, czyli zakryłem mu oczy i kazałem wskazać palcem na jedną z ofert zaprezentowanych nam przez panią z biura podróży. Pokojówka wzięła od nas płaszcze a kelner podszedł i podał nam szampana. Zanurzyłem usta w kieliszku i od razu wyczułem, że to prawdziwy szampan a nie wino musujące, a gdy zerknąłem na Billa zauważyłem, że nie smakuje mu i się skrzywił - no cóż, nie pija on alkoholu z tego, co wiem i pewnie nie zna smaku dobrego szampana. Stłumiłem się, widząc jego komiczny wyraz twarzy i nachyliłem się.

-Nie musisz cały czas chodzić za mną, jeśli nie chcesz. Rób, na co masz ochotę i baw się dobrze.

Poprosiłem. Spojrzał na mnie i skinął głową. Wyglądał bardziej jak kobieta niż mężczyzna, ale był cholernie seksowny. Obrał czarny, opinający go półgolf, który wpuścił w czarne rurki, które ginęły w czarnych kozaczkach na obcasie. Zrobił sobie ciemny, bardzo intensywny makijaż i uczesał włosy na bok, tworząc sobie swoistą grzywkę. Rozejrzał się po przedpokoju i najwyraźniej coś zauważył, bo po chwili zobaczyłem, jak odchodzi w jednym kierunku. Rzuciłem się w wir zabawy, witając się z wieloma ludźmi, których znałem albo przynajmniej kojarzyłem i tańczyłem z dziewczynami, gdy w końcu znalazłem w tym tłumie Andreasa.

-Sto lat, stary!

Przywitałem blondyna i przytuliłem go, na co zaśmiał się i przybił mi piątkę, gdy się od siebie odsunęliśmy.

-Jak się bawisz?

Zapytał, przekrzykując głośną muzykę, bym go usłyszał. Uśmiechnąłem się i podniosłem wyżej szklankę z ciemnym trunkiem, pokazując mu, że się dopiero rozkręcam.

-Super impreza ci wyszła.

Odparłem i pociągnąłem łyka alkoholu, który palił mi przełyk. Zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu.

-No, powiem ci, niezłe cizie tu są.

Zrobił gest ręką pokazując na cały parter i zaśmiał się znowu. Najwyraźniej nieźle się upił.

-Wiem, widziałem. Idę poszukać kolegi z którym przyszedłem.

Powiedziałem, orientując się, że nie widziałem Czarnego już od dłuższego czasu i w sumie nawet nie wiem, gdzie on jest i co się z nim dzieje, a to przecież jego pierwsza w życiu impreza.

-Billa?

Zapytał, najwyraźniej kojarząc, że zaprosił nas obu. Pokiwałem głową i we dwójkę ruszyliśmy przez tłum bawiących się ludzi, ale nigdzie nie widziałem czarnowłosego chłopaka.

-Ej, chodźmy na karaoke!

Nim zdołałem zaprotestować, Andreas chwycił mnie za rękę i pociągnął do pokoju obok, gdzie normalnie znajdowało się jego studio muzyczne i dzięki wyciszeniu można było zorganizować tu karaoke. Weszliśmy do środka i zamarłem. Na samym środku małej sceny stał Bill i... śpiewał. Ale jak śpiewał! Jego głos... jest niesamowity, a on wygląda na scenie tak swobodnie.

-Znalazła się zguba!

Zaśmiał się Andreas i oparliśmy się o ścianę przy drzwiach, obserwując mojego współlokatora. Znałem tę piosenkę i w wykonaniu Billa była równie dobra, jak oryginał.

-And I said ashes to ashes, we all fall down, I wanna hear you sing the praise, I said ashes to ashes we all all down, we got innocence for days! Well I think I'm gonna burn in hell! Everybody burn the house right down and say, ya, what I wanna say! Tell me I'm an angel, take this to my grave! Tell me I'm a bad man kick me like a stray! Tell me I'm an angel, take this to my grvave, yeah!*

Och tak, Billie, zdecydowanie jesteś aniołem. Czarnym aniołem, ale jakże pięknym. Nie wiedziałem, że potrafisz tak pięknie śpiewać.

-Gdyby się zgodził, moglibyśmy wreszcie założyć zespół!

Rzucił Andreas, gdy Czarny skończył śpiewać i przekazał mikrofon prowadzącemu, a oklaskom nie było końca.

-Blackie znów dla nas zaśpiewał! Mam nadzieję, że nie po raz ostatni tego wieczoru, a wy?!

Krzyknął, a tłum zaczął krzyczeć potwierdzenie. Chcieli znów usłyszeć Billa i w cale im się nie dziwię. Gdy się uspokoili, kontynuował.

-Zapraszam kolejnych chętnych! Blackie, wróć do nas niedługo!

Powiedział i na scenę wdrapała się jakaś dziewczyna a ja zauważyłem Czarnego kierującego się w stronę drzwi i po chwili mnie zauważył. Podszedł do mnie i od razu zauważyłem, że jest już nieźle wstawiony.

-Hej, Tom! Widziałeś mnie?

Zapytał, uśmiechając się szeroko i upijając łyk drinka, którego trzymał w dłoni. Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się ciepło.

-Super śpiewasz.

Przytaknąłem, na co zaśmiał się i poprawił sobie dłonią włosy, po czym spojrzał na blondyna obok mnie, który wyciągnął do niego rękę.

-Cześć, jestem Andreas.

Przedstawił się. No tak, w sumie jeszcze nigdy się nie spotkali. Bill uśmiechnął się jak radosna, mała dziewczynka (no co, był w makijażu, to dziewczynka, ok?) i uścisnął jego dłoń.

-Bill Trumper.

BILL

Przyjemnie szumiało mi w głowie od ilości wypitego alkoholu, ale jeszcze nie na tyle, żeby nic nie kojarzyć. Cieszyłem się, że wreszcie mogę poznać przyjaciela Toma i organizatora tej imprezy.

-Może chcesz z nami założyć zespół?

Zapytał blondyn, na co pokiwałem głową z ochotą. W końcu kiedyś o tym marzyłem, co nie?

-Jasne!

Zgodziłem się od razu, ale Tom położył mi dłonie na ramionach.

-Idziemy się przewietrzyć a o zespole pogadamy jutro, jak wytrzeźwiejemy.

Zarządził, na co się oburzyłem i spojrzałem na niego gniewnie.

-Nie jestem pijany!

Zaoponowałem, na co zaczął się śmiać i przytaknął.

-Nie mówiłem o tobie.

Zaczęliśmy się śmiać, ale popchnął mnie i wyszliśmy z pokoju a po chwili zaleźliśmy się na tarasie, gdzie było dużo ciszej i skryliśmy się w cieniu, gdzie byliśmy niewidoczni z wnętrza posiadłości. Oparłem się o ścianę i przymknąłem oczy, wdychając przyjemnie chłodne powietrze, a Tom obserwował mnie w ciszy.

-Dobrze się bawisz?

Zapytał w końcu, na co spojrzałem na niego.

-Fajnie jest.

Przytaknąłem. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że będę się dobrze bawić wśród obcych mi ludzi. Podszedł do mnie i przyszpilił mnie do ściany, ale nie zareagowałem.

-Cieszę się. Nie pij za dużo.

Poprosił, a ja objąłem go za kark i przyciągnąłem do siebie, po czym zanurzyłem się w jego ustach i w pełni oddałem się namiętnemu pocałunkowi, spijając smak jego ust, których pragnąłem nade w tym momencie nade wszystko inne, a on nie protestował i całował mnie. W tym momencie wszystko inne mogłoby dla mnie przestać istnieć, bo liczył się tylko on. Tom. Cały mój świat.

*piosenka My Chemical Romance - "House of wolves" >>link!<<

Komentarze

  1. Gdy czytam Twoje opowiadania, czuję się jakby wszystko wokół mnie odpływało. Są urocze i relaksujące. Mam jednak małą sugestię. Czy myślałaś może o by ktoś sprawdzał Twoje teksty? Czasami zdarzają się w nich błędy, co niestety trochę wybija mnie z atmosfery :( Może to tylko moje czepialstwo, jednak chciałam zwrócić Ci na to uwagę.
    Życzę dużo weny, czasu na pisanie i zdrowia :)

    Lila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Lila!
      Cieszę się, że moje prace Ci się podobają :)
      Niestety, nie mam nikogo, komu mogłabym dać moje teksty do korekty - co jakiś czas sama wracam do starszych tekstów i je poprawiam, jednak nie mam nikogo, kto mógłby to robić na bieżąco, przykro mi, że utrudnia Ci to czytanie, postaram się w przyszłości robić jak najmniej błędów.
      Pozdrawiam i życzę zdrowia,
      Neko

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty