Papieros - rozdział 4
Obudziłam się wciąż w ramionach Adama, słysząc dźwięk budzika w moim własnym telefonie. Przeciągnęłam się i wyłączyłam urządzenie, czując dwie pary zaspanych oczu wpatrzone we mnie. Odwróciłam się i spojrzałam prosto w twarz przyjaciela.
-Hej.
Mój głos był zachrypnięty, na co roześmiał się cicho.
-No hej.
Odparł i wstał do siadu, a ja spojrzałam w stronę kanapy,
gdzie Mike grzebał coś w swojej torbie, by po chwili rzucić mi butelkę coli,
którą jakimś cudem złapałam, mimo, że wciąż byłam zaspana.
-Dzięki.
Uśmiechnął się szeroko i przeczesał swoje włosy palcami.
-Nie ma sprawy, Loka.
Rzucił i wstał ze swojego posłania, po czym podszedł do nas
i wszyscy umościliśmy się na łóżku, co nie obyło się bez śmiechu, przepychania
i łaskotania.
-A właśnie, Adam, nie spytałam cię wczoraj. Jak twoi rodzice
zareagowali na informację o zawieszeniu?
Zapytałam w końcu, ciekawa, jak to będzie teraz z moim
kumplem. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się trochę smutno.
-W sumie to nie wiem, wyszedłem z domu zanim wrócili.
Odparł, przeczesując palcami swoje ciemne włosy i nie
patrząc na nas. Przytuliłam go i spojrzałam na niego od dołu.
-Jeśli chcesz, możesz tu zostać. Masz już 18 lat, rodzice
się zgodzą.
Zaproponowałam, na co poczochrał mnie po głowie i zaśmiał
się.
-Zobaczymy, pomyślę o tym. Dzięki.
Pocałował mnie w policzek a Mark, który mimo prawdopodobnie
przespanej nocy i tak miał podkrążone oczy, zrobił teatralny gest, jakoby ktoś
go ubódł w pierś.
-Ach... dwójka moich przyjaciół się w sobie zakocha i
odstawią mnie na bok! Co ja biedny pocznę?
Lamentował, czym nas rozśmieszył. Popatrzyliśmy na siebie z
Adamem i wiedziałam, że oboje wpadliśmy na ten sam pomysł. Nachyliłam się i
pocałowałam Marka w usta, a zaraz potem to samo zrobił Adam, po czym
roześmialiśmy się wszyscy.
-Jeśli już, to byłby to trójkąt.
Zaznaczyłam i wstałam, kierując się do mojej garderoby i
zapaliłam w niej światło, po czym sięgnęłam po bordowe spodnie rurki i czarną
koszulę, bieliznę i jasnoszary, długi do kolan sweter, po czym zniknęłam w
łazience i szybko się przebrałam, zaraz potem zabierając się za mycie zębów.
Gdy tylko chłopcy usłyszeli lanie wody, obaj weszli do środka i małpując mnie
zaczęliśmy myć zęby we trójkę. Obaj zdążyli już się ubrać i wyglądali jak
niezłe ciacha... przynajmniej według mnie zawsze tak wyglądali. Adam, niższy od
Marka, ubrał czarne jeansy z dziurami na kolanach, czarne trampki, ciemnoszary
T-shirt a na to koszulę w czerwoną kratę. Mark założył ciemnoszare jeansy
rurki, czarne trampki, czarny T-shirt i czarny, bardzo długi sweter z
odwróconym krzyżem na plecach. Ułożyliśmy jeszcze włosy, przy czym też nie
obyło się bez przepychanek, i jedno drugiemu zaczęło robić makijaż. Najpierw
zabraliśmy się za Adama i we dwójkę nałożyliśmy mu tonę kosmetyków, ale
wyglądał bosko. Niczym wampir. Potem przerobiliśmy Marka na punka a chłopcy
zrobili mnie na rockową laskę. Śmiechom nie było końca, ale w końcu ktoś
zapukał do drzwi i do łazienki weszła mama - ubrana w ciemnoczerwoną, długą do
połowy łydki sukienkę, cienkie rajstopy i czarny żakiet. Z uśmiechem
skrzyżowała ręce na piersi i oparła się o framugę drzwi.
-Widzę, że świetnie się bawicie, ale jeśli chcecie coś
jeszcze zjeść, to powinniście już schodzić.
Powiedziała i wyszliśmy zaraz za nią z powrotem do mojego
pokoju. Zapakowaliśmy swoje torby z tym, co na dzisiaj potrzebujemy i jeszcze
tylko weszłam do garderoby, gdzie ubrałam czarne botki i zeszłam razem z
przyjaciółmi na dół, gdzie zasiedliśmy do stołu. Ja i Adam zadowoliliśmy się
kawą, z resztą to był standard, a Mark zaczął przygotowywać sobie kanapkę,
prosząc mnie o podanie mu kawy jednocześnie. Tata smażył właśnie jajecznicę na
bekonie a mama dokańczała swoje śniadanie i dyskutowała o czymś z Adamem.
-Ach, mamo, tato? Chciałam się o coś spytać.
Zaczęłam i wszyscy spojrzeli na mnie. Gdy byłam pewna, że
oboje rodziców mnie słucha, uśmiechnęłam się do nich i ciągnęłam dalej temat.
-Czy Adam może w razie czego z nami zamieszkać na jakiś
czas? Wiecie, że został zawieszony, jego rodzice mogą robić problemy z tego
tytułu.
Zapytałam, a rodzice spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się,
po chwili mama objęła Adama.
-Zawsze uważałam, że Adam i Mark to nasi zaginieni synowie.
Oznajmiła, co znaczyło oczywiście tak. Tata nałożył sobie
jajecznicy i podszedł do stołu, klepiąc Adama po ramieniu.
-Dla naszych synów zawsze znajdzie się miejsce w naszym domu.
Nie musisz się niczym martwić, Adam, wpadaj, jeśli chcesz. Mark, to tyczy się
również ciebie.
Dodał i puścił do mnie oczko, po czym zajął się swoim
zadaniem. Adam spojrzał na mnie z wdzięcznością i uśmiechnął się. Cieszę się,
że mogę liczyć na moich rodziców. I że jesteśmy taką wielką, dziwną rodziną. I
kocham ich wszystkich.
Komentarze
Prześlij komentarz