Jak powietrze - Niespodzianka
Jurij siedział w domu na parapecie i palił papierosa,
czekając, aż jego chłopak wreszcie wróci do domu. Co prawda dostał od niego
wiadomość, że wróci później, ale nie wiedział, co to znaczy. Chciał zjeść z nim
kolację, dlatego czekał z odgrzaniem jej, a zamiast tego patrzył na panoramę za
oknem, toczące się za nim życie, bawiąc się swoimi blond włosami. Wyglądał
coraz bardziej jak dziewczyna, ale jakoś nie spieszyło mu się z pójściem do
fryzjera, chociaż zdawał sobie sprawę, że musi w końcu się tam wybrać.
Westchnął i zerknął ponownie na swój telefon, ale zaraz go odłożył, bo przecież
nie miał żadnej wiadomości od swojego chłopaka, a nic innego go na ten moment
nie obchodziło. Usłyszał przekręcanie klucza w zamku, więc wyrzucił peta przez
okno i zszedł z parapetu, zawijając się bardziej w swoją ciepłą bluzę w cętki i
ruszył w kierunku przedpokoju.
-Hej, Beka, odgrzeję kolację, okay? Może być cu...
Zaczął, ale przerwał, widząc postać w swoim domu. Obok jego
chłopaka stał siwowłosy mężczyzna, patrzący na niego z niepewnością.
-Jurij, przyprowadziłem gościa.
Powiedział Kazach, uśmiechając się i popchnął delikatnie
starszego mężczyznę, by wyrwać go z letargu i w końcu ruszył się w stronę
swojego wnuka.
-D-dziadek?
Wykrztusił z siebie a jego oczy były tak szeroko rozwarte,
że przypominały spodki. Najwyraźniej sam nie wiedział, jak się ma zachować.
-Juratschka...
Szepnął wzruszony mężczyzna i wyciągnął ramiona w stronę
nastolatka, który podbiegł do niego i wtulił się w swojego opiekuna a po jego
bladych policzkach popłynęły łzy.
-Wybacz staremu głupcowi, Juratschka. Nie zdawałem sobie
sprawy z tego wszystkiego. Ale już rozumiem.
Powiedział dziadek, głaszcząc drobne plecy, które drżały.
Czarnowłosy westchnął z rozczuleniem, widząc tę scenę i wszedł w głąb
mieszkania, zostawiając ich samych i postanawiając odgrzać kolację dla ich
trójki.
-Nie jesteś głupi. Sam długo nie mogłem tego zaakceptować.
Ale, dziadku, błagam, zaakceptuj mnie, zaakceptuj to, że ja go kocham i jestem
z nim szczęśliwy.
Poprosił płaczliwym głosem, zaciskając szczupłe palce na
płaszczu swojego ukochanego dziadka. Obaj odsunęli się w końcu od siebie i
mierzyli się wzrokiem przez chwilę.
-Akceptuję, Jurij. Obiecuję, już nie będę robić problemów.
Wyznał, ściągając swój płaszcz i kaszkiet, które powiesił na
wieszaku w przedpokoju i dał swojemu wnuczkowi zaciągnąć się do jadalni, gdzie
chłopak usadził go na jednym z krzeseł przy stole i z wielkim uśmiechem na
zapłakanej twarzy oporządzał wszystko najlepiej, jak potrafił.
-Tak bardzo się cieszę! Nie spodziewałem się, że
przyjdziesz.
Wyznał, przygotowując dodatkowe nakrycie i patrząc co chwilę
na siwowłosego, jakby nie mógł uwierzyć, że on tu jest, że naprawdę jest tutaj
i może z nim porozmawiać.
-Sam się nie spodziewałem, ale Otabek przyszedł dziś do mnie
i wszystko mi wyjaśnił.
Oznajmił i obaj spojrzeli na Kazacha, który właśnie wszedł,
niosąc naczynie pełne pachnącego curry i widząc jego pytające spojrzenie
wybuchli śmiechem.
-Dobrze jest mieć znów was obu obok siebie.
Powiedział blondyn, zakładając dłonie na piersi i
uśmiechając się i patrząc na dwie, najważniejsze osoby w swoim życiu. Cieszył
się, że znów wszystko zaczynało się układać. Nareszcie.
Komentarze
Prześlij komentarz