Nowe życie - rozdział 7
TOM
Wróciliśmy do domu nad ranem, kompletnie zalani, ale kontaktowałem jeszcze na tyle, byśmy nie zalegli na schodach i udało mi się wnieść Billa do jego pokoju i walnąć się razem z nim na jego łóżku. Przytuliłem go i otuliłem nas kołdrą, po czym szybko zasnąłem, ale miałem wrażenie, że w cale długo nie spałem, nim chłopak w moich objęciach zaczął się wiercić i się przebudzać. Otwarłem oczy i odsunąłem się, by miał więcej swobody, a on wstał i przeciągnął się, ziewając.
-Cześć.
Powiedziałem lekko zachrypniętym głosem a on odwrócił się i spojrzał na mnie lekko zamglonym, rozkojarzonym wzrokiem. Uśmiechnął się delikatnie.
-Hej.
Myślałem, że jego głos będzie zdarty od darcia się przez pół nocy do mikrofonu, ale o dziwo w cale tak nie było. Wstał i przeszedł do łazienki, a mi udało się usnąć, chociaż przebudziłem się, gdy poczułem, jak ktoś, a raczej jak Bill okrywa mnie kołdrą. Otworzyłem oczy i spojrzałem prosto w jego zaskoczoną, świeżą twarz okalaną mokrymi kosmykami czarnych włosów.
-Wybacz. Śpij dalej.
Poprosił, ale pokręciłem głową i podniosłem się do siadu, po czym przytuliłem się do jego brzucha a on objął mnie i gładził po karku. Uśmiechnąłem się lekko i po chwili wstałem, orientując się, że Bill przebrał się w dresy i bluzę. Oczywiście czarne.
-Wezmę prysznic i pójdziemy na śniadanie, ok?
Zapytałem, na co pokiwał głową i odpalił laptopa siadając na łóżku. Wziąłem szybki, orzeźwiający prysznic i dopiero potem, jak to ja, zorientowałem się, że przecież nie jestem w swoim pokoju i nie mam tu świeżych ciuchów. Westchnąłem i wyszedłem w samym ręczniku przepasanym na biodrach i poszedłem na górę się ubrać, a gdy wróciłem Bill wciąż nie podnosił na mnie wzroku znad laptopa. Podszedłem i pocałowałem go w czoło, po czym zerknąłem, co on tam robi, a on po prostu czytał wiadomości. Skończył czytać artykuł i spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem, po czym zamknął laptopa i podążył za mną do kuchni, gdzie zająłem się przygotowywaniem śniadania. Byłem niezmiernie głodny a Bill powinien przytyć, więc zastawiłem blat kuchenny śniadaniem jak dla czterech osób, czym zarobiłem sobie zdziwione spojrzenie Billa i jego uniesioną brew.
-Dla kogo to wszystko?
Zapytał, wskazując dłonią na "tony" jedzenia. Wyszczerzyłem się i siadłem naprzeciwko niego.
-Dla nas. Smacznego.
Odparłem po prostu i zabrałem się za pałaszowanie. Czarny westchnął, jakby rozmawiał z idiotą, pokręcił głową i zabrał się za jedzenie, co mnie cieszyło. Zjadł więcej, niż sądziłem, ale mniej, niżbym chciał, ale i tak uznałem to za sukces i postanowiłem go nie męczyć, żeby zjadł więcej. Sam opróżniłem to, co zostało na talerzach i po chwili zacząłem chować je do zmywarki.
-Czy ja się wczoraj zgodziłem na coś, o czym nie pamiętam a powinienem wiedzieć?
Zapytał. Aha! To dlatego podczas śniadania odpowiadał mi półsłówkami i był taki zamyślony. Zaśmiałem się i spojrzałem na niego.
-Dwie rzeczy.
Powiedziałem i zobaczyłem zdziwienie i jednocześnie oczekiwanie, malujące się na jego twarzy. Zdusiłem śmiech i usiadłem naprzeciw niego, dopijając kawę.
-Po pierwsze, zgodziłeś się dołączyć do naszego zespołu.
Widziałem, jak trybiki w jego głowie pracują i jakby coś kojarzył, po czym spojrzał na mnie ciekawie.
-Powiesz coś o tym zespole?
Poprosił, na co wzruszyłem ramionami.
-Nie ma specjalnie co opowiadać. Jest Andreas, ja i dwóch naszych przyjaciół, Gus i Geo. Gus gra na perkusji, Geo na basie a my dwaj na gitarze plus ja na klawiszach. Mamy trochę muzyki, ale nie umiemy ani śpiewać, ani pisać tekstów, więc nic nie pchaliśmy dalej. Ale ty masz cudny głos, więc Andre od razu zarządził, że chce cię w naszym zespole. Zaproponował ci to i się zgodziłeś. Mamy przyjść do niego dzisiaj wieczorem, wszyscy się oficjalnie poznać i obgadać wszystko.
Wyjaśniłem, na co pokiwał głową ale nic nie odpowiedział, przez co nie wiedziałem, co o tym myśli i jak się zachowa, ale dowiem się prędzej czy później.
-A druga rzecz?
Dopytywał, a ja uśmiechnąłem się zaczepnie i nachyliłem w jego stronę.
-Pocałowałeś mnie.
BILL
No teraz chyba sobie kpi.
-Masz na myśli, że ty mnie pocałowałeś?
Zapytałem, domyślając się, o co mu chodzi, ale pokręcił przecząco głową, nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Nie, Bill. Przyciągnąłeś mnie za kark i pocałowałeś.
Wyjaśnił, a mnie zmroziło. Tak, Tom często mnie całował i inicjował pocałunki, ale ja nie jestem tego typu osobom. Spuściłem wzrok i przygryzłem wargę.
-Przepraszam.
Powiedziałem w końcu, na co Tom wstał, podszedł do mnie i uniósł moją głowę, po czym pocałował mnie w usta.
-W takim razie ja też przepraszam.
Odparł a ja zrozumiałem, o co mu chodziło. Miałem nie przepraszać, bo gdyby nie chciał, żebym go całował, nie zgodziłby się na to. Poszedłem za nim do salonu i zalegliśmy na kanapie przed telewizorem na resztę dnia, w międzyczasie robiąc przerwę na pizzę, ale taki relaks zdecydowanie dobrze nam zrobił i zregenerowaliśmy się po mocno zakrapianej imprezie. Koło 19 Tom wstał i się przeciągnął, zbierając kartony.
-Powinniśmy już jechać do Andreasa na spotkanie zespołu.
Oznajmił, więc wstałem i pomogłem mu sprzątać a potem poszedłem się przebrać, chociaż Tom mówił mi, że w cale nie muszę. A właśnie, że muszę, ja tak nie wychodzę z domu, koniec i kropka! Ale no, przebrałem się w miarę szybko i dołączyłem do Toma, który czekał na mnie przy wyjściu z domu i ruszyliśmy w drogę, a ja starałem się tylko nie dać znać, jak bardzo się denerwuję tym, co będzie.
Komentarze
Prześlij komentarz